piątek, 24 kwietnia 2015

EXO, powers and me: Rozdział IX "Niezwykłe oparzenie"




Musiałam zmienić ten rozdział mam nadzieję, że poprawiłam. :P

Usiedliśmy spokojnie w salonie. Strasznie się bałam o nich wszystkich, ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. Jedno Mnie dziwiło. Dlaczego znajdują się tak późno skoro tak dobrze się znają i wiedzą gdzie zawsze się mają  spotkać. Ale nie myślałam o tym teraz skoro miałam na głowie dwoje dzieci. Nazywałam od początku tak właśnie tę dwójkę. Chciałam pobiec do SuHo i go o tym, że mamy mniej osób do znalezienia, powiadomić. Lecz on pewnie był teraz leczony i nie chciałam mu przerywać. Pewnie od razu by się zerwał. Wiem dobrze jak, jest do nich mocno przywiązany.  Wiec zaczęłam od zapytania ich o inne miejsca, gdzie może przebywać reszta zaginionych w akcji, chłopaków. Niestety, dużo to ja się nie dowiedziałam, tylko tyle, że z reguły wszyscy zawsze czekali na wszystkich pod posagiem założyciela - był nim ten, który założył zakon, w którym jedynymi członkami mogą być osoby ochraniające Płanetę czyli EXO i oczywiście klan strażników. – postanowiłam, że udamy się tam jak tylko SuHo wydobrzeje.
Powiedziałam chłopakom o jego "chorobie". Jedynym co podjął się odpowiedzenia na to był Baek który od razu chciał go odwiedzić. Oznajmiłam im, że nie możemy na razie przeszkadzać, bo jest z nim wspaniały lekarz. Zgodzili się z drobnym oporem i usiedli na miejscach, dalej chcąc kontynuować rozmowę ze mną.
 (W duchu czułam się dziwnie w tamten czas. Miałam jakieś złe przeczucia. Miałam wrażenie że ktoś nas obserwuje. Lecz nasze wynajęte mieszkanie było na drugim piętrze, więc nie mogłam zrozumieć dlaczego.)
Zaparzyłam herbatę(wcześniej udając się ją zrobić do kuchni i pytając czy mają na nią ochotę) i siadając naprzeciwko nich w wygodnym beżowym fotelu, kazałam opowiadać co się działo w te całe kilka miesięcy, kiedy nie widzieliśmy się.
Pierwszym zadanym przeze mnie pytaniem  było: „Co to za występki przez które nie jesteście lubiani jak dawniej?” Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Chanyeol odezwał się pierwszy tuż po burzliwej wymianie spojrzeń z Baekhyun’em (Wyglądało to zabawnie jak robili dziwne i groźne miny do siebie nawzajem) Powiedział, że „najważniejszym” i najbardziej okropnym z nich było zabicie człowieka. Domyśliłam się, że to co mówił wilk to prawda mimo, że wiedziałam o tym wcześniej. Wcześniej, nie dopuszczałam do siebie myśli o tym, próbowałam o tym zapomnieć, ale to jak na złość, wracało. Zasmuciłam się, a chłopaki to zauważyli podchodząc do mnie i tuląc mnie. Od razu poczułam się kochana a raczej poczułam moje palące się ubrania od dotyku Chanyeol’a. Baekhyun to zauważył i oczywiście moja mina oparzonej laski nie była zbyt „wykwintna”, że się tak wyrażę. Baek wziął moją wodę, która stała na stoliku (bo nie miałam ochoty na herbatę) i oblał mnie nią. Moja mina od razu się zmieniła z przerażonej w wściekłą. Pobiegłam pod prysznic i puściłam zimną wodę.
***Bolesną godzinę później***

Moja  ręka wyglądała jak zwęglony kurczak, a  o brzuchu nie wspomnę. Zaczęłam płakać samotnie w łazience. Nie chciałam żeby ktokolwiek mnie widział w tym stanie. Szczególnie Kai.  Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Idź sobie kimkolwiek jesteś. A jeśli to Chanyeol to sobie lepiej idź. Nie chce Cię widzieć. Ty….ty… gorący człowieku – nie zabrzmiało to wyzwisko zbyt…. po prostu nie wyszło tak jak miało wyjść.
- Ale to ja Lay. Chcę Ci pomóc. Mogę wejść? – miałam teraz w głowie mętlik Jakim cudem on tu jest skoro jeszcze się nie znalazła, a raczej ja go nie znalazłam.
- Obiecaj że na mnie nie popatrzysz. – odwróciłam głowę w stronę drzwi.
- Dobrze. Postaram się. – mentalnie poczułam, jak się uśmiechnął.
Wszedł cicho do łazienki. Tak jak obiecał nie otworzył oczu, ani nie skierował ich na mnie.
- Proszę postaw moje dłonie na miejscach poparzeń. Nic nie widzę to ci nie pomogę jak tego nie zrobisz. – uśmiechnął się, a raczej wyszczerzył choć to do niego nie podobne. (pewnie chce mi poprawić mimo wszystko humor)
Zrobiłam to o co mnie poprosił. Sama się lekko zniesmaczyłam, gdy poczułam ból w tych miejscach. Zaraz potem to uczucie minęło i na jego miejscu pojawiło się ukojenie i spokój. Lubiłam jak Mnie leczył. Można powiedzieć że uzależniłam się od tego uczucia. Bez jednego słowa siedziałam tam, a on naprzeciwko mnie.

*** 30 kojących minut Później***

Chłopak odsunął ode mnie dłonie lecz dalej trzymał zamknięte oczka. Ja za to je otworzyłam i zobaczyłam moją skórę która jest tylko lekko opalona i tyle. Pozwoliłam mu otworzyć wreszcie paczałki.  Gdy patrzył na mnie widziałam w jego oczach nutkę miłości, ale tylko przez mini sekundę. Przywracając się do porządku, zapytał się czy lepiej się czuję.
-   Żartujesz! Chyba jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. – uśmiechnął się. – Właśnie mam pytanie. Wae ty teraz tu jesteś jak Cię nie znalazłam? – zdziwiłam się i zmarszczyłam brwi.
- Bo byłem lekarzem SuHo i chłopaki mnie tu przysłali jak tylko zostałaś tu poparzona. No bo wiesz każdy lekarz był by potrzebny. Ale dobrze że to ja tu byłem. – sprawił wrażenie zadowolonego z takiego obrotu sprawy.
Wyszliśmy z toalety. Byłam zupełnie odmieniona. Lay nie tylko uleczył moje ciało ale sprawił, że moje myśli zostały wyczyszczone z niepotrzebnych trosk. Zapomniałam o tym co mnie blokowało. Pokochałam wszystkich od początku. 


By : Yoona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz