piątek, 10 kwietnia 2015

B.A.P Co się właściwie stało cz.3






 Przepraszam że tak długo czekaliście, ale mm nadzieje, że się nie zawiedziecie. 
 


Jego opowieści dna pierwszego skończyły się wraz z zachodem słońca.
Musiał iść po tym jak zadzwonił jego telefon.
Chyba nie chciał żebym go słyszała, bo wyszedł z pokoju.
Po tym jak wrócił postanowił mi to oznajmić. Dobrze się czułam w jego towarzystwie i nie chciałam, by mnie opuszczał. Wyszedł około godziny 22. Ja zasnęłam za drobną namową lekarza, który się o mnie martwił i o to żeby mi się nie pogorszyło. Podobno walczyli o moje życie przez kilka dni zanim mój stan stał się „stabilny”.
Przyczepiona byłam także do specjalnych urządzeń monitorujących mnie podczas snu, ponieważ w dzień było to niepotrzebne. 

Śniły mi się cuda jakich mało. 

Miałam z dwanaście lat. Najpierw dostałam list z rozkazem przybycia do urzędu pomocy społecznej. Nie wiem po co, skoro miałam rodzinę i nawet zameldowana byłam w dobrym miejscu a raczej w rezydencji moich rodziców. Tak, byłam bogata w co nie wierzyłam. Stamtąd skierowana byłam do psychologa.
Posądzona byłam o to, że byłam wariatką, która mówi publicznie o kosmitach, których jak wszyscy sądzą NIE MA. Wracając do domu zostałam zaczepiona przez chłopaka. Wyglądał na kogoś z armii przez spodnie i koszule w kolorze moro. Powiedział, że musi mnie zabrać do „domu”.
Zaprowadził mnie do starego niezamieszkanego budynku dawno zapomnianego przez miasto i przeznaczonego do rozbiórki za dużą ilość czasu. Tam zaś było duże pomieszczenie w którym kiedyś był salo… chyba. Wskazywały na to dwie kanapy i cztery fotele umieszczone w półkole przed szafką, na której kiedyś prawdopodobnie stał telewizor lub coś podobnego. Między nimi był umieszczony  stolik na postawienie np. kawy.
Na miejscach siedziało z sześć osób. Pozostałe sześć bawiło się na krzesłach lub siedziało na fotelach. Te kilka ostatnich osób, to raczej nie były osoby, a raczej jakieś króliczki. Szczerze mówiąc słodkie były.
Kazali mi usiąść na jednym z foteli. Przedstawili się później i powiedzieli kim są. Ludzka część tej gromady była drugiej części (matoki) jakby opiekunami idealnie do nich dopasowanymi. Te Matoki jak to ujęli, byli kosmitami. Nie mogłam w to uwierzyć. Powiedzieli mi, że jestem ich wierną przyjaciółką i że w końcu mnie odnaleźli. Nic mnie równiej nie zdziwiło. Później jednak sprostowali, że moim przyjacielem z dzieciństwa (dość wczesnego) był DaeHyun, który musiał wyjechać. Znałam też przelotnie jego „braci”. Urwał mi się wtedy z nim kontakt (nic dziwnego jak był na innej planecie).
Przypomniałam sobie wtedy te lata wraz z Daesiem (Tak go ongiś nazywałam)

Wtedy obudził mnie doktor na badanie. Musiałam pożegnać się z tym dziwnym choć realistycznym snem i posłuchać lekarza.
Po południu znów odwiedził mnie DaeHyun wraz z swoim (i moim) przyjacielem YoungJae. Opowiedziałam im co mi się śniło tak jak teraz wam to opowiadam. Okazało się to wszystko szczerą prawdą. Kto by pomyślał, że przez sen można sobie przypominać sytuacje sprzed wypadku. Chyba tylko jakiś psycholog czy ktoś z tego rejonu ludzi. Chciałabym, by mi się w końcu wszystko wyśniło i żebym wreszcie mogła powiedzieć, że wiem o sobie to co chce (i powinnam) o sobie wiedzieć od samej siebie, a nie z opowiadań chłopaków. Oni zaś zasmucili się faktem, że sobie przypominam. Czyżby chcieli przede mną coś ukryć?

By Yoona  

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz