Seria scenariuszy wzorowanych na MV
chłopaków powoli dobiega końca. Mam nadzieje że się podobały.
- Mega impreza dziś będzie Yonhee. - wykrzyczałam przez
zamknięte drzwi prowadzące do łazienki.
- Też tak sądzę. - dziewczyna również krzyknęła stojąc za
nimi.
Upiększałam właśnie swoją twarzyczkę.
Otóż właśnie dziś szłyśmy na pierwszą imprezę do nowego
klubu. My właśnie byłyśmy jednymi z tych dziewcząt, które nie mogły usiedzieć
na miejscu zbyt długo, więc obiecałyśmy sobie już w gimnazjum, że będziemy inne
niż przeciętne nudziary uczące się pilnie (nie chce przypadkiem nikogo urazić).
Uczyłyśmy się tak sobie, ale wynagradzała nam to popularność. Słynęłyśmy
głównie z naszego tańca. Nie raz już wrzucałyśmy do Internetu nasze filmiki na
których tańczymy, a jakby było jeszcze tego mało to byłyśmy zatrudnione jako
tancerki w Big Hit Entertainment. Bajka życie myślicie, lecz to życie ma inną
także stronę, a mianowicie chodzi o to że, nie raz musiałyśmy opuścić szkołę
dla treningów przez co miałyśmy problemy, no i oczywiście brak czasu na zajęcie
się sobą. Te imprezy były częścią naszego firmowego życia jak i prywatnego. Nie
mogłyśmy i nie chciałyśmy rezygnować z tej wymarzonej pracy przez co
wykonywałyśmy ich polecenia.
- chodźmy, bo się spóźnimy. - powiedziała Yonhee po czym zapięła
swoje butki na koturnie.
- już idę. Wiesz może gdzie są moje czerwone szpilki? -
zapytałam grzebiąc w pudełkach na buty na dnie szafy.
- ostatnio widziałam je na półce pod tymi zielonymi
adidasami. - pomogła.
Znalazłam je tam i założyłam na stopy po czym wyszłam przez
próg drzwi zamykając je na klucz.
Na miejsce dotarłyśmy i tak przód czasem. Wchodząc czułyśmy
się dziwnie. Miałyśmy wrażenie, że ktoś się na nas gapi. I dobrze sądziłyśmy,
ponieważ siedział niedaleko młody chłopak.
Kiedy chciałam podejść by zagadać to podeszli do niego
jacyś, sądząc po ubraniach i ogólnym wyglądzie, gangsterzy, więc nie miałam
odwagi podejść i zagadać do niego i się nie dowiedziałam od niego różnych
spraw. Cały późniejszy czas także patrzyłam się na niego.
Nadszedł czas na rutynową wizytę w toalecie. Kto po dwóch
ponad godzinach nieustannego picia płynów różnego rodzaju nie musi się tam
udać? Nie wiem, ale ten ktoś musi mieć bardzo mocny pęcherz.
Otwierając drzwi poczułam charakterystyczny zapach. Nie mam
zbytnio co opowiadać o tym co robiłam w środku, bo raczej każdy to bardzo
dobrze wie co i jaki rytuał się tam odprawia(mrocznie). Jednak kiedy miałam
zamiar wychodzić z pomieszczenia ktoś zastawił mi drogę. Był to ten sam chłopak
na którego się nie mogłam napatrzeć.
- Cześć, jestem Jeon Jeongguk, ale mów mi JungKook. -
oznajmił chłopak uśmiechając się do mnie.
- Hej, jestem _____. - chyba się zarumieniłam, bo czułam jak
mnie policzki palą. - Dlaczego wszedłeś do toalety damskiej? - zdziwiłam się.
- bo miałem ochotę Cię poznać. - kolejny raz się uśmiechnął.
Zaraz potem chłopak przybliżył się do mnie i przytulił mnie.
Do ucha szepnął mi...
- proszę, zaufaj mi i poddaj się temu co zaraz zrobię. To
sprawa życia i śmierci. Mojej śmierci. - czułam w jego głosie desperację jak i
coś znajomego. Tylko dlaczego?
Nic nie odpowiedziałam, bo przerwały mi jego usta. Nie wiem
dlaczego, ale poddałam się mu. Może to przez to co powiedział albo przez to co
ja przez ten krótki czas do niego poczułam. Przynajmniej sądziłam, że to krótki
czas.
Chłopak nie słysząc odmowy przeszedł pocałunkami niżej. Gdy
gościł na mojej długiej szyi. Czułam jak robił na niej mnóstwo malinek, ale to
nie koniec. Z tamtego miejsca postanowił zejść pocałunkami niżej, na dekolt. W
tamtym też momencie posadził mnie na szafirowym blacie, na którym na co dzień
mieściły się tylko i wyłącznie umywalki, a nie długonogie dziewczyny(heh). Było
mu zdecydowanie łatwiej i wygodniej, bo nie byłam wysoką osobą. Nie czekając
dłużej ściągnęłam jego koszulkę. Trochę czułam się skrępowana przez to, że z
dopiero poznanym chłopakiem.... (… tentego).
No i BUM. Chłopak szybko złapał mnie za rękę i pociągnął
szybko w stronę wyjścia. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Poddałam się temu.
Czemu ja zawsze muszę się poddawać. Pomyślałam.
Wylądowaliśmy pod jakąś latarnią obok starych garaży. Nawet
nie zauważyłam, że przez cały ten czas za nami szli ci sami ludzie o rozmawiali
z Kook'em w klubie. Byli coraz bliżej.
Kiedy byli dostatecznie blisko. To jeden z nich szturchnął
mojego kolegę tak, że upadł na ziemie, a ja wraz z nim.(bo przecież dalej
prowadził mnie trzymając za nią.)
- Chyba inna była umowa? Miałeś przelecieć dziewczynę i dać
nam wreszcie czas na... – nie dokończył bo trzeci mu przerwał.
- może przy tej „laluni” nic nie mów, bo się wścieknie, a ja
nie chce świadków. - zerknął na mnie.
- JA! Lalunia?! - krzyknęłam zupełnie zapominając o świecie
i o tym, kim oni byli.
- zostawcie ją w spokoju, to ja się z wami umówiłem. - leżał
dalej na ziemi.
- ok. Więc mały dostanie wpierdol tutaj i teraz przed swoja
dziewczyną. Nie chciał teraz, to nie będzie chciał już nigdy. - zaśmiał się pod
nosem, jego koledzy również.
JungKook próbował paktować z nimi. Widocznie mu się udało,
bo wynegocjował dzień życia. Ale zajęło mu sporo czasu, ponieważ przekładanie
to była jego specjalność i zawsze podawał gadkę, której celem było wypełnienie
listy rzeczy, które musi zrobić przed śmiercią. A oczywiście z tych tak zwanych
"łowców głów" były totalne matoły, czego mogłam się przekonać na
własnej skórze. Otóż ich komentarz na mój temat, na końcu (można powiedzieć
rozmowy) był totalnie idiotyczny.
Kookie pomógł mi wstać. Otrzepałam się.
- możesz mi powiedzieć kim oni byli i dlaczego miałeś mnie
przelecieć? - złapałam się pod boki zdenerwowana.
- przepraszam cię, ale już od roku się im wymiguje od
pobicia na śmierć. Jak chcesz to możesz wrócić do klubu. Jeszcze raz mianhe. -
zrezygnowany usiadł z powrotem na ziemi.
Nie mogłam go tak zostawić skoro nie był mi obojętny od
początku. Kucnęłam na przeciwko niego.
- to ja mianhe. To ty masz problem i nie wiesz jak go
rozwiązać. Pomogę Ci. - uśmiechnęłam się i podniosłam jego głowę łapiąc lekko za
pod brudek.
- jeśli Ci to nie
przeszkadza to możemy pójść do mojego domu, a nie na zimnie być. -
zaproponował.
Podałam mu rękę i powiedziałam krótkie "prowadź".
Ten się ślicznie uśmiechnął i ruszyliśmy.
Otwierając masywne, drewniane drzwi od swojej willi chłopak
przekonywał, a raczej próbował przekonać mnie do tego, iż nie jest, ani rodzice
jego, nie są bogaci. Zaraz kiedy weszliśmy dwie osoby stanęły przed nami.
Czułam się troszeczkę dziwnie i niespokojnie uśmiechnęłam się. Przecież było
grubo po północy, a on przyprowadza dziewczynę do domu.
- Dzień... a raczej Dobranoc panience. - odezwała się
uśmiechnięta mama chłopaka.
- Witam. Co państwo robią o tej porze i do tej pory. Można
wiedzieć.- jego tata aż się uśmiechnął.
- wiecie.... byliśmy na randce i zaprosiłem _____ do domu bo
nie chciałem zostawiać jej samej w domu kiedy jej rodzice wyjechali. - wymyślił
na poczekaniu.
- skarbie, ona jest dużą dziewczynką i da sobie rade. – jego
mama wstała z krzesła.
- mamo ale ja sobie nie dam. - objął mnie ramieniem. - _____
jest dla mnie wszystkim. Chce, aby spała
u mnie w pokoju.
- dobrze kochanie przecież to możliwie, nasza przyszła
rodzina. - jego mama uśmiechnęła się przyjaźnie i rozłożyła ręce. - może nam ją
przedstawisz?
- to ______. A to moja mama ............ i tata ...........
. Zapoznajcie się - prawie zaczął się śmiać z tej dziwnej sytuacji.
- witam i przepraszam, że w takich okolicznościach się
poznajemy. - udawałam jak widać udanie. (Heh)
Po całym zamieszaniu związanym z przyłapaniem mnie i Kook'a
na tak późnym wracaniu do domu (bo przecież jego rodzice nie mieli o niczym
zielonego ani nawet granatowego pojęcia) i rytuałach poznawczych(jest coś
takiego) udaliśmy się ostatecznie do jego pokoju. Mimo, że jego rodzice mieli
wątpliwości, czy pozwolić nam na to, by spać w jednym łóżku, to zdołaliśmy ich
jakoś przekonać. Jednak Jeon miał wątpliwości. Ja jednak miałam zamiary
dotyczące dzisiejszej nocy, których za żadne skarby świata nie chciałam
zaprzepaścić.
Usiadłam na łóżku, na którym leżał chłopak, już w
śnieżnobiałym, puszystym szlafroku. Ręką zaczęłam miziać (xd) jego łydkę. Kiedy
to robiłam on chyba się spiął, bo jego wyraz twarzy się zmienił, jak i dostał
gęsiej skórki. Nie wytrzymałam i odezwałam się pełna nadziei jak i uczucia,
które nie dawało mi spokoju.
- skoro i tak jesteśmy parą według twoich rodziców to może naprawdę...
- zrobiłam krótką pałzę, by dać się mu namyślić. Nie zapominajmy, że nadal
miziałam jego nogę swoimi opuszkami palców.
Długo nic nie odpowiadał, ale w końcu chyba się zgodził po
jego ślicznym uśmiechu.
Wtedy sobie przypomniałam.
To jego znałam w przedszkolu i podstawówce. To była moja
pierwsza miłość jak i najlepszy przyjaciel. Często nawet odwiedzałam go i
zostawałam na noc przez to że do późna gadaliśmy.
- wiec się domyśliłaś.? - zapytał chociaż znał odpowiedź.
Poczułam nieodpartą chęć zasmakowania jego ust. Kolejny raz
tego wieczoru zagłębiłam się w jego słodkich ustach. W tym momencie siedziałam
na jego udach pieszcząc jego usta swoimi, jednocześnie próbując odwiązać jego
szlafrok. Wiedziałam, że pod nim ma tylko bieliznę. Taki był jego kiedyś
zwyczaj i jak zobaczyłam później nic się nie zmieniło. Rękami błądziłam po
odsłoniętym już torsie nadal na nim siedząc. Niestety ja byłam osobą, która nie
lubiła dominować, więc szybko sprawiłam, że to JungKook unosił się nade mną (
co on latać umie?) obcałowując moje obojczyki. Tym razem powstrzymał się od
robienia malinek, bo zwyczajnie nie było tam już miejsca. (Dziwne że jego
rodzice nic nie zauważyli, kiedy obejmowali mnie w geście przyjaźni. ) Tym
razem także nie oparł się pokusie i poszedł dalej…. (.. Haha myśleliście że
będzie opis? Nie tym razem. ^.^..)
Obudziłam się wypoczęta jak nigdy wcześniej. Pierwsze co
zobaczyłam to plama krwi na pościeli. -No pięknie. - powiedziałam cicho. Albo
dostałam w nocy okresu lub wczoraj zostałam rozdziewiczona. Odpowiedź była
prosta dla kogoś, kto wiedział co się działo wczoraj. Ja nie miałam tej wiedzy
głównie przez to, że wypiłam sporo w trakcie imprezy w klubie, a także
poprawiłam pijąc jakieś podejrzane wino z Kookiem. Wyjął je z barku i mimo tego,
że się obawiałam to napiliśmy się, bo nic innego nie było, a nas suszyło. (RYMIK
TIME!)
Wtedy zauważyłam, że mego księcia nie ma obok mnie.
Zadzwonił mój telefon. Był to otóż mój książę.
Do tej pory byłam lekko skacowana i podpita, lecz słowa
Chłopaka sprawiły że momentalnie wszystkie te objawy zniknęły. Pojawiło się zamiast
tego przerażenie i złość. Jeon podał mi przez telefon miejsce, w którym się
znajdował, a ja ubrałam jakieś pierwsze leprze szmaty na siebie i ruszyłam do
tamtego miejsca. Na szczęście było to niedaleko. Ujrzałam jak chłopak leży
podparty głową o garaż. Z jego ust lała się krew jak i z większości jego
poobijanego ciała. Przestraszona zadzwoniłam po karetkę. Przyjechała, ale za
późno. Nie dało się noc poradzić. Umarł.
***
Siedzę właśnie na komisariacie i opowiadam jak do tego
doszło. Sprawców dawno złapali, ale ja czuje w kościach, że coś jest nie tak.
Ps. Wybaczcie za końcówkę. Pisałam ją bardzo późno i obejrzałam
dużo tzw. Bomb BTS wcześniej więc nie hejtujcie pls.
By Yoona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz