poniedziałek, 4 maja 2015

Jimin (BTS) "Kiedy niepotrafi inaczej żyć"





Uwaga: Scenariusz inspirowany teledyskiem!
To dziwne,  ale wymyśliłam go w wannie XD.

Poprawiona wersja. 


 * - ***/*** - zmiana narratora.
>>> i <<< - początek i koniec 
To właśnie miał być dzień, w którym to ja musiałam zerwać ze swoim ukochanym. Przerażała mnie myśl, że mogę już nigdy nie zobaczyć swojego słodkiego Jimin’a. Jednak to było konieczne. Miałam debiutować w nowym zespole z pod skrzydeł TS Entertainment. Lecz oni nie mogli pozwolić mi na bliższe stosunki z konkurencyjną wytwórnia. To mogłoby (według nich) tylko zniszczyć reputacje wielkiego TS, jednego, z tak zwanego rdzenia koreańskich producentów. Więc postanowili dać mi ultimatum: póki nie zerwę z Jimin’em to nie zadebiutuje. Jakby było tego mało musiałam to zrobić w  co najmniej brutalnym (moim  zdaniem) sposobem. Tylko dlatego, że cała Korea o nas się przypadkiem dowiedziała.
Było to w dniu naszego pierwszego spotkania publicznego. A jeszcze dokładniej było to tak:

>>> 

Sobota. Dzień wielkich zakupów, na cały tydzień. Było to moje największe przyzwyczajenie, już od czasów kiedy mieszkałam w Polsce i mama wbiła mi do głowy to, że nie warto się z tym męczyć codziennie skoro można kupić najpotrzebniejsze rzeczy w jeden dzień ,a później przy okazji wracania z pracy coś potrzebnego od zaraz. |
Miałam w zwyczaju chodzenie do tylko jednego marketu, który był zaraz za rogiem i nie musiałam się zbyt męczyć, by być wypięknioną(jest takie słowo? XD). Wiec wyszłam z domu. Za niecałe 10 minut byłam na miejscu.
Wzięłam kilka butelek wody mineralnej, sok wiśniowy i jabłkowy (jakbym potrzebowała jakiejś odmiany), chleb, różne warzywa i owoce (lubiłam jeść je sobie wtedy, gdy ćwiczyłam lub kiedy na nic innego nie miałam ochoty. Taka przekąska :P), nie obeszło się też bez wzięcia mojego ulubionego ciasta, a także przysmaku czyli czekolady z orzechami tak małymi że trudno było je dostrzec. Podeszłam do regalu z czekoladami i różnymi produktami związanymi z nią. Niestety moja ulubiona znajdowała się na samym szczycie regału i nie mogłam w żaden sposób jej dosięgnąć. Przechodzący obok chłopak zauważył to i nie obeszło się bez jego pomocy. Ponieważ był tylko troszkę wyższy ode mnie, wziął  małą drabinkę stojącą niedaleko i  wyszedł na niej podając mi potrzebny składnik diety(XD). Podziękowałam mu za to pięknym uśmiechem.
- nie ma za co. Tak pięknym kobietom trzeba pomagać.
- kobieta? Człowieku ja mam dopiero 18 lat. – oburzyłam się.
-  w takim razie, źle myślałem biorąc cie za dwudziestopięciolatkę? - chłopak rozluźnił się widząc, że nie musi zachowywać dobrego dystansu od mnie. ( chodzi o zasady panujące w Korei i zasady mówienia do starszych osób. Coś jak dobre maniery.)
- tak! Lecz wybaczę ci ten błąd. Jestem Lea – dygnęłam jak rasowa księżniczka.
- Milo mi. Ja za to jestem Jimin. - uśmiechnął się uroczo.
- Chyba nie uwierzysz, ale wiem kim jesteś. Śpiewasz w zespole .... BT.... BTS.. tak. - chwilka namysłu wystarczyła, by nie wziął mnie za saseng.
- No trudno się wierzy, bo nie widzę byś spazmów dostawała lub czegoś w tym stylu- uśmiechnął się zadziornie.
- ponieważ moja przyjaciółka was zna i kocha. A ja porostu słucham i tańczę do waszych piosenek. - czułam się z siebie dumna.
- czyli nie jesteś nasza fanka?- zdziwił się i trochę zasmucił.
- no wiesz... kocham was jak wszystkie moje ulubione zespoły. Ale... wy, muszę przyznać, że macie coś w sobie że się oprzeć nie da. - również się uśmiechnęłam.
Zaraz potem za nami mrugnęło jakieś światełko co na początku trochę mnie oślepiło. Jimin też to zauważył i zareagował.
- o cholera. Znaleźli mnie. - chłopak się wzdrygnął i troszeczkę przestraszył.
- kto? Paparazzi? - jakbym nie znała odpowiedzi (Ironicznie)
- tak. Pewnie pomyśleli sobie coś i.... mam dla ciebie wiadomość... będziesz  na okładce jakiegoś pisemka plotkarskiego. - uśmiechnął się, gdy zobaczył moja skwaszona minę.
- ale ... kurde mogłam się jakoś ubrać. Co za pech.- dopiero, gdy to wypowiedziałam zrozumiałam, że to powinno zostać w mojej głowie.  - mianhe.
- nic nie szkodzi to zrozumiale. Ale skoro i tak jestem już twoim chłopakiem to dasz się zaprosić na kawę?
- ok. Ale musisz mi pomoc w zakupach i zanieść je razem ze mną do mojego domu. – mój wzrok na chwile udał się na spacer,  by spojrzeć na zakupy w koszyku. (jakby nogi miał)
- Arasso. Ruszajmy. - pełen energii przejął ode mnie wózek z zakupami.
Można było to uznać za naszą pierwszą randkę.

<<< 

Tak to było kiedyś lecz teraz po wspólnie spędzonych dwóch latach trudno jest wszystko zmienić. Przez ten czas stałam się i ja sławna, przez swojego przypadkowego chłopaka, a już po miesiącu tego najprawdziwszego i najprzystojniejszego chłopaka, miałam tylko i wyłącznie dla siebie.  Od samego poznania rozumieliśmy się bez słów, ale według mojej wytwórni to miało się szybko skończyć. Kariera zawsze była dla nas ważna jak i nasz związek. Teraz musiałam wybierać sama i nie miałam nikogo nawet przyjaciółki, która mnie zostawiła, gdy tylko dowiedziała się z mediów o tym, kto niby był w tamtym czasie moim chłopakiem, którym jeszcze wtedy nawet nie zdążył zostać.
Niby byli ukochani z BTS, ale oni chyba nie patrzyliby na to zbyt obiektywnie. Mimo że to był taki trudny wybór, a wytwórnia chciała przekabacić mnie na swoja stronę (o ile można tak to nazwać) to ułatwiła mi to w ten sposób: jak zerwiemy z Jiminem to zostanę przeniesiona do zupełnie innego miasta i tam będę miała ze swpim zespołem dorm. Nie chciałam się oddalać od swoich jedynych i najlepszych przyjaciół, lecz nie miałam wyboru.  Nieraz rozmawiałam z chłopakami o tym jak by postąpili gdyby musieli tak wybierać (cóż za zbieg okoliczności). Przydało się to teraz. Wtedy wszyscy mówili, że oczywiście  wybraliby sławę i  pieniądze. Ale czy w takiej sytuacji? Tego miałam się już nie dowiedzieć.
Do tej pory chodziłam w kółko po swoim ulubionym parku i tak sobie myślałam. Lecz jeszcze przecież nie wiedziałam jak powiem swojemu ukochanemu że wybrałam właśnie tą opcje. A już chciałam iść do niego z tą informacją. Nie jeszcze nie teraz - pomyślałam i usiadłam na drewnianej, czerwonej ławce miedzy dwoma klombami kwiatów.  

*

Musiałam tam długo przesiedzieć skoro słonce chyliło się w stronę horyzontu. Niespodziewanie zadzwonił mój telefon brzmiący jak jedna z twoich ulubionych piosenek BTS czyli N.O. Zawsze mocno lubiłam przesłanie tej piosenki jak i jej brzmienie.
Na wyświetlaczu pojawiło się tmoje ulubione zdjęcie Jimina, a także jego numer telefonu.
- Halo?
- Lea? Możemy się spotkać w parku za 10 minut? - słyszałam desperacje w jego glosie.
- Akurat tu jestem. Coś ważnego?
- Tak. Najważniejszego. - brzmiał nadzwyczaj poważnie. Czyżby tak udoskonalił swoje umiejętności aktorskie? Nie sądzę.
- W takim bądź razie czekam. Do zobaczenia Mini oppa. - zawsze tak się do niego zwracałam. Było to słodkie wyrażenie jego imienia. Czasem też, gdy chciałam się z nim podroczyć to mówiłam do niego Jinmin czego nie lubił. Paringi nie były w jego stylu, a czasem tez trochę go obrażały. Przecież nie każdy, kto przytuli swojego kolegę z zespołu to od razu jakiś znak jest, który brać się powinno tylko w jeden niepoprawny sposób.
Rozłączyłam się i spokojnie czekałam na nadejście swojego chłopaka. Zastanawiałam się także co chciał takiego ważnego ze mną załatwić? Przez czas czekania postanowiłam porozmyślać nad moim szczęściem. Padło dokładnie na nasze randki. Zawsze były wyjątkowe, a nawet jeśli chcieliśmy by były przeciętne to nam się to nie udawało, bo zawsze nas coś złapało. (rymik się znalazł^.^) Szczególnie pamiętałam jedną, która była najbardziej wyjątkowa z nich wszystkich, a raczej nietypowa. 

>>> 

Usłyszałam swój charakterystyczny dzwonek do drzwi. Byłam dziś umówiona na randkę z Jiminem. Puściłam się biegiem przez salon by dobiec do drzwi jak najszybciej. Nie chciałam tracić czasu, którego nie mieliśmy zbyt dużo ostatnio. Niestety jak na złość musiałam potrącić wazon po kochanej prababci. (była ona swego rodzaju moim mentorem. To był jej dom. Miała też domy w malowniczej Tajlandii jak i Japonii oraz sąsiadem jej był Wielki mur Chiński.) Podniosłam go i ustawiłam w miejscu, w którym byłby „bezpieczny”. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Zanim się obejrzałam to byłam przybita do zimnej ściany i czułam na swoich ustach jego usta.
Chwile później poczułam jak chłopak coraz namiętniej mnie całuje. Namiętniej niż kiedykolwiek.
- Tak dawno się nie widzieliśmy. – powiedział w przewie między całusami – Mówiłem Ci jak bardzo Cieszę się z tego, że mogę mieć przy sobie twoje usta… szyję… - po kolei wypowiadał każdą część mojego odkrytego ciała i składał po kolei na każdym z nich mokre ślady.
- Wiesz, takie rzeczy to raczej powinieneś robić w sypialni…   - powiedziałam zadziornie, a ten oczywiście chcąc zrobić mi na złość w pewnym sensie ściągnął z siebie czerwony krawat i zrobił tą swoją seksowną minę. – Mieliśmy iść do tej drogiej restauracji za rogiem? – zasmuciłam się.
- Wiem. Ale nie mieli miejsc na dziś i postanowiłem, że pójdziemy gdzieś indziej lecz jak tylko zobaczyłem moje bóstwo stojące tuż przede mną to się nie powstrzymałem, wybacz. – powiedział to tak szybko, że ledwo zrozumiałam.
- No dobrze, kochanie. Wybaczam. – zajęłam się ściąganiem z niego, marynarki, a później koszuli by odsłonić jego pięknie wyżeźbiony tors. Pozwolił mi na to.
- Czy nie powinnyśmy iść z tym do sypialni? – powturzył moje słowa, lubił to robić bo to mnie czasami wkurzało, a on lubił się ze mną droczyć.
Już miałam udać się w tamto miejsce na swoich nogach, ale przeszkodził mi w tym łapiąc za nadgarstek i przyciągając do siebie. Wziął mnie na ręce. – mogłam spokojnie po dotykać jego napiętych bicepsów. O dziwo sprawiało mi to przyjemność, mimo, że ja nigdy nie zwracałam na to większej uwagi u chłopaków, a tym bardziej u niego.
Oczywiście kiedy dotarliśmy na miejsce to od razu Jimin położył mnie na czarnej w czerwone kwiaty pościeli. Moja koronkowa sukienka znalazła się niedługo potem na ziemi wymięta na dziesiątą stronę, bo chłopak postanowił odsłonić sobie dostęp do jego ulubionej części mojego ciała – brzucha. Był płaski i  lekko umięśniony(tak kobieco). To przez te ciągłe ćwiczenia.
Zajmował się teraz nim bardzo długo robił na nim nieustannie malinki lub po prostu lizał co sprawiało mi niemałą przyjemność.
Niestety długo to nie potrwało. Zadzwonił dzwonek do drzwi, znów. Tym razem także wiedziałam kto to. Umówiłam się z V i Kookiem na oglądanie nowego filmu jakiś tydzień temu. Nie ukrwałam, że o tym na śmierć zapomniałam.  Przeprosiłam Miniego i zakładając szlafrok i poszłąm otworzyć. W drzwiach stały te osoby, o których przed chwilą wspomniałam. Zauważając części garderoby Jimina jak i również mój ubiór chłopaki chcieli się wycofać i zrezygnować z filmu. Nie pozwoliłam im na to. Obiecałam im to wcześniej, a ja zawsze dotrzymywałam słowa.
Skończyło się na tym, że oglądaliśmy film wraz z Jiminem i tak skończyła się nasza randka, z której w duchu byłam zadowolona.

<<< 

Z Letargu obudziło mnie wołanie.  Był to mój chłopak biegnący z "bananem" na twarzy. Uśmiechnęłam się podświadomie na jego widok.
Chwilę później już siedział obok mnie.  
- Kochasz mnie Lea? Tylko odpowiedz szczerze, proszę. – zdziwiłam się na jego pytanie, i trochę zasmuciłam.
- Jak nikogo na świecie, kochanie. Jak możesz tego jeszcze nie wiedzieć. – pogłaskałam go zewnętrzną stroną dłoni po policzku. Przymknął oczy.
- Ale czy na tyle, żeby za mnie wyjść? – klęknął wyciągając z kieszeni małe czerwone puzderko. W nim zaś był pierścionek z prawdopodobnie białego złota (podobno najdroższe). 
Byłam wtedy szczęśliwa, uśmiechałam się i chciałam odpowiedzieć twierdząco, lecz nie mogłam. 
- Nie mogę, kochanie...  Wybacz... – z oka poleciałam mi samotna łza.
- Jak chcesz się namyślić to dam Ci tyle czasu ile będziesz potrzebowała.
 -Nie o to chodzi skarbie… - coraz bardziej próbowałam się uśmiechać. Nie wychodziło, a on to widział. – ja….ja… - nie dałam rady uciekłam.
Biegłam przez cały park, a on za mną. Chwilę później się zorientował co właśnie zrobiłam. Chciał słyszeć wytłumaczenie. Nie było dane mu go usłyszeć. Przez przypadek wpadłam pod koła samochodu. Poobijana leżałam na ulicy.
Straciłam przytomność.

***/***

Widziałem jak ucieka. Chwile później zrozumiałem, że to nie był żart. Biegłem za nią. Chciałem usłyszeć wytłumaczenie jej zachowania. Wybiegając z parku wbiegła prosto pod samochód. Kierowca zatrzymał się lecz za późno. Zadzwoniłem po karetkę, jak najszybciej się dało. Niestety ratownicy nie mogli nic pomóc. Ona leżała martwa na moich kolanach. Jak mogłem do tego doprowadzić? Jak?

*

Do końca dnia siedziałem przy jej zakrytym ciele czekając jak się obudzi.  Nie doczekałem się.
Pod koniec dnia Rap Mon przyszedł po mnie. Chciał mnie doprowadzić do porządku, ale mu się nie udało.  Obwiniałem się o jej śmierć. Kto inny mógł zawinić. Tylko ja. Chłopaki wmawiali mi, że to nie moja wina, ani nie powinienem się obwiniać, bo Lea sama wpadła pod ten samochód.
Mimo to kilka miesięcy siedziałem godzinami w pokoju, do którego nie miał dostępu nawet jeden promyk światła. Chłopaki przynosili mi jedzenie. Najwięcej ile mi się wtedy do żołądka zmieściło to  ¼ z tego co przynieśli. Nawet na pogrzeb nie poszedłem. Wytwórnia mi nie pozwoliła. Co najwyżej wysłali człowieka z  kamerą bym mógł mentalnie tam być. Nie znieśliby tych ciągłych pytań kim była dla mnie Lea.
Tamta sprawa z nią jako dziewczyną dawno ucichła, jak tylko umarła. Ja wraz z chłopakami nie mieliśmy od tamtego czasu comebacku tylko i wyłącznie przez moje słońce, w gwiazdozbiorze mojego umysłu. Wyglądałem okropnie z podkrążonymi oczami i nie zdrowie wyglądającym odcieniem skóry.
Pewnego dnia do mojego pokoju wszedł Jin. Przyniósł mi jedzenie.
- Jimin, proszę, Nie możesz tyle tu siedzieć. Musisz wyjść i musimy w końcu nagrać piosenki do nowego albumu. Wszystko jest już gotowe.
- Ale ja nie jestem, słyszysz? – to było moje pierwsze zdanie wypowiedziane od pięciu miesięcy, od tego feralnego dnia.
- Musisz się pogodzić z jej śmiercią. Nie wróci. Ona na pewno chciałaby byś był szczęśliwy.
- Ale bez niej to niemożliwe. – wydusiłem przez spierzchłe usta.
- Chociaż spróbuj. Chłopaki od jakiegoś czasu czują się przez ciebie źle.
Zgodziłem się tylko dlatego, aby dali mi już spokój.

Nagrałem ostatnią partie w piosence z naszego nowego albumu.  Wyszło nawet dobrze. Teraz czas na układ do nowej piosenki.  Dałem rade.

*

Wróciliśmy do dormu po długim treningu. Jako ostatni wchodziłem do toalety się wykąpać.  W jedynie białej, długiej bluzce na grubych ramiączkach usiadłem w pustej wannie. Odkręciłem kurek, z której leciała lodowata woda. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły, a wystarczyło tylko być  samemu.
Zauważyłem też ostatnie chyba zdjęcie mojej dziewczyny i mnie, w tym domu. Poparzyłem się na nie. Nie mogłem uwierzyć, jaki kiedyś byłem z nią szczęśliwy.
Roztargałem zdjęcie na pół. Na jednej części  była ona, a zaś na drugiej ja. Część ze mną podpaliłem. (Zapalniczka leżała tam już wcześniej) Jej nie mogłem. Trzymałem się jej kurczowo. Woda zaczęła się wylewać. Jednak ja nie zakręciłem jej, była jak lód w czystej postaci, jak woda z oceanu arktycznego.  To miała być nauczka dla mnie za to, że doprowadziłem do jej śmierci. Zanurzyłem w niej[wodzie] także moją głowę w całości.  Nie martwiłem się o to, że nie mogę oddychać po prostu tam zostałem. 

***/***

- Widzieliście Jimina? – zapytał zatroskany Suga.
- Poszedł się wykąpać. Ale powinien już wyjść. Zobaczę. – J-hope też zaczął się martwić.
Podszedłem pod drzwi łazienki, lała się z pod nich woda. Była lodowata. Szybko wparowałem do środka pomieszczenia. Zobaczyłem jedynie ciemne włosy chłopaka wstające z wody. Niezwłocznie zadzwoniłem po karetkę. Powiadomiłem także chłopaków.
Wyciągnęliśmy jego zimne ciało z wody. W jego ręce zauważyłem zdjęcie. Wyciągnąłem je, była na nim Lea. Nie musiałem się domyślać, żeby wiedzieć co zrobił i dlaczego. Zbyt dobrze znałem jego zachowanie tuż po jej śmierci. Spędzałem z nim wtedy dużo czasu. Mimo to nie pomogłem.
Ratownicy robili co tylko się dało. Lecz on już odpłynął z tego świata. 

 By: Yoona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz