wtorek, 11 sierpnia 2015

EXO, powers and me: Rozdział XI "Desert"





 Trochę krótkie, ale zbyt długo myślałam nad tym więc postanowiłam oddać to w takiej formie do użytku.
 


Otwierałam powoli oczy, jakby zaraz miało się coś mi stać. Pierwszą osobą jaką ujrzałam był Lay, a dokładnie jego wyrażające zmartwienie oczy. Nie wiedziałam gdzie była reszta i jak długo spałam. Postanowiłam się jak najnormalniej w świecie zapytać. Lecz zanim to zrobiłam chłopak siedzący obok mnie, ubiegł mnie i odpowiedział.
- Zanim spytasz… Spałaś dwa tygodnie. W tym czasie znalazł nas Król i kazał Cię oddać. My jednak się nie zgodziliśmy i tym samym rozpętaliśmy wojnę. Jesteś bardzo tutaj warzna. - stwierdził – Teraz reszta prowadzi  bitwę. Idę im pomóc więc musisz sobie poradzić sama.
Wyszedł natychmiast odwracając się tylko po to żeby obdarzyć mnie szczerym uśmiechem, który mówił "wszystko będzie dobrze".
Z lekkim strachem podeszłam do zasłoniętego okna.
 Ledwie co je uchyliłam, by wyjrzeć co tam się dzieje. A mianowicie, trwała tam akurat konwersacja pomiędzy SuHo i Krisem , a przedstawicielem tej złej części EXOplanet.   Nie słyszałam słów, ale z ruchów warg jedynie  mogłam odczytać, że chodziło o przyszłość planety jak i jej mieszkańców. W odpowiedzi SuHo definitywnie zaprzeczył. Zdenerwował się widać to było głównie przez to, że Kris musiał go uspokajać, a z reguły Lider był najbardziej spokojnym i opanowanym człowiekiem.
Zasłoniłam ponownie zasłonę i udałam się do kuchni przyrządzić sobie śniadanie. Nie ukrywam, że czułam się strasznie głodna przez ten dwutygodniowy post. Niestety w lodówce było tylko i wyłącznie trochę sera. Musiałam się tym nacieszyć. Potem sprawdziłam w spiżarni czy przypadkiem też coś nie zostało. Było tam tylko kilka bananów i jabłko.

>* 

Dalej głodna chodziłam po domu. Czkaj.... skąd wzięłam się w domu. Jak oni... jakim cudem? Powiedziałam w myślach i przynajmniej tym mogłam zająć myśli dotąd gdy uświadomiłam sobie, że ten dom stoi na kompletnym pustkowiu. Nic , oprócz jakiejś wiaty około kilometr stąd, nie było. Sam piach i trochę zeschniętej trawy. Gdzie ja do cholery byłam? Czy to przypadkiem nie pustynia?  Gorąco aż faluje nad ziemią.
Niemiałam jak się wydostać, ani do sklepu, który pewnie znajdował się kilka dni drogi, od tego jakże okropnego i nieprzyjemnie upalnego miejsca. Głodna, spocona i brudna. Prawie mnie szlak trafia jak siebie w lustrze widzę. „No przecież przyszła królowa tak wyglądać nie może” stwierdziłam w myślach. Nigdy nie czułam się zbyt królewsko, ale jednak coś mi mówiło, że muszę wyjść z tej pozbawionej wody rudery i coś zrobić by nie ciągnąć tego w nieskończoność.
 Jedyne co przyszło mi do głowy to kapitulacja. Jednak wiedziałam, że jak powiem to EXO to oni mnie albo wyśmieją lub po prostu na to nie pozwolą. To zbyt trudne, ale w końcu to ja miałabym tu rządzić, a tchórz, królem nie może zostać.
Na szczęście w nocy nie prowadzono bitew ze względu na moją prośbę. Mnie tu każdy słuchał, ale tylko jeśli chodziło o takie mniejsze sprawy dotyczące mnie, i mojej troski o chłopaków, o której nie wiedzieli przeciwnicy. (troszkę zagmatwane.)

***

W ciemną noc wyszłam niespostrzeżenie z pod ramienia śpiącego Kai’a. Wyszłam z domku i udałam się w stronę namiotów wroga. Niemiałam jak zapukać więc od razu wparowałam do środka widząc pięciu doradców Ayumi’ego w raz z nim na czele. Chyba obmyślali przebieg bitwy jak i strategię.
 Gdy mnie zauważyli to od razu wszystko co było skrupulatnie porozstawiane na stole strącili bym nie zobaczyła ich taktyki.
Nawet nie śmieli ukrywać swego zdziwienia moim samowolnym przybyciem.
- przyszłaś się poddać? - zapytał Król.
- na początku tak, lecz nie zamierzam tak postąpić. Chcę byście wy się poddali.
- Poddanie się będzie możliwe tylko wtedy, gdy ty się oddasz w nasze ręce.
To był dla mnie trudny wybór. Nie chciałam tego, ale nie mogłam pozwolić na dalszą walkę.
- D... Dobrze. - zawahałam się. - pójdę z wami, lecz natychmiast macie zaprzestać walk.
- Jak chcesz, wasza wysokość. – ukłonił się.
- Jeszcze jedno..
- słucham..
- musicie sami się poddać.
- Zgoda. To będzie trudne, ale dobrze. Córka prosi więc...
- nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich prób "zaimponowania mi".

>> 

Rankiem oczywiście wszystko szło zgodnie z moim planem. Ojciec z samego rana zauważył mój smutek. Wiedział chyba, że opuszczam moich braci. Nie zamierzał chyba pomóc uporać się mi właśnie z tym problemem. W końcu jak miał się dowiedzieć o opiece nad dziećmi skoro żadnego nie miał.
By: Yoona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz