Przepraszam jak są jakieś błędy, których nie dostrzegłam.
^.^ Mam ostatnio bardzo trudny czas.
Słoneczny poranek mijał mi przy gorącej czekoladzie. A
właściwie już prawie zimnej czekoladzie i
oczywiście obolałym od spania na
kanapie Baek'u u boku. Marudził od kąd tylko zobaczył mnie w drzwiach
salonu. Ale dziś chyba nic nie mogło zepsuć mi humoru. Cieszyłam się z tego, że już pięć osób się
znalazło, ale również martwiłam się o resztę więc nie słuchałam nawet
BaekHyun'a i jego narzekań.
Na balkon wszedł zaspany SuHo, który o drugiej nad ranem
dopiero wrócił od tak zwanego lekarza. Wszystko się wyjaśniło jak i przyczyna
złego samopoczucia została znaleziona. Do szczęścia brakowało mi tylko
Sześciu nieodnalezionych przez Kai'a
chłopców. Jak na zawołanie do pokoju wparowało trzech zaspanych mężczyzn. To na
pewno nie było exo, więc nie wiem kto to był. Długo nie czekałam na reakcje z
ich strony. Przeprosili. Powodem ich wtargnięcia była wielka dziura w
ścianie. A kiedy zagotowana ze złości
zapytałam grzecznie skąd ona się tam wzięła, kochany D.O wyszedł zza stojącego
na baczność ChanYeol'a. Zdziwiona podeszłam do niego. Sprawdziłam machając ręką
czy przypadkiem mi się to nie śni. Potem tylko przytuliłam mocno chłopaka i
uderzyłam lekko w ramie pytając co się stało, że on nas tu znalazł. Opowiedział
prawie całą historię swojego pobytu na ojczystej planecie. W trakcie jak
opowiadał zdałam sobie sprawę, że jeśli ruszyłabym się o kilka kilometrów dalej
od wcześniejszego domu to odnalazłabym go dużo wcześniej.
**
Nagle jak z nikąd przypomniałam sobie o murach przy których
miałam się spotkać z Kai'em miesiąc po rozstaniu. Szybko pobiegłam do SuHo
zapytać się ile już minęło.
- jakby był ten czas to bym cię informował. Wiesz. Termin
upłynie za dwa dni. - oznajmił przestraszony lekko.
- Czemu masz taki wyraz twarzy. Co się stało?
- Mamy właśnie dwa dni drogi do tamtego miejsca. Musimy
ruszyć jak najszybciej jeśli mamy zdążyć. - zaalarmował.
Bez zastanowienia krzyknęłam by wszyscy przyszli do
salonu.
Zaskoczeni wykonali moją prośbę i przerywając swoje zajęcia
podeszli. opowiedziałam im o tym co się
działo i o tym że musimy szybko wyruszyć.
Po zakończeniu "zebrania" zebraliśmy się i ruszyliśmy.
Co chwila popędzałam jakby zmęczonych chłopców. "Czy
tylko ja się denerwuje?" Zapytałam sama siebie w myślach. Nie mogłam się
doczekać spotkania z Kai'em. Jednocześnie bałam się o to czy razem z nim
będzie ta pozostała 6. A może po prostu się
zbyt tego boje, i jak będzie po wszystkim i okaże się że miałam racje to jakoś
to naprawimy i zobaczymy co się zrobi. " nie martw się na zapas Mina. Nie
teraz."
>>>
Błądziliśmy już po tych dolinach co najmniej dzień. Bez przerwy
na obiad czy nawet zwykły posiłek. To była po części moja wina bo to ja
chciałam iść z jak najkrótszymi postojami. Okazało się, że zdążyliśmy wcześniej.
Dzięki mnie. Lecz patrząc na polowe exo idącą za mną można było spodziewać sie
wszystkiego. A mianowicie byli totalnie wycieńczeni i potykali się o swoje
zmęczone nogi. Dziwnym trafem jakoś obchodziła mnie wtedy tylko wiadomość, że
dotarliśmy do kamieni chwały. Tutaj właśnie się mieliśmy spotkać. Tak nazywano
miejsce pod murami w tym miejscu. Odbyła się tu kiedyś walka, która
zapoczątkowała długi okres pokoju na tej planecie. Usiadłam spokojnie z kanapką
przygotowaną przez D.O tuż przed wyruszeniem. Wręczył każdemu po jednej bo
tylko on (z exo) był w dobrej formie fizycznej. "Jak się zbyt dużo je, a
nie ćwiczy lub chociaż chodzi to tak jest." Stwierdziłam w myślach.
Uśmiechnięta zauważyłam dym w krzakach. Od razu spoważniałam. "Co to
takiego?" Miałam przed oczami wizje spalenia się przez ogień, ale szybko
odrzuciłam te myśl. Zauważyłam bujną czuprynę blond włosów. Oczywiście to nie
był kto inny jak rozkapryszony Kris. Mimo, że sądził że go nie przywitam jak
ukochaną małą kuzynkę to się mylił. Podbiegłam do niego jak dziecko do balonika
i zaczynałam ściskać. Dobrze, że nie był tym balonem bo by zdążył pęknąć kilka
razy. Przez ramię chłopaka zobaczyłam resztę zaginionych Exo i ucieszona
wniebogłosy podbiegłam i wyściskałam każdego po kolei. Widać było ogromne
zdziwienie na ich wszystkich twarzach. To samo przekonanie, że zmęczenie daje
się we znaki mojemu chyba przegrzanemu mózgowi. Jednak kogoś z nimi nie było.
Nie było Kai'a.
- Gdzie jest Kai? - rzuciłam gdzieś w otwartą przestrzeń.
- Spokojnie. Właśnie gubi strażników. - Chen próbował
uspokoić moje serce, lecz tylko przyspieszył jego bicie.
- Jak to!? Sam?! – nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.
- Spokojnie Mina. On ma nad nimi przewagę. Moc Mina. MOC z
nim jest. - zacytował oglądnięty, jeszcze na Ziemi, film.
W tamtym momencie poczułam dopiero swoje zmęczenie.
- Obudźcie mnie jak wróci. – rzekłam, a później zemdlałam.
Złapał mnie nie kto inny jak sam Kai. Dopiero co wrócił, a
już mnie ratował. Spoko.
~~~
Ps. Wiem stare zdjęcia. Czyż one nie są leprze?
By Yoona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz