wtorek, 2 czerwca 2015

EXO, powers and me: Rozdział X "Kamienie chwały"





Przepraszam jak są jakieś błędy, których nie dostrzegłam. ^.^   Mam ostatnio bardzo trudny czas.


Słoneczny poranek mijał mi przy gorącej czekoladzie. A właściwie już prawie zimnej czekoladzie i  oczywiście obolałym od spania na  kanapie Baek'u u boku. Marudził od kąd tylko zobaczył mnie w drzwiach salonu. Ale dziś chyba nic nie mogło zepsuć mi humoru.  Cieszyłam się z tego, że już pięć osób się znalazło, ale również martwiłam się o resztę więc nie słuchałam nawet BaekHyun'a i jego narzekań.
Na balkon wszedł zaspany SuHo, który o drugiej nad ranem dopiero wrócił od tak zwanego lekarza. Wszystko się wyjaśniło jak i przyczyna złego samopoczucia została znaleziona. Do szczęścia brakowało mi tylko Sześciu  nieodnalezionych przez Kai'a chłopców. Jak na zawołanie do pokoju wparowało trzech zaspanych mężczyzn. To na pewno nie było exo, więc nie wiem kto to był. Długo nie czekałam na reakcje z ich strony. Przeprosili. Powodem ich wtargnięcia była wielka dziura w ścianie.  A kiedy zagotowana ze złości zapytałam grzecznie skąd ona się tam wzięła, kochany D.O wyszedł zza stojącego na baczność ChanYeol'a. Zdziwiona podeszłam do niego. Sprawdziłam machając ręką czy przypadkiem mi się to nie śni. Potem tylko przytuliłam mocno chłopaka i uderzyłam lekko w ramie pytając co się stało, że on nas tu znalazł. Opowiedział prawie całą historię swojego pobytu na ojczystej planecie. W trakcie jak opowiadał zdałam sobie sprawę, że jeśli ruszyłabym się o kilka kilometrów dalej od wcześniejszego domu to odnalazłabym go dużo wcześniej.
**
Nagle jak z nikąd przypomniałam sobie o murach przy których miałam się spotkać z Kai'em miesiąc po rozstaniu. Szybko pobiegłam do SuHo zapytać się ile już minęło.
- jakby był ten czas to bym cię informował. Wiesz. Termin upłynie za dwa dni. - oznajmił przestraszony lekko.
- Czemu masz taki wyraz twarzy. Co się stało?
- Mamy właśnie dwa dni drogi do tamtego miejsca. Musimy ruszyć jak najszybciej jeśli mamy zdążyć. - zaalarmował.
Bez zastanowienia krzyknęłam by wszyscy przyszli do salonu. 
Zaskoczeni wykonali moją prośbę i przerywając swoje zajęcia podeszli.  opowiedziałam im o tym co się działo i o tym że musimy szybko wyruszyć.
Po zakończeniu "zebrania" zebraliśmy się i ruszyliśmy.
Co chwila popędzałam jakby zmęczonych chłopców. "Czy tylko ja się denerwuje?" Zapytałam sama siebie w myślach. Nie mogłam się doczekać spotkania z Kai'em. Jednocześnie bałam się o to czy razem z nim będzie  ta pozostała 6. A może po prostu się zbyt tego boje, i jak będzie po wszystkim i okaże się że miałam racje to jakoś to naprawimy i zobaczymy co się zrobi. " nie martw się na zapas Mina. Nie teraz."
>>> 
Błądziliśmy już po tych dolinach co najmniej dzień. Bez przerwy na obiad czy nawet zwykły posiłek. To była po części moja wina bo to ja chciałam iść z jak najkrótszymi postojami. Okazało się, że zdążyliśmy wcześniej. Dzięki mnie. Lecz patrząc na polowe exo idącą za mną można było spodziewać sie wszystkiego. A mianowicie byli totalnie wycieńczeni i potykali się o swoje zmęczone nogi. Dziwnym trafem jakoś obchodziła mnie wtedy tylko wiadomość, że dotarliśmy do kamieni chwały. Tutaj właśnie się mieliśmy spotkać. Tak nazywano miejsce pod murami w tym miejscu. Odbyła się tu kiedyś walka, która zapoczątkowała długi okres pokoju na tej planecie. Usiadłam spokojnie z kanapką przygotowaną przez D.O tuż przed wyruszeniem. Wręczył każdemu po jednej bo tylko on (z exo) był w dobrej formie fizycznej. "Jak się zbyt dużo je, a nie ćwiczy lub chociaż chodzi to tak jest." Stwierdziłam w myślach. Uśmiechnięta zauważyłam dym w krzakach. Od razu spoważniałam. "Co to takiego?" Miałam przed oczami wizje spalenia się przez ogień, ale szybko odrzuciłam te myśl. Zauważyłam bujną czuprynę blond włosów. Oczywiście to nie był kto inny jak rozkapryszony Kris. Mimo, że sądził że go nie przywitam jak ukochaną małą kuzynkę to się mylił. Podbiegłam do niego jak dziecko do balonika i zaczynałam ściskać. Dobrze, że nie był tym balonem bo by zdążył pęknąć kilka razy. Przez ramię chłopaka zobaczyłam resztę zaginionych Exo i ucieszona wniebogłosy podbiegłam i wyściskałam każdego po kolei. Widać było ogromne zdziwienie na ich wszystkich twarzach. To samo przekonanie, że zmęczenie daje się we znaki mojemu chyba przegrzanemu mózgowi. Jednak kogoś z nimi nie było. Nie było Kai'a.
- Gdzie jest Kai? - rzuciłam gdzieś w otwartą przestrzeń.
- Spokojnie. Właśnie gubi strażników. - Chen próbował uspokoić moje serce, lecz tylko przyspieszył jego bicie.
- Jak to!? Sam?! – nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.
- Spokojnie Mina. On ma nad nimi przewagę. Moc Mina. MOC z nim jest. - zacytował oglądnięty, jeszcze na Ziemi, film.
W tamtym momencie poczułam dopiero swoje zmęczenie.
- Obudźcie mnie jak wróci. – rzekłam, a później zemdlałam.
Złapał mnie nie kto inny jak sam Kai. Dopiero co wrócił, a już mnie ratował. Spoko.

~~~
Ps. Wiem stare zdjęcia. Czyż one nie są leprze? 

By Yoona

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz