wtorek, 15 września 2015

B.A.P & BTS "Przeprowadzka"





To jest ten długo wyczekiwany scenariusz. Mam szczerą nadzieję, że wam się spodoba i oczywiście napiszecie swoje zdanie w komentarzu na dole. ^.^ 

        TS Entertaiment. Jeden z liderów wśród wytwórni płytowych w Korei.  Utrzymująca się od lat na drugim miejscu i promująca, jak i większość konkurencji, wytrwałość w dążeniu do celu. Ludzie są tu wspaniali, kocham ich wszystkich i każdego z osobna. Taaa… GÓWNO PRAWDA! Jestem tu tancerką od dwóch lat i wiecie co, te wszystkie próby, układy, teledyski i w ogóle cały ten szajs to taka męczarnia, że żyć się odechciewa. NAPRAWDE! A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ta wytwórnia robi z ciebie pieprzonego masochistę, bo choć męczysz się i wyciskasz siódme poty, aby usłyszeć „Pięknie, cudnie, wspaniale, ale musisz jeszcze DUŻO ćwiczyć…” to i tak cieszysz się jak głupi z możliwości realizowania swych marzeń. No ale wracając… tak, jestem jednym z tych idiotów, a moje szczęście z możliwości bycia nim, nie zna granic.
         Jestem zwykłym pracownikiem więc tańczę tam gdzie mnie przydzielą, choć najbardziej lubię współpracować z boysbendem B.A.P . W ciągu tych kilku lat to z nimi najczęściej pracowałam, pewnie dlatego, że jakimś nieznanym mi sposobem zostałam „tymczasowo” zakwaterowana u nich w dormie. Zaprzyjaźniliśmy się, w końcu kto by tego nie zrobił, kiedy mieszka z kimś już taki szmat czasu. Niestety dobre rzeczy zawsze kiedyś się kończą i chyba nastanie to szybciej niż sądziłam…
*
- Co?! Teraz chce mi Pan zmienić lokum. Zbieraliście się do tego dwa lata i nagle, kiedy ja już się w pełni zadomowiłam, wy chcecie, abym się przeniosła i to jeszcze nie tylko do innego mieszkania, ale i do innej wytwórni?! Phi… też mi coś, wasz system jest zniewalająco szybki, jak ślimak w piaskownicy.
- Mianhe , ale u nich jest miejsce i potrzebują kogoś takiego. Możesz pomyśleć tak, że nie opuszczasz nas, tylko idziesz do wytwórni powiązanej z nami, w której masz większe szanse zaistnieć na scenie. W końcu Big Hit jest podobny.
- No dobrze, ale to oznacza przeprowadzkę. Niby u kogo ja teraz będę mieszkać? Gdzie?
-  Na razie masz zajmować pokój u chłopaków z Bangtan Boys.
- Ale co ja powiem B.A.P?
- Nie wiem to twój problem. Ja muszę już iść, ale na pewno się z tobą skontaktuje. – mężczyzna odwrócił się na pięcie i odszedł tym samym wypuszczając powietrze z ust. Wiedziałam, że chętnie się mnie, w końcu pozbył. Byłam dla niego zbyt wielkim wyzwaniem. Nie lubiłam słuchać głupot i przez to byłabym nie raz wyrzucona, gdyby nie kochane B.A.P, które zawsze się za mną wstawiało i oprócz tego, oczywiście mój niespotykany talent.

*

Mieli się ode mnie dowiedzieć o moim „przekwaterowaniu” lub inaczej, przeniesieniu do innej wytwórni. Z tego co wiedziałam i się domyślałam to, że nie będą zadowoleni.
Podeszłam do drzwi swojego dotychczasowego dormu i zapukałam. Nie musiałam z reguły tego robić, bo przecież miałam klucze, ale musiałam się, zacząć przyzwyczajać do tego typu wchodzenia. Czekało Mnie to przecież za niedługi kawałek czasu. Otworzył Mi uśmiechnięty Zelo. Zawsze traktował Mnie jak starszą siostrę mimo, że to ja byłam od niego młodsza. Może po prostu był przyzwyczajony do swojego najmłodszego stanowiska. Zawsze za to go lubiłam. Nie czułam się najmłodsza jak zawsze to było w rodzinie. Zdziwił się, że zapukałam, ale cóż, wpuścił Mnie do środka.
Chłopaki siedzieli w kole na podłodze wyłożonej milutkim dywanem. Grali w butelkę. Na tak zwane „prawda czy wyzwanie”. Lubiłam tą zabawę, choć była trochę dziecinna, ale czego innego się mieli spodziewać po najmłodszej z nich. Pomyślałam, że to bardzo dobra okazja, abym mogła powiedzieć o swoim wyjeździe. Usiadłam obok swojego tak zwanego ‘brata’ z drugiej strony siedział YoungJae, którego też bardzo lubiłam. 
Zaraz później wszedł do dormu JongUp, którego wcześniej zauważyłam, że nie było. Okazało się, że poszedł na zakupy, sam. Nigdy tego nie robił, ponieważ za dużo później było siatek i za ciężko by mu było. Wyglądał strasznie. Był prawie przygnieciony ciężarem siatek do samej ziemi. Wyglądało to śmiesznie, ale współczułam mu i podeszłam zabrać choć trochę, by mu ulżyć. Zanieśliśmy je do kuchni. Rozpakowaliśmy siatki i wszystko poukładaliśmy w odpowiednich szafkach. W momencie gdy  chowałam ostatni soczek do lodówki, do pomieszczenia wszedł, a raczej wparował i mnie przestraszył, DaeHyun. Spytał o zakupione rzeczy i o to czy są dobre. Zamiast odpowiedzi oczekiwał, że wyciągnę mu coś i zrobię swoją „specjalną” kanapkę właśnie dla niego. Odpowiedziałam przecząco i nawet zagrodziłam mu drogę do lodówki własnym ciałem. JongUp w tamtym czasie opuścił dyskretnie kuchnie. Zaraz potem Bang Yong Guk przybiegł nas rozdzielić. Jeśli chodzi o jedzenie to zawsze się dogadywaliśmy, a nawet czasami kłóciliśmy jeśli nie było go dość dużo.
„Rozdzielanie” nas było zadaniem lidera. Był już do tego przyzwyczajony. Nawet go to bawiło, wiedziałam to po tym jak się uśmiechał za każdym razem gdy to robił.
Wracając. Chłopak od razu próbował rozdzielić nas już leżących na ziemi. Gdy mu się to nie udało to postanowił nas podejść w perfidny sposób.
 Przechodząc do rzeczy…. powiedział, że menager idzie i że wygląda na złego, bardzo złego. My, oczywiście zawsze jakoś nie lubiliśmy go jeszcze bardziej wkurzać, więc natychmiast zaprzestaliśmy działań. (wiem, dziwnie to brzmi :P) Za to dowiedzieliśmy się niedługo później, że był to podstęp i popatrzyliśmy się na Bang’a jak by zabił nasze rodziny i chcielibyśmy zemsty. Za to on oczywiście widząc nasze miny od razu zaczął się śmiać, to było takie irytujące. Na początek wstałam i otrzepałam się z niewidocznego kurzu. Potem podeszłam do lidera i ostatecznie nie wiedziałam co zrobić(był przecież dużo o dużo starszy), więc tylko pacnęłam go palcem w ucho i wyszłam z pomieszczenia.
        Wpadłam zdenerwowana do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Wskoczyłam na łóżko i zaczęłam myśleć nad słowami menadżera. W mojej głowie wciąż przewijały się, coraz to nowsze, scenariusze rozmowy z chłopcami. Większość opowiadań, które czytałam, z taką sytuacją w tle, zawsze kończyły się morzem łez. O dziwo częściej ze strony odchodzącego, lecz i porzuceni nie pozostawali bierni. Nagle usłyszałam ciche, acz pewne, pukanie. Co prawda nie przejęłam się nim jakoś szczególnie, choć przyznam, że dzięki niemu powoli wracałam na ziemię.
- O kurcze, chyba się zawiesiłam. – powiedziałam cicho i mimowolnie spojrzałam na zegar, wiszący, nad komodą w drugiej części pokoju. Przestraszona późną godziną próbowałam się zwlec do łazienki, ale miękki materac i pachnąca kwiatami pościel skutecznie utrudniły mi zadanie.
Słysząc ponowne uderzenie w drzwi, tym razem mocniejsze, krzyknęłam obojętne „proszę”.
Tak szczerze, to nie miałam pojęcia kto zakłóca mój spokój…?! Pukanie do drzwi było charakterystyczne dla każdego z zespołu, gdyż wszyscy sądzimy, że szanowanie czyjejś prywatności to podstawa. Co prawda, każdy ma swój sposób na robienie „puk, puk”, ułatwia to sprawę …nie, poprawka …to zazwyczaj ułatwia sprawę, gdyż przy moim aktualnym braku skupienia na świecie zewnętrznym, trudno mi było określić, którego z chłopców za chwilę ujrzę.
        Drzwi lekko się rozchyliły, a zza nich wyjrzała dość bujna, hebanowa czupryna, której grzywkę zdobiło blond pasemko. Po tych niesfornych kosmykach, zorientowałam się, któż to mnie odwiedził, jednak gdy moje oczy spotkały się z jego radosnym spojrzeniem, zyskałam pewność, że to mój "braciszek". Nawet mnie nie pytajcie dlaczego go tak nazywają lub raczej nazywamy, bo sama nie jestem pewna. Wzdrygnęłam się na swoją myśl.
- Świetnie. Teraz jeszcze gadam sama ze siebie lub do tłumu w mej główce. Boże… jakbym była postacią z jakiegoś fanfiction! - szeptałam pod nosem niezrozumiale, przez co Dae patrzył na mnie jak na wariatkę. Na szczęście tylko przez kilka sekund, ponieważ do tego czasu zdążyłam się otrząsnąć z letargu.
- Co cię do mnie sprowadza, oppa?- zapytałam, patrząc na niego z pod grzywki, lekko się uśmiechając. Oczywiście nadal pokładałam się po łóżku, teraz jednak robiąc miejsce chłopakowi.
- Chcę z tobą porozmawiać na temat wcześniejszych wydarzeń. – odpowiedział, odwzajemniając uśmiech i siadając koło moich nóg, które miotały się po poduszkach, bo przecież po co leżeć normalnie skoro można na opak, prawda…?
        Oparłam twarz na dłoni patrząc na jego profil. On natomiast skierował wzrok na duże okno, będące naprzeciw tych ślicznych tęczówek. Chwila niezręcznej ciszy i ponowienie konwersacji…
- Wiem, powinnam przeprosić Bang’a. W końcu młodsza jestem.
- Ale mi nie o to chodzi…. A poza tym Hyung nie ma Ci tego za złe.
- A o co ci  w takim razie chodzi? – zrobiłam najbardziej zdziwioną minę jaką umiałam.
- Wiem, że coś Cię gryzie Meg. Powiedz dziadziusiowi. – uśmiechnął się natychmiast patrząc prosto w moje niebieskie oczy.
Trochę mnie to speszyło, ale zdołałam powstrzymać się od rumieńców. (tak się da?)
- Troszeczkę za młody na dziadziusia, ale OK. Będziesz zły jak Ci powiem, a chłopaki później jak dowiedzą się, że pierw tobie powiedziałam.
- Ale o co chodzi. – zmieszał się – Meg…… - trochę przestraszony nagle przysunął się do mnie i  mnie objął.
- O to, że przenoszą mnie do innej wytwórni jak i innego dormu. Prawdopodobnie od teraz nie będziemy się zbytnio widywać. Wasz menager powiedział, że tam mam większe szanse zaistnieć. No cóż , ja nie mam wyboru. Muszę. 

*>>*

- Ale jak to przenoszą Cię? Nie mogą. Jesteś z nami. – Wykrzyczał prawie przez łzy Zelo. Jestem, a raczej byłam z nim blisko przez te kilkanaście miesięcy. Choć może nie aż tak jak z DaeHyun’em.
Powiedziałam im to zaraz po tym, jak oznajmiłam to Dae. Kazał mi to zrobić, ponieważ jakby był na ich miejscu też chciałby wiedzieć. A więc miałam ułatwione zadanie, lecz nie do końca.
Zdążyłam ich dopiero co pokochać, a już mnie chcą pozbawić tego szczęścia. 

***

  Dwa tygodnie później byłam gotowa do przeprowadzki. To znaczy spakowałam cały swój dobytek w zaledwie trzy walizki. Jako dziewczyna miałam bardzo mało rzeczy, ale jak typowa „chłopczyca”, która w głowie ma tylko taniec i najbliższych przyjaciół, to nie lubiłam chodzić do różnych sklepów z ciuchami jak i butami co wiązało się z małym dobytkiem, a dużą sumą pieniędzy w kieszeni. Co prawda nie musiałam oszczędzać, lecz mimowolnie chciałam. Nie byłam przyzwyczajona do wydawania dużych ilości pieniędzy na tak zwane bzdury, tylko wtedy kiedy miałam jakąś większą potrzebę lub chęć na coś dobrego.
Wsiadając do taksówki stojącej naprzeciwko wyjścia z budynku, miły taksówkarz schował moje walizki do bagażnika i dał parę minut żeby się pożegnać. Mimo, że mam świadomość tego, że będę mogła się z nimi widywać to przez moje jak i ich treningi będzie to skutecznie utrudnione przez ich menagera.
Szczerze mówiąc długo nam zajęło pożegnanie się, ale w końcu skończyliśmy i ku uciesze menagera jak i taksówkarza wsiadłam do auta i odjechałam, a tym samym Pan „Ważny” w końcu się mnie pozbył. Według niego byłam tylko przeszkodą w karierze chłopaków.
Dokładny adres wytwórni do której się przenosiłam, miałam zapisany na małej, żółtej karteczce, którą trzymałam kurczowo w ręce. Nie chciałam jej zgubić, ponieważ nie wiedziałam czy poprzedni przełożony dał by mi go jeszcze raz. 

*>>*

Wysiadając zapłaciłam człowiekowi, który mnie wiózł i odjechał. Stałam przed budynkiem, w którym mieściło się BigHit Entertainment. Nie wiem czemu ale jakoś zawsze darzyłam tą wytwórnie jakimś szczególnym uczuciem, które podchodziło pod zafascynowanie i szacunek. Czułam się dziwnie, gdy wchodziłam do środka i mówiłam o swoim przeniesieniu.
Dali mi identyfikator jak i powiedzieli, w którym miejscu mam się rozpakować i gdzie będę miała nowy dorm przez najbliższe pół roku jak nie więcej.  Jednak zanim udałam się do mieszkania postanowiłam zobaczyć na własne oczy tą imponującą salę do ćwiczeń BTS.
Przez ostatnie półtorej tygodnia zajmowałam się zbieraniem informacji na ich temat, by nie czuć się przy nich obco. Jednak gdy oglądałam ich „practice version” do niektórych piosenek w Internecie to zamierzałam zobaczyć tą salę, w której się tak dużo dzieję.  Jakoś sama polubiłam jej wnętrze przez ekran monitora. Ciekawe czy na żywo też tak będzie.
Weszłam do niej po długim czasie poszukiwania. W budynku było tak dużo sal do ćwiczeń, że trudno było mi się odnaleźć, ale ostatecznie znalazłam to co chciałam. Cała sala, jak od początku myślałam, mi się od razu spodobała. Zapragnęłam niezwłocznie w niej zatańczyć, czułam się tam jak we własnym domu i po prostu bezpiecznie(dziwne O.o).
Zrzuciłam niepotrzebne odzienie i zaczęłam się ruszać w rytm muzyki puszczonej z mojego telefonu. Nie zauważyłam nawet, jak przyglądał się mi pewien chłopak zza wpół zamkniętych drzwi.
Przestraszyłam się( tzn. wzdrygnęłam) widząc go w odbiciu lustrzanym.  
- Mianhe, że Cię przestraszyłem, ale chciałem potrenować. Wiesz, praca wymaga. – uśmiechnął się szczerze, ale słodko.
Był on ślicznym azjatą (a kim innym w Korei?) o krótkich czarnych włosach i brązowych oczach(a azjata to niby jak wygląda?) i oczywiście prześlicznym uśmiechu. Nazywał się Jeon JeongGuk, a jego imię sceniczne to po prostu JungKook. Jak się okazało i co poczęści już wiedziałam był jednym z Bangtan Boys. To z nim miałam mieszkać, oczywiście nie tylko. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć on po prostu podszedł do mnie i przywitał się. Chyba wiedział kim jestem. Raczej BigHit  nie zostawili by ich w niewiedzy do końca tak jak wcześniej miałam to z TS i B.A.P. Za to właśnie kochałam tą wytwórnie od początku.
Oprowadził mnie po całym budynku i powiedział  gdzie najczęściej będę przebywać podczas treningów. Potem zaproponował, pójście do pobliskiego mini baru. To tam BTS bardzo lubiło jeść posiłki jak i mieli tam swoją ukochaną „ciocię”. Zgodziłam się. A czemu by nie? – pomyślałam.

Kidy już dotarliśmy na miejsce, kobieta nie ukrywała zdziwienia. Zawsze przychodziła do niej cała siódemka, a teraz sam Kookie z dziewczyną. Podejrzewała nawet, że jestem jego dziewczyną, ale nic z tych rzeczy.
Gdy spożyłam swój posiłek uznałam tą właśnie panią za bardzo dobrą kucharkę. Podczas jedzenia czułam się jakbym była we własnym domu, i jakby gotowała mi własna mama. Po prostu niebo w gębie. Rozmawiałam z Kookiem i nie miałam ochoty ani nawet przez myśl mi by nie przeszło, że to takie miłe rozmawiać z idolem i nie zostać zaatakowana przez fanki. Po za tym bardzo dobrze rozmawiało mi się z nim. Kurczę znalazłam bratnią duszę czy mi się wydaje?
Po odłożeniu pałeczek instynktownie kiwnęłam głową do kucharki na znak, że mi smakowało. Zapłaciliśmy i wyszliśmy ciągle rozmawiając, mieliśmy bardzo dużo wspólnych zainteresowań i tematów do rozmów. Chłopak jednak musiał wreszcie poznać mnie z resztą zespołu, tak umówił się, jak się dowiedziałam podczas rozmowy, z ich menagerem. Ja o to nawet nie pytałam, bo najzwyczajniej w świecie mi nie wypadało. Wyszłabym na niemiłą. Mógłby pomyśleć, że go znielubiłam lub coś w tym stylu. Nie chciałam tego, bo naprawdę go polubiłam. 

*>>*

  Znalazłam się przed dużym budynkiem, a raczej blokiem. Szłam dokładnie za JungKookiem. Po przejściu jakichś kilku pięter dotarliśmy do brązowych drzwi. Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze i zaczął szperać między nimi by znaleźć ten właściwy, który otworzy zamek.
Kiedy w końcu znalazł to czego potrzebował wkroczyliśmy w świat pełny testosteronu jak i męskich perfum. Matko, myślałam, że zaraz tam padnę od tego smrodu(>w<) Przemogłam swoją nieśmiałość i podeszłam do okna chcąc je otworzyć. Oczywiście jakby było tego mało, nie mogło zabraknąć rzeczy porozrzucanych po całym mieszkaniu.  Przez to chcąc podejść do okna potknęłam się. Okazało się, że to był jeden z Bangtan Boys siedzący tam w poszukiwaniu weny do skończenia pisania piosenki. Tylko czemu akurat tu? – spytałam ciekawa.
- Bo wiesz… kiedyś mi się tu pojawiła i chciałem to powtórzyć. A tak w ogóle to jestem J-Hope. – przedstawił się, jak i odpowiedział po za tym wstał jak poparzony widząc, chcąc nie chcąc,  dziewczynę.
- A ja Megan, ale możesz mówić Meg. – uśmiechnęłam się przyjaźnie. – Mówił ktoś wam o tym, że dziś przyjadę?
- Tak, nawet z wielkim entuzjazmem. – Wysoki chłopak wszedł właśnie do pokoju. Wyglądał na tego różowego Jin’a. – Jestem Jin. Miło mi Cię, w końcu poznać Megan. – A jednak się nie myliłam.  – Mówią nam o tobie dobre dwa tygodnie. I przykro mi z powodu B.A.P. Słyszałem…. – urwał bo zrozumiał co właśnie mi powiedział.
- Czekaj…. Co ty, wy o mnie wiecie? – usiadłam z zamiarem usłyszenia szybkiej i wyczerpującej odpowiedzi. Oczywiście nie zapomniałam oblecieć wszystkich obecnych wzrokiem pełnym zakłopotania i lekkiej niepewności.
-  Prawie wszystko. Jin skrupulatnie oglądał twoje występy. Chcieliśmy Cię odrobinę poznać, tak jak ty pewnie nas, zanim byś tu przyjechała. – skąd on to wiedział? – Każdy przecież nie lubi przyjeżdżać do kogoś zupełnie obcego z zamiarem goszczenia u niego przez długi czas. A tak w ogóle to jestem Rap Monster inaczej Kim NamJoon. – nie zapomniał o przyjaznym uśmiechu skierowanym do mnie.
Już wtedy czułam się w jakiś sposób dla nich warzna. Chcieli mnie poznać, a dobrze wiedziałam, że byli na tyle zajęci jak są cały czas to trudno było im znaleźć chwilkę na „poznanie mnie” oglądając różne filmiki i czytając lub pisząc z B.A.P kiedy i oni mieli chwilkę. Chociaż każdy kiedyś się pomylić musi.
Pomogli mi się rozpakować i niedługo później udaliśmy się na pierwszą próbę do sali ćwiczeń. Wbrew pozorom gównie tańczyliśmy i męczyliśmy się, ale nie było tego po nas widać. Pełni dalszej energii poszliśmy do pobliskiej budki kupić sobie bubble tea. Kochałam ten napój jak żaden inny na świecie z wyjątkiem koreańskiej tradycyjnej herbaty. Fascynował mnie sposób jej przygotowywania więc pewnego dnia Suga zaprosił mnie do wspólnej herbatki serwowanej przez wynajętą panią. Byłam poczęści zdenerwowana bo w końcu musiał jej zapłacić z pieniędzy, których ja nie chciałam, żeby wydawali na tak zwane głupoty. Mimo, że nie uznawałam tego za głupotę to nie musiał tego dla mnie robić, a jednak zrobił i to za własne pieniądze. Było to dla mnie pierwszym znakiem ich przyjaźni.
Drugi mnie po prostu oczarował. A mianowicie, chłopaki dowiedzieli się niewiadomo z kąd o tym kiedy obchodzę swoje urodziny (których ja sama ze sobą nigdy nie świętowałam) i nagrali dla mnie życzenia, aby później pokazać je na telebimie na ich jednym z fanmeetingów. Nie wiem czemu Big Hit się na to zgodził, ale jak później zostałam poinformowana, to legalnie zrobione nie było. Mimo, że musiałam tłumaczyć się ostro przed organizatorami i samym menago Bangtan to było to warte. Wtedy wiedziałam, że nie żałuje wydostania się z TS, ale B.A.P dalej ciążyło na moim sercu i to, że nie miałam ani czasu ani ich nowego adresu. Okazało się też, że ich telefony zostały zmienione i nie miałam z nimi jak się skontaktować. Bez wiedzy którego kolwiek z zespołu płakałam po nocach za moimi przyjaciółmi.

*>>>*

Po jakichś dwóch miesiącach miałam wszystko obcykane jak w zegarku. Dokładniej?... wiedziałam gdzie się znajduje wszystko czego na co dzień potrzebowałam w siedzibie i oczywiście dormie. Dzięki mnie to mieszkanie wyglądało dobrze, a przynajmniej o tyle, że robiłam pranie, sprzątałam i co ważniejsze nauczyłam ich wkładać brudy do kosza na takie rzeczy. Lecz dla mnie najważniejsze było to, że zyskałam ich zaufanie i przyjaźń. Pokochałam tych chłopaków prawie tak jak samo B.A.P z którymi nie widziałam się od bardzo dawna. Było tak, w pierwszy miesiąc prawie codziennie rozmawiałam z przynajmniej jednym z nich, ale potem wszystko się zepsuło, przez utrudnienia z komunikacją i dlatego, że znalazło się miejsce dla mnie w zespole. Tak, jak mówił Pan „Ważny”: „Tam masz większe szanse zaistnieć” i tak też się stało. Nie lubiłam tego gościa, to prawda, ale także dziękowałam losowi, że przyprowadził mnie do takich prawie idealnych ludzi jakimi można by nazwać Bangtan Boys. Dla mnie to byli nie tylko głupkowaci idole (nie chce ich przypadkiem obrazić, bo też ich kocham, co pewnie bardzo dobrze wiecie ;)), ale także przyjaciele, na których mogłam liczyć. Nie mogę się też przyczepić do ich najlepszego menager’a jak  i choreografa, który także mi pomagał w opanowaniu kroków tanecznych i czasem potrafił doradzić w pewnych sprawach. To dzięki niemu potrafiłam opanować mój gniew co do tamtej pory było moją największą wadą.
Ale wróćmy do rzeczywistości, która potrafi być czasem nieciekawa. 

*jakieś pół roku od przeprowadzki*

„Kochanie, nie mogę pozwolić sobie na dłuższe spotykanie się z trainee skoro debiutowałem prawie trzy miesiące temu. Przepraszam, ale zrywam z tobą. I jeszcze jedno, nie łudź się, że wrócę do ciebie, bo mam inną sławniejszą dziewczynę.”
To były słowa, przez które nie mogłam spać, jeść ani nie miałam siły trenować. Przeze mnie mój zespół musiał czekać na debiut już długi czas. Wypowiedział je mój już były chłopak Lee SeokLin. (jeśli przypadkiem znacie takiego piosenkarza to ja w żadnym wypadku nie chciałam go obrazić. Wiecie każde imię może być przypadkowo zajęte.). To był po prostu kawał idioty i drania, przez którego dostałam anemii. Dostał za swoje od Jimin’a, V’sia i Kookiego. Przez nich na rozdaniu nagród siedział z podbitym okiem i skręconą kostką. Nie wniósł oskarżenia przez to, że wiedział o tym jak bardzo lubi mnie BTS i o konsekwencjach mojego złamanego serca. Z resztą chłopaki go nawet raz czy tam dwa razy ostrzegali przed tym co się stanie w takim wypadku.
Pogodziłam się z tym faktem. Nie potrzebne było mi to co się stało SeokLin’owi, ale może dzięki temu szybciej się pozbierałam? Tego się prawdopodobnie nie dowiem. 

**Co ja mam więcej wam pisać? Po prostu kocham chłopaków i chce dla nich jak najlepiej, zresztą  jak pewnie każda A.R.M.Y czytająca mojego bloga i nie tylko. Może to dziwne, ale pewnie BABYZ które to przeczytały z myślą, że to będzie gównie o B.A.P się zawiodły, lecz jeśli byście tego chciały to możecie pisać z kim byście chciały scenariusze zobaczyć, a ja postaram się jak najlepiej spełnić wasze oczekiwania. I myślę, że przemyślę bardziej każdy scenariusz zanim go opublikuję.**

Dziękuję za uwagę: Yoona


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz