Jak co dzień szłam do pracy, a Kai mnie oczywiście
odprowadzał. Nie chciał zostawać sam na sam z Mizumi. W hotelu były aktualnie
godziny szczytu. Do lady podeszło dwóch mężczyzn jeden był bardzo wysokim
blondynem, którego twarz wyrażała grymas i niezadowolenie. Miał na sobie białą
koszulę, a na niej srebrną kurtkę, spodnie miał czarne, na palcu lewej ręki
miał jakąś ozdobę, która co wyglądała jak smok w locie ale jakiś taki dziwaczny. Ten drugi był
zupełnie inny, niższy od drugiego, w mniej więcej moim wzroście, miał ciemne
włosy jakby ułożone na żelu, jasną cerę. Ubrany był w jasno-brązowe materiałowe
spodnie, granatowy sweterek z pod którego widać było koszule w różowo -
niebieską kratkę. Na tym sweterku miał przyczepioną broszkę, z jakby kroplą
wody wykonaną z metalu. Zdziwiłam się bo
wyglądali na kumpli mojego przyjaciela, przynajmniej tak mi o nich opowiadał.
Tak to wyglądało jakby moje wyobrażenia o nich stanęły przede mną. Poprosili o
pokój dla dwóch osób, ja przez zamyślenie najpierw nie usłyszałam Ale idiotka ze mnie , ale od razu
(prawie) się opamiętałam. Dałam im klucz do pokoju i od razu kiedy odeszli od
lady poprosiłam moją współpracowniczkę, by mnie zastąpiła na chwile. Musiałam
zadzwonić do Kai’a i mu powiedzieć o swoich podejrzeniach. Poprosił, bym mu
podała w którym miejscu dokładnie jestem. Odpowiedziałam, że w pokoju dla
służby czyli „kantorku” jak my go nazywałyśmy w hotelu. Usłyszałam odkładanie
słuchawki telefonu
i pstryk palców za sobą. Oczywiście najlepiej się
teleportować do miejsca publicznego. Skarciłam go, że ktoś mógł to zobaczyć.
Jego wyraz twarzy mi to wynagrodził.

Od razu poszliśmy do pokoju nr 68. Otworzyłam drzwi zapasowym
kluczem tylko dla sprzątaczek. Pierwsza weszłam jakby się okazało, że jakimś
cudem pomyliłam pokoje, by bym mogła łatwiej wytłumaczyć. Na szczęście nie.
Zobaczyłam dwóch chłopaków siedzących na fotelach z dosyć poważnymi minami. Z
toalety wyszedł trzeci, a z sypialni czwarty. Ten pierwszy miał ciemno brązowe
włosy, ciemne oczy i jego twarz wyrażała smutek powiązany z radością. Na sobie
miał czarny bezrękawnik lekko błyszczący w słońcu złoty łańcuszek. Na ręce miał
owiniętą, czarną bandanę, i też miał pierścionek ale przedstawiający
jednorożca. Ten następny wyglądał jak bardzo niewyspany człowiek o
podkrążonych, brązowych oczach, czarne włosy, miły uśmiech. Ubrany był w
koszule w czarno- żółtą kratę i właśnie ściągał czarną kurtkę jakby z drużyny
baseballowej i czarne spodnie dżinsowe. Na ręku miał pierścionek na dwa palce
przedstawiający klepsydrę. Wszyscy
obecni spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, a później się uradowali widokiem
Kai’a, który zaraz po mnie wszedł przez drzwi. Podeszli do siebie i się
przytulili. Ślicznie to wyglądało. Przez chwile mój znajomy szeptał coś do nich
czego nie usłyszałam. Słyszałam tylko
jak mówili „musimy odnaleźć resztę Mina nam pomoże”. Chłopaki obrócili się w
moją stronę.
- Proszę usiądź. – powiedział chłopak o niezwykle przyjaznym
wyrazie twarzy. Kai gdy się na niego popatrzyłam kiwnął głową, żebym im
zaufała.
- Jestem Lay. – ten sam chłopak kucnął przy mnie jakby chciał
mi się przyglądnąć.
- A ja jestem Tao. – chłopak uśmiechnął się czule do mnie
- Jeśli pozwolisz zrobię Ci kakao, a tak w ogóle to nazywam
się Su Ho. – nawet nie poczekał na
odpowiedź, a już był w kuchni nalewając do kubka czekoladowego płynu.
- Jeśli pozwolisz – złapał mnie za rękę Lay.
- oczywiście – nie pomyślałam nawet o konsekwencjach tego
czynu
- A ja Kris – szepnął gość opierający się o ścianę
- Co robisz? – natychmiast usunęłam swą dłoń od ciepła
pochodzącego od Lay’a. Sądziłam, że jest to ten co ma moc ognia, lecz jak się
później okazało pomyliłam się.
- może powiecie jej o mocach, jak widać nie przyporządkowała
ich jeszcze do was. – Kai uśmiechnął się jakby chciał się popisać.
Okazało się, że Lay ma moc uzdrawiania i właśnie
zauważył, że mam problemy ze stawami w
dłoni. Jak widać to czuł, bo ona bolała mnie od kąt zostałam „odepchnięta”
przez mojego przyjaciela, który właśnie sączył kakao z mojego kubka i się przy
tym mocno uśmiechał. Su ho jednak go za to pacnął w ucho, bo zrzedła mu mina.
Podziękowałam i przeprosiłam za wcześniejsze oskarżenie. Ten
tylko kiwnął głową i się uśmiechnął. Tao kontrolował czas czego chyba nie
mogłam zobaczyć, ale i tak chciałam. Suho kontrolował i tworzył wodę. Fajne to,
bo można się napić nie biorąc kasy na butelkę i chodzić bez zbędnego ciężaru.
Kris umiał latać co według mnie do niego
tak jakoś dziwnie pasowało, ale to nic, nie ja o tym decydowałam. Naradziliśmy
się co do miejsca poszukiwań i wyszło na to, że w parach chodziliśmy po mieście
i się rozglądaliśmy. Ja byłam w parze z Lay’em podobało mi się, głównie
dlatego, że czułam się przy nim tak jakoś bezpiecznie i inaczej niż przy
Kai’u. Naszą uwagę przywróciło okno
którego połowa była obrośnięta bluszczem a druga dziwnie zasłonięta przez bilbord. Weszliśmy do środka
wyjechaliśmy na piętro i poszliśmy poszukać, które to mogą być drzwi. Nagle Lay
podszedł do ściany i zaczął coś do niej mówić. Zauważyłam że stał dokładnie
między nr 87,a 89. Pojawiły się drzwi zupełnie znikąd. Zapukał. Otworzył mu
chłopak o czarnych włosach , ciemnych oczach, jasnych spodniach i białej bluzie
z kapturem. Na palcu zauważyłam kolejny pierścień, który wglądał jak błyskawica
z dodatkiem paru elementów. Zaraz potem zostaliśmy zaproszeni do środka. Było
tam pięciu chłopaków przedstawili się. Pierwszym z nich, był Chanyeol, miał
rude lekko kręcone włosy, ciemne okrągłe oczy. Ubrany był w purpurowy płaszcz,
szarą koszulkę i spodnie w panterkę. Na szyi miał wisior który wyglądał ja
człowiek we płomieniach. Jako drugi przedstawił się Se Hun, miał włosy
różnokolorowe wyglądały jakby każdy z jego puklów włosów był umoczony w innym
kolorze, jego usta wyglądały na bardzo miękkie i ‘puszyste’. Pewnie zawsze jak
jego dziewczyna go całowała czuła się bardzo dobrze. Miał mleczną cerę, a
ubrany był w szarą marynarkę i szare spodnie, bluzkę miał w
pomarańczowo-biało-brązowe paski. On zaś miał pierścionek z obracającą się
jakby trąbą powietrzną. Był tam jeszcze D.O.. Chłopak miał krótkie ciemno
brązowe włosy zlewające się z jego oczami. Jego oczy były bardzo duże i miały
dużą twardówkę. Na sobie miał białą koszule , kamizelkę w biała kratkę i muszkę
na szyi. A do tego szare spodnie materiałowe. Wyglądał jak bardzo opiekuńcza
mama, którą chyba był. Przedostatni z nich miał na imię Xiumin, ciemne włosy
które wystawały spod jego białej robionej na drutach czapeczki. Miał ciemne
oczy, a charakteryzowały go powieki. Miał też okrągłą twarz. Ubrany był w
szaro-czarną bluzkę (obwisała mu strasznie) i czarne jeansy. Miał przypinkę co wyglądała
jak płatek śniegu. Ostatni z nich wyglądał bardzo uroczo, ale chyba nie lubił
tego słyszeć. Nawet nie zauważył nas bo był zbyt zajęty układaniem kostki
Rubika w kącie. Nazywał się Lu han jego oczy wglądały jak oczy jelonka . Jego
cera była jak z porcelany. Miał lekko różowe włosy, ale może to wina światła.
Ubrany był w biały t-shirt i czarne jeansy. Na palcach widniał mu pierścień nie
wiem co przedstawiał ale to były kulki i kropki połączone ze sobą. Wyszedł z
drugiego pokoju jeszcze jeden. Miał brązowe włosy i prostokątny uśmiech, a na sobie miał
brązową koszulkę i przetarte jeansy to był Baekhyun. Na dłoni miał nie to
bransoletkę ani nie pierścionek i coś jakby gwiazda na środku jej. Gdy tylko
weszłam do środka, a Lay mnie przedstawił. Postanowili też powiedzieć mi o
mocach, które posiadają bym się przypadkiem nie pomyliła:
Chen powiedział pierwszy – mam moc piorunów – później
Chanyeol – ognia – uśmiechnął się by później D.O powiedział – Ziemia i wielka
siła – ukłonił się – Xiumin – mrożenie –
uśmiechnął się i machną ręką do mnie – później Baekhyun – Światło –
zademonstrował włączając i wyłączając światło w pokoju – następny Lu han –
telekineza – uśmiechną się szarmancko i puścił mi oczko – Se Hun – wiatr – też
się wyszczerzył, a ja lekko się zaśmiałam, bo to było słodkie.
Lecz, gdy mi się bardziej przyglądnęli ich miny wyglądały
jakby zobaczyli ducha. W końcu zadzwoniłam do pozostałych i zaraz tutaj się
znaleźli. Kai od razu po teleportacji musiał odpocząć. Dla niego teleportowanie
więcej niż jednej osoby tuż po „obudzeniu się” było nie lada wyczynem. Musiał
na nowo się do tego przyzwyczaić. Jednak i tak Chen musiał zadać To pytanie:
- Jesteś bardzo podobna do naszej królowej z EXOplanet. –
przymrużył oczy
- Też sądzisz, że ona nie umarła. Tylko przedostała się na tą
planetę i tutaj urodziła. – Kris skrzyżował ręce na piersi.
- Ale czy to w ogóle możliwe? – Su ho stwierdził pytająco. Nieźle, niby ja mam być księżniczką?
- Moja mama mieszka we wsi niedaleko Seul’u. Nazywa się
Kamina. – na wszelki wypadek oznajmiłam.
- Nasza królowa też tak miała na imię – Tao, był w szoku tym
co powiedziałam
- A jak wygląda? – Lu han wpatrywał się we mnie stanowczo i oparł ręce na udach
przejęty. Naprawdę wyglądał słodko
- Ma czarne do pasa włosy i ani jednego siwego – chłopcy się
na mnie patrzyli ze zdziwieniem, a ja mówiłam dalej – jasną cerę i niebieskie
oczy.
- A ma jakiś przedmiot który wręcz kocha? – Lay złapał mnie
za ramię
- Tak, jest to naszyjnik który przedstawia drzewo, a na jego
tle jest księżyc. Bardzo go lubię i nawet ona powiedziała mi że kiedyś go da.
- To prawda. Jest to naszyjnik prawdziwych królowych. Zawsze
korona lśniła na głowie prawowitego władcy. Ten symbol jest na naszej fladze i
herbie. – D.O uśmiechnął się pewnie dlatego, że ucieszył się z tej wiadomości.
Przez kilkanaście następnych dni, opowiadali mi długą
historie, która opowiadała o nich, królowej i po części mnie. Była bardziej
rozwinięta od tej, którą mi opowiadał Kai. Zdziwiło mnie to prawie tak bardzo
jak „pojawianie” się jego między budynkami. Niby
Ja jestem księżniczką?! Nie sądziłam, że moja mama mogłaby coś takiego
przede mną ukryć. Kochałam ją, a ona niby miała mnie okłamywać. Mogła w ten
sposób chcieć mnie ochronić. Ale przed czym?
Postanowiłam do niej pojechać i się przekonać. Przed tym jednak
powiedziałam o tym chłopakom. Chcieli koniecznie ze mną pojechać. Rozmawialiśmy długie godziny. W końcu
poczułam, że moje powieki się do siebie
kleją jak para kochanków.
By: Yoona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz