To
jest ten długo wyczekiwany scenariusz. Mam szczerą nadzieję, że wam się spodoba
i oczywiście napiszecie swoje zdanie w komentarzu na dole. ^.^
TS Entertaiment. Jeden z liderów wśród
wytwórni płytowych w Korei. Utrzymująca
się od lat na drugim miejscu i promująca, jak i większość konkurencji,
wytrwałość w dążeniu do celu. Ludzie są tu wspaniali, kocham ich wszystkich i
każdego z osobna. Taaa… GÓWNO PRAWDA! Jestem tu tancerką od dwóch lat i wiecie
co, te wszystkie próby, układy, teledyski i w ogóle cały ten szajs to taka
męczarnia, że żyć się odechciewa. NAPRAWDE! A najgorsze w tym wszystkim jest
to, że ta wytwórnia robi z ciebie pieprzonego masochistę, bo choć męczysz się i
wyciskasz siódme poty, aby usłyszeć „Pięknie, cudnie, wspaniale, ale musisz
jeszcze DUŻO ćwiczyć…” to i tak cieszysz się jak głupi z możliwości
realizowania swych marzeń. No ale wracając… tak, jestem jednym z tych idiotów,
a moje szczęście z możliwości bycia nim, nie zna granic.
Jestem
zwykłym pracownikiem więc tańczę tam gdzie mnie przydzielą, choć najbardziej
lubię współpracować z boysbendem B.A.P . W ciągu tych kilku lat to z nimi
najczęściej pracowałam, pewnie dlatego, że jakimś nieznanym mi sposobem
zostałam „tymczasowo” zakwaterowana u nich w dormie. Zaprzyjaźniliśmy się, w
końcu kto by tego nie zrobił, kiedy mieszka z kimś już taki szmat czasu.
Niestety dobre rzeczy zawsze kiedyś się kończą i chyba nastanie to szybciej niż
sądziłam…
*
- Co?! Teraz chce mi Pan zmienić lokum. Zbieraliście się do
tego dwa lata i nagle, kiedy ja już się w pełni zadomowiłam, wy chcecie, abym
się przeniosła i to jeszcze nie tylko do innego mieszkania, ale i do innej
wytwórni?! Phi… też mi coś, wasz system jest zniewalająco szybki, jak ślimak w
piaskownicy.
- Mianhe , ale u nich jest miejsce i potrzebują kogoś
takiego. Możesz pomyśleć tak, że nie opuszczasz nas, tylko idziesz do wytwórni powiązanej
z nami, w której masz większe szanse zaistnieć na scenie. W końcu Big Hit jest
podobny.
- No dobrze, ale to oznacza przeprowadzkę. Niby u kogo ja
teraz będę mieszkać? Gdzie?
- Na razie masz
zajmować pokój u chłopaków z Bangtan Boys.
- Ale co ja powiem B.A.P?
- Nie wiem to twój problem. Ja muszę już iść, ale na pewno
się z tobą skontaktuje. – mężczyzna odwrócił się na pięcie i odszedł tym samym
wypuszczając powietrze z ust. Wiedziałam, że chętnie się mnie, w końcu pozbył.
Byłam dla niego zbyt wielkim wyzwaniem. Nie lubiłam słuchać głupot i przez to
byłabym nie raz wyrzucona, gdyby nie kochane B.A.P, które zawsze się za mną
wstawiało i oprócz tego, oczywiście mój niespotykany talent.
*
Mieli się ode mnie dowiedzieć o moim „przekwaterowaniu” lub
inaczej, przeniesieniu do innej wytwórni. Z tego co wiedziałam i się domyślałam
to, że nie będą zadowoleni.
Podeszłam do drzwi swojego dotychczasowego dormu i
zapukałam. Nie musiałam z reguły tego robić, bo przecież miałam klucze, ale musiałam
się, zacząć przyzwyczajać do tego typu wchodzenia. Czekało Mnie to przecież za
niedługi kawałek czasu. Otworzył Mi uśmiechnięty Zelo. Zawsze traktował Mnie
jak starszą siostrę mimo, że to ja byłam od niego młodsza. Może po prostu był
przyzwyczajony do swojego najmłodszego stanowiska. Zawsze za to go lubiłam. Nie
czułam się najmłodsza jak zawsze to było w rodzinie. Zdziwił się, że zapukałam,
ale cóż, wpuścił Mnie do środka.
Chłopaki siedzieli w kole na podłodze wyłożonej milutkim
dywanem. Grali w butelkę. Na tak zwane „prawda czy wyzwanie”. Lubiłam tą
zabawę, choć była trochę dziecinna, ale czego innego się mieli spodziewać po
najmłodszej z nich. Pomyślałam, że to bardzo dobra okazja, abym mogła
powiedzieć o swoim wyjeździe. Usiadłam obok swojego tak zwanego ‘brata’ z drugiej
strony siedział YoungJae, którego też bardzo lubiłam.
Zaraz później wszedł do dormu JongUp, którego wcześniej
zauważyłam, że nie było. Okazało się, że poszedł na zakupy, sam. Nigdy tego nie
robił, ponieważ za dużo później było siatek i za ciężko by mu było. Wyglądał
strasznie. Był prawie przygnieciony ciężarem siatek do samej ziemi. Wyglądało
to śmiesznie, ale współczułam mu i podeszłam zabrać choć trochę, by mu ulżyć. Zanieśliśmy
je do kuchni. Rozpakowaliśmy siatki i wszystko poukładaliśmy w odpowiednich
szafkach. W momencie gdy chowałam ostatni
soczek do lodówki, do pomieszczenia wszedł, a raczej wparował i mnie
przestraszył, DaeHyun. Spytał o zakupione rzeczy i o to czy są dobre. Zamiast
odpowiedzi oczekiwał, że wyciągnę mu coś i zrobię swoją „specjalną” kanapkę
właśnie dla niego. Odpowiedziałam przecząco i nawet zagrodziłam mu drogę do
lodówki własnym ciałem. JongUp w tamtym czasie opuścił dyskretnie kuchnie. Zaraz
potem Bang Yong Guk przybiegł nas rozdzielić. Jeśli chodzi o jedzenie to zawsze
się dogadywaliśmy, a nawet czasami kłóciliśmy jeśli nie było go dość dużo.
„Rozdzielanie” nas było zadaniem lidera. Był już do tego przyzwyczajony. Nawet go to bawiło, wiedziałam to po tym jak się uśmiechał za każdym razem gdy to robił.
Wracając. Chłopak od razu próbował rozdzielić nas już leżących na ziemi. Gdy mu się to nie udało to postanowił nas podejść w perfidny sposób.
Przechodząc do rzeczy…. powiedział, że menager idzie i że wygląda na złego, bardzo złego. My, oczywiście zawsze jakoś nie lubiliśmy go jeszcze bardziej wkurzać, więc natychmiast zaprzestaliśmy działań. (wiem, dziwnie to brzmi :P) Za to dowiedzieliśmy się niedługo później, że był to podstęp i popatrzyliśmy się na Bang’a jak by zabił nasze rodziny i chcielibyśmy zemsty. Za to on oczywiście widząc nasze miny od razu zaczął się śmiać, to było takie irytujące. Na początek wstałam i otrzepałam się z niewidocznego kurzu. Potem podeszłam do lidera i ostatecznie nie wiedziałam co zrobić(był przecież dużo o dużo starszy), więc tylko pacnęłam go palcem w ucho i wyszłam z pomieszczenia.
„Rozdzielanie” nas było zadaniem lidera. Był już do tego przyzwyczajony. Nawet go to bawiło, wiedziałam to po tym jak się uśmiechał za każdym razem gdy to robił.
Wracając. Chłopak od razu próbował rozdzielić nas już leżących na ziemi. Gdy mu się to nie udało to postanowił nas podejść w perfidny sposób.
Przechodząc do rzeczy…. powiedział, że menager idzie i że wygląda na złego, bardzo złego. My, oczywiście zawsze jakoś nie lubiliśmy go jeszcze bardziej wkurzać, więc natychmiast zaprzestaliśmy działań. (wiem, dziwnie to brzmi :P) Za to dowiedzieliśmy się niedługo później, że był to podstęp i popatrzyliśmy się na Bang’a jak by zabił nasze rodziny i chcielibyśmy zemsty. Za to on oczywiście widząc nasze miny od razu zaczął się śmiać, to było takie irytujące. Na początek wstałam i otrzepałam się z niewidocznego kurzu. Potem podeszłam do lidera i ostatecznie nie wiedziałam co zrobić(był przecież dużo o dużo starszy), więc tylko pacnęłam go palcem w ucho i wyszłam z pomieszczenia.
Wpadłam
zdenerwowana do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Wskoczyłam na łóżko i
zaczęłam myśleć nad słowami menadżera. W mojej głowie wciąż przewijały się,
coraz to nowsze, scenariusze rozmowy z chłopcami. Większość opowiadań, które
czytałam, z taką sytuacją w tle, zawsze kończyły się morzem łez. O dziwo
częściej ze strony odchodzącego, lecz i porzuceni nie pozostawali bierni. Nagle
usłyszałam ciche, acz pewne, pukanie. Co prawda nie przejęłam się nim jakoś
szczególnie, choć przyznam, że dzięki niemu powoli wracałam na ziemię.
- O kurcze, chyba się zawiesiłam. – powiedziałam cicho i
mimowolnie spojrzałam na zegar, wiszący, nad komodą w drugiej części pokoju.
Przestraszona późną godziną próbowałam się zwlec do łazienki, ale miękki
materac i pachnąca kwiatami pościel skutecznie utrudniły mi zadanie.
Słysząc ponowne uderzenie w drzwi, tym razem mocniejsze,
krzyknęłam obojętne „proszę”.
Tak szczerze, to nie miałam pojęcia kto zakłóca mój
spokój…?! Pukanie do drzwi było charakterystyczne dla każdego z zespołu, gdyż
wszyscy sądzimy, że szanowanie czyjejś prywatności to podstawa. Co prawda,
każdy ma swój sposób na robienie „puk, puk”, ułatwia to sprawę …nie, poprawka
…to zazwyczaj ułatwia sprawę, gdyż przy moim aktualnym braku skupienia na
świecie zewnętrznym, trudno mi było określić, którego z chłopców za chwilę
ujrzę.
Drzwi lekko
się rozchyliły, a zza nich wyjrzała dość bujna, hebanowa czupryna, której
grzywkę zdobiło blond pasemko. Po tych niesfornych kosmykach, zorientowałam
się, któż to mnie odwiedził, jednak gdy moje oczy spotkały się z jego radosnym
spojrzeniem, zyskałam pewność, że to mój "braciszek". Nawet mnie nie
pytajcie dlaczego go tak nazywają lub raczej nazywamy, bo sama nie jestem
pewna. Wzdrygnęłam się na swoją myśl.
- Świetnie. Teraz jeszcze gadam sama ze siebie lub do tłumu
w mej główce. Boże… jakbym była postacią z jakiegoś fanfiction! - szeptałam pod
nosem niezrozumiale, przez co Dae patrzył na mnie jak na wariatkę. Na szczęście
tylko przez kilka sekund, ponieważ do tego czasu zdążyłam się otrząsnąć z
letargu.
- Co cię do mnie sprowadza, oppa?- zapytałam, patrząc na
niego z pod grzywki, lekko się uśmiechając. Oczywiście nadal pokładałam się po
łóżku, teraz jednak robiąc miejsce chłopakowi.
- Chcę z tobą porozmawiać na temat wcześniejszych wydarzeń.
– odpowiedział, odwzajemniając uśmiech i siadając koło moich nóg, które miotały
się po poduszkach, bo przecież po co leżeć normalnie skoro można na opak,
prawda…?
Oparłam twarz
na dłoni patrząc na jego profil. On natomiast skierował wzrok na duże okno,
będące naprzeciw tych ślicznych tęczówek. Chwila niezręcznej ciszy i ponowienie
konwersacji…
- Wiem, powinnam przeprosić Bang’a. W końcu młodsza jestem.
- Ale mi nie o to chodzi…. A poza tym Hyung nie ma Ci tego
za złe.
- A o co ci w takim
razie chodzi? – zrobiłam najbardziej zdziwioną minę jaką umiałam.
- Wiem, że coś Cię gryzie Meg. Powiedz dziadziusiowi. –
uśmiechnął się natychmiast patrząc prosto w moje niebieskie oczy.
Trochę mnie to speszyło, ale zdołałam powstrzymać się od
rumieńców. (tak się da?)
- Troszeczkę za młody na dziadziusia, ale OK. Będziesz zły
jak Ci powiem, a chłopaki później jak dowiedzą się, że pierw tobie
powiedziałam.
- Ale o co chodzi. – zmieszał się – Meg…… - trochę przestraszony
nagle przysunął się do mnie i mnie
objął.
- O to, że przenoszą mnie do innej wytwórni jak i innego
dormu. Prawdopodobnie od teraz nie będziemy się zbytnio widywać. Wasz menager
powiedział, że tam mam większe szanse zaistnieć. No cóż , ja nie mam wyboru.
Muszę.
*>>*
- Ale jak to przenoszą Cię? Nie mogą. Jesteś z nami. –
Wykrzyczał prawie przez łzy Zelo. Jestem, a raczej byłam z nim blisko przez te
kilkanaście miesięcy. Choć może nie aż tak jak z DaeHyun’em.
Powiedziałam im to zaraz po tym, jak oznajmiłam to Dae. Kazał mi to zrobić, ponieważ jakby był na ich miejscu też chciałby wiedzieć. A więc miałam ułatwione zadanie, lecz nie do końca.
Zdążyłam ich dopiero co pokochać, a już mnie chcą pozbawić tego szczęścia.
Powiedziałam im to zaraz po tym, jak oznajmiłam to Dae. Kazał mi to zrobić, ponieważ jakby był na ich miejscu też chciałby wiedzieć. A więc miałam ułatwione zadanie, lecz nie do końca.
Zdążyłam ich dopiero co pokochać, a już mnie chcą pozbawić tego szczęścia.
***
Dwa tygodnie później
byłam gotowa do przeprowadzki. To znaczy spakowałam cały swój dobytek w
zaledwie trzy walizki. Jako dziewczyna miałam bardzo mało rzeczy, ale jak
typowa „chłopczyca”, która w głowie ma tylko taniec i najbliższych przyjaciół,
to nie lubiłam chodzić do różnych sklepów z ciuchami jak i butami co wiązało
się z małym dobytkiem, a dużą sumą pieniędzy w kieszeni. Co prawda nie musiałam
oszczędzać, lecz mimowolnie chciałam. Nie byłam przyzwyczajona do wydawania
dużych ilości pieniędzy na tak zwane bzdury, tylko wtedy kiedy miałam jakąś
większą potrzebę lub chęć na coś dobrego.
Wsiadając do taksówki stojącej naprzeciwko wyjścia z budynku, miły taksówkarz schował moje walizki do bagażnika i dał parę minut żeby się pożegnać. Mimo, że mam świadomość tego, że będę mogła się z nimi widywać to przez moje jak i ich treningi będzie to skutecznie utrudnione przez ich menagera.
Szczerze mówiąc długo nam zajęło pożegnanie się, ale w końcu skończyliśmy i ku uciesze menagera jak i taksówkarza wsiadłam do auta i odjechałam, a tym samym Pan „Ważny” w końcu się mnie pozbył. Według niego byłam tylko przeszkodą w karierze chłopaków.
Wsiadając do taksówki stojącej naprzeciwko wyjścia z budynku, miły taksówkarz schował moje walizki do bagażnika i dał parę minut żeby się pożegnać. Mimo, że mam świadomość tego, że będę mogła się z nimi widywać to przez moje jak i ich treningi będzie to skutecznie utrudnione przez ich menagera.
Szczerze mówiąc długo nam zajęło pożegnanie się, ale w końcu skończyliśmy i ku uciesze menagera jak i taksówkarza wsiadłam do auta i odjechałam, a tym samym Pan „Ważny” w końcu się mnie pozbył. Według niego byłam tylko przeszkodą w karierze chłopaków.
Dokładny adres wytwórni do której się przenosiłam, miałam
zapisany na małej, żółtej karteczce, którą trzymałam kurczowo w ręce. Nie
chciałam jej zgubić, ponieważ nie wiedziałam czy poprzedni przełożony dał by mi
go jeszcze raz.
*>>*
Wysiadając zapłaciłam człowiekowi, który mnie wiózł i
odjechał. Stałam przed budynkiem, w którym mieściło się BigHit Entertainment.
Nie wiem czemu ale jakoś zawsze darzyłam tą wytwórnie jakimś szczególnym
uczuciem, które podchodziło pod zafascynowanie i szacunek. Czułam się dziwnie,
gdy wchodziłam do środka i mówiłam o swoim przeniesieniu.
Dali mi identyfikator jak i powiedzieli, w którym miejscu mam się rozpakować i gdzie będę miała nowy dorm przez najbliższe pół roku jak nie więcej. Jednak zanim udałam się do mieszkania postanowiłam zobaczyć na własne oczy tą imponującą salę do ćwiczeń BTS.
Przez ostatnie półtorej tygodnia zajmowałam się zbieraniem informacji na ich temat, by nie czuć się przy nich obco. Jednak gdy oglądałam ich „practice version” do niektórych piosenek w Internecie to zamierzałam zobaczyć tą salę, w której się tak dużo dzieję. Jakoś sama polubiłam jej wnętrze przez ekran monitora. Ciekawe czy na żywo też tak będzie.
Dali mi identyfikator jak i powiedzieli, w którym miejscu mam się rozpakować i gdzie będę miała nowy dorm przez najbliższe pół roku jak nie więcej. Jednak zanim udałam się do mieszkania postanowiłam zobaczyć na własne oczy tą imponującą salę do ćwiczeń BTS.
Przez ostatnie półtorej tygodnia zajmowałam się zbieraniem informacji na ich temat, by nie czuć się przy nich obco. Jednak gdy oglądałam ich „practice version” do niektórych piosenek w Internecie to zamierzałam zobaczyć tą salę, w której się tak dużo dzieję. Jakoś sama polubiłam jej wnętrze przez ekran monitora. Ciekawe czy na żywo też tak będzie.
Weszłam do niej po długim czasie poszukiwania. W budynku
było tak dużo sal do ćwiczeń, że trudno było mi się odnaleźć, ale ostatecznie
znalazłam to co chciałam. Cała sala, jak od początku myślałam, mi się od razu
spodobała. Zapragnęłam niezwłocznie w niej zatańczyć, czułam się tam jak we
własnym domu i po prostu bezpiecznie(dziwne O.o).
Zrzuciłam niepotrzebne odzienie i zaczęłam się ruszać w rytm muzyki puszczonej z mojego telefonu. Nie zauważyłam nawet, jak przyglądał się mi pewien chłopak zza wpół zamkniętych drzwi.
Przestraszyłam się( tzn. wzdrygnęłam) widząc go w odbiciu lustrzanym.
Zrzuciłam niepotrzebne odzienie i zaczęłam się ruszać w rytm muzyki puszczonej z mojego telefonu. Nie zauważyłam nawet, jak przyglądał się mi pewien chłopak zza wpół zamkniętych drzwi.
Przestraszyłam się( tzn. wzdrygnęłam) widząc go w odbiciu lustrzanym.
- Mianhe, że Cię przestraszyłem, ale chciałem potrenować.
Wiesz, praca wymaga. – uśmiechnął się szczerze, ale słodko.
Był on ślicznym azjatą (a kim innym w Korei?) o krótkich
czarnych włosach i brązowych oczach(a azjata to niby jak wygląda?) i oczywiście
prześlicznym uśmiechu. Nazywał się Jeon JeongGuk, a jego imię sceniczne to po
prostu JungKook. Jak się okazało i co poczęści już wiedziałam był jednym z
Bangtan Boys. To z nim miałam mieszkać, oczywiście nie tylko. Zanim zdążyłam
cokolwiek odpowiedzieć on po prostu podszedł do mnie i przywitał się. Chyba
wiedział kim jestem. Raczej BigHit nie
zostawili by ich w niewiedzy do końca tak jak wcześniej miałam to z TS i B.A.P.
Za to właśnie kochałam tą wytwórnie od początku.
Oprowadził mnie po całym budynku i powiedział gdzie najczęściej będę przebywać podczas
treningów. Potem zaproponował, pójście do pobliskiego mini baru. To tam BTS
bardzo lubiło jeść posiłki jak i mieli tam swoją ukochaną „ciocię”. Zgodziłam
się. A czemu by nie? – pomyślałam.
Kidy już dotarliśmy na miejsce, kobieta nie ukrywała
zdziwienia. Zawsze przychodziła do niej cała siódemka, a teraz sam Kookie z
dziewczyną. Podejrzewała nawet, że jestem jego dziewczyną, ale nic z tych
rzeczy.
Gdy spożyłam swój posiłek uznałam tą właśnie panią za bardzo dobrą kucharkę. Podczas jedzenia czułam się jakbym była we własnym domu, i jakby gotowała mi własna mama. Po prostu niebo w gębie. Rozmawiałam z Kookiem i nie miałam ochoty ani nawet przez myśl mi by nie przeszło, że to takie miłe rozmawiać z idolem i nie zostać zaatakowana przez fanki. Po za tym bardzo dobrze rozmawiało mi się z nim. Kurczę znalazłam bratnią duszę czy mi się wydaje?
Gdy spożyłam swój posiłek uznałam tą właśnie panią za bardzo dobrą kucharkę. Podczas jedzenia czułam się jakbym była we własnym domu, i jakby gotowała mi własna mama. Po prostu niebo w gębie. Rozmawiałam z Kookiem i nie miałam ochoty ani nawet przez myśl mi by nie przeszło, że to takie miłe rozmawiać z idolem i nie zostać zaatakowana przez fanki. Po za tym bardzo dobrze rozmawiało mi się z nim. Kurczę znalazłam bratnią duszę czy mi się wydaje?
Po odłożeniu pałeczek instynktownie kiwnęłam głową do
kucharki na znak, że mi smakowało. Zapłaciliśmy i wyszliśmy ciągle rozmawiając,
mieliśmy bardzo dużo wspólnych zainteresowań i tematów do rozmów. Chłopak
jednak musiał wreszcie poznać mnie z resztą zespołu, tak umówił się, jak się
dowiedziałam podczas rozmowy, z ich menagerem. Ja o to nawet nie pytałam, bo
najzwyczajniej w świecie mi nie wypadało. Wyszłabym na niemiłą. Mógłby
pomyśleć, że go znielubiłam lub coś w tym stylu. Nie chciałam tego, bo naprawdę
go polubiłam.
*>>*
Znalazłam się przed
dużym budynkiem, a raczej blokiem. Szłam dokładnie za JungKookiem. Po przejściu
jakichś kilku pięter dotarliśmy do brązowych drzwi. Chłopak wyciągnął z
kieszeni klucze i zaczął szperać między nimi by znaleźć ten właściwy, który
otworzy zamek.
Kiedy w końcu znalazł to czego potrzebował wkroczyliśmy w świat pełny testosteronu jak i męskich perfum. Matko, myślałam, że zaraz tam padnę od tego smrodu(>w<) Przemogłam swoją nieśmiałość i podeszłam do okna chcąc je otworzyć. Oczywiście jakby było tego mało, nie mogło zabraknąć rzeczy porozrzucanych po całym mieszkaniu. Przez to chcąc podejść do okna potknęłam się. Okazało się, że to był jeden z Bangtan Boys siedzący tam w poszukiwaniu weny do skończenia pisania piosenki. Tylko czemu akurat tu? – spytałam ciekawa.
Kiedy w końcu znalazł to czego potrzebował wkroczyliśmy w świat pełny testosteronu jak i męskich perfum. Matko, myślałam, że zaraz tam padnę od tego smrodu(>w<) Przemogłam swoją nieśmiałość i podeszłam do okna chcąc je otworzyć. Oczywiście jakby było tego mało, nie mogło zabraknąć rzeczy porozrzucanych po całym mieszkaniu. Przez to chcąc podejść do okna potknęłam się. Okazało się, że to był jeden z Bangtan Boys siedzący tam w poszukiwaniu weny do skończenia pisania piosenki. Tylko czemu akurat tu? – spytałam ciekawa.
- Bo wiesz… kiedyś mi się tu pojawiła i chciałem to
powtórzyć. A tak w ogóle to jestem J-Hope. – przedstawił się, jak i
odpowiedział po za tym wstał jak poparzony widząc, chcąc nie chcąc, dziewczynę.
- A ja Megan, ale możesz mówić Meg. – uśmiechnęłam się
przyjaźnie. – Mówił ktoś wam o tym, że dziś przyjadę?
- Tak, nawet z wielkim entuzjazmem. – Wysoki chłopak wszedł
właśnie do pokoju. Wyglądał na tego różowego Jin’a. – Jestem Jin. Miło mi Cię,
w końcu poznać Megan. – A jednak się nie myliłam. – Mówią nam o tobie dobre dwa tygodnie. I
przykro mi z powodu B.A.P. Słyszałem…. – urwał bo zrozumiał co właśnie mi
powiedział.
- Czekaj…. Co ty, wy o mnie wiecie? – usiadłam z zamiarem
usłyszenia szybkiej i wyczerpującej odpowiedzi. Oczywiście nie zapomniałam
oblecieć wszystkich obecnych wzrokiem pełnym zakłopotania i lekkiej
niepewności.
- Prawie wszystko.
Jin skrupulatnie oglądał twoje występy. Chcieliśmy Cię odrobinę poznać, tak jak
ty pewnie nas, zanim byś tu przyjechała. – skąd on to wiedział? – Każdy
przecież nie lubi przyjeżdżać do kogoś zupełnie obcego z zamiarem goszczenia u
niego przez długi czas. A tak w ogóle to jestem Rap Monster inaczej Kim
NamJoon. – nie zapomniał o przyjaznym uśmiechu skierowanym do mnie.
Już wtedy czułam się w jakiś sposób dla nich warzna. Chcieli
mnie poznać, a dobrze wiedziałam, że byli na tyle zajęci jak są cały czas to
trudno było im znaleźć chwilkę na „poznanie mnie” oglądając różne filmiki i
czytając lub pisząc z B.A.P kiedy i oni mieli chwilkę. Chociaż każdy kiedyś się
pomylić musi.
Pomogli mi się rozpakować i niedługo później udaliśmy się na
pierwszą próbę do sali ćwiczeń. Wbrew pozorom gównie tańczyliśmy i męczyliśmy
się, ale nie było tego po nas widać. Pełni dalszej energii poszliśmy do
pobliskiej budki kupić sobie bubble tea. Kochałam ten napój jak żaden inny na
świecie z wyjątkiem koreańskiej tradycyjnej herbaty. Fascynował mnie sposób jej
przygotowywania więc pewnego dnia Suga zaprosił mnie do wspólnej herbatki
serwowanej przez wynajętą panią. Byłam poczęści zdenerwowana bo w końcu musiał
jej zapłacić z pieniędzy, których ja nie chciałam, żeby wydawali na tak zwane
głupoty. Mimo, że nie uznawałam tego za głupotę to nie musiał tego dla mnie
robić, a jednak zrobił i to za własne pieniądze. Było to dla mnie pierwszym
znakiem ich przyjaźni.
Drugi mnie po prostu oczarował. A mianowicie, chłopaki dowiedzieli się niewiadomo z kąd o tym kiedy obchodzę swoje urodziny (których ja sama ze sobą nigdy nie świętowałam) i nagrali dla mnie życzenia, aby później pokazać je na telebimie na ich jednym z fanmeetingów. Nie wiem czemu Big Hit się na to zgodził, ale jak później zostałam poinformowana, to legalnie zrobione nie było. Mimo, że musiałam tłumaczyć się ostro przed organizatorami i samym menago Bangtan to było to warte. Wtedy wiedziałam, że nie żałuje wydostania się z TS, ale B.A.P dalej ciążyło na moim sercu i to, że nie miałam ani czasu ani ich nowego adresu. Okazało się też, że ich telefony zostały zmienione i nie miałam z nimi jak się skontaktować. Bez wiedzy którego kolwiek z zespołu płakałam po nocach za moimi przyjaciółmi.
Drugi mnie po prostu oczarował. A mianowicie, chłopaki dowiedzieli się niewiadomo z kąd o tym kiedy obchodzę swoje urodziny (których ja sama ze sobą nigdy nie świętowałam) i nagrali dla mnie życzenia, aby później pokazać je na telebimie na ich jednym z fanmeetingów. Nie wiem czemu Big Hit się na to zgodził, ale jak później zostałam poinformowana, to legalnie zrobione nie było. Mimo, że musiałam tłumaczyć się ostro przed organizatorami i samym menago Bangtan to było to warte. Wtedy wiedziałam, że nie żałuje wydostania się z TS, ale B.A.P dalej ciążyło na moim sercu i to, że nie miałam ani czasu ani ich nowego adresu. Okazało się też, że ich telefony zostały zmienione i nie miałam z nimi jak się skontaktować. Bez wiedzy którego kolwiek z zespołu płakałam po nocach za moimi przyjaciółmi.
*>>>*
Po jakichś dwóch miesiącach miałam wszystko obcykane jak w
zegarku. Dokładniej?... wiedziałam gdzie się znajduje wszystko czego na co
dzień potrzebowałam w siedzibie i oczywiście dormie. Dzięki mnie to mieszkanie
wyglądało dobrze, a przynajmniej o tyle, że robiłam pranie, sprzątałam i co
ważniejsze nauczyłam ich wkładać brudy do kosza na takie rzeczy. Lecz dla mnie
najważniejsze było to, że zyskałam ich zaufanie i przyjaźń. Pokochałam tych
chłopaków prawie tak jak samo B.A.P z którymi nie widziałam się od bardzo
dawna. Było tak, w pierwszy miesiąc prawie codziennie rozmawiałam z
przynajmniej jednym z nich, ale potem wszystko się zepsuło, przez utrudnienia z
komunikacją i dlatego, że znalazło się miejsce dla mnie w zespole. Tak, jak
mówił Pan „Ważny”: „Tam masz większe szanse zaistnieć” i tak też się stało. Nie
lubiłam tego gościa, to prawda, ale także dziękowałam losowi, że przyprowadził
mnie do takich prawie idealnych ludzi jakimi można by nazwać Bangtan Boys. Dla
mnie to byli nie tylko głupkowaci idole (nie chce ich przypadkiem obrazić, bo też
ich kocham, co pewnie bardzo dobrze wiecie ;)), ale także przyjaciele, na
których mogłam liczyć. Nie mogę się też przyczepić do ich najlepszego menager’a
jak i choreografa, który także mi
pomagał w opanowaniu kroków tanecznych i czasem potrafił doradzić w pewnych
sprawach. To dzięki niemu potrafiłam opanować mój gniew co do tamtej pory było
moją największą wadą.
Ale wróćmy do rzeczywistości, która potrafi być czasem
nieciekawa.
*jakieś pół roku od przeprowadzki*
„Kochanie, nie mogę pozwolić sobie na dłuższe spotykanie się
z trainee skoro debiutowałem prawie trzy miesiące temu. Przepraszam, ale zrywam
z tobą. I jeszcze jedno, nie łudź się, że wrócę do ciebie, bo mam inną
sławniejszą dziewczynę.”
To były słowa, przez które nie mogłam spać, jeść ani nie
miałam siły trenować. Przeze mnie mój zespół musiał czekać na debiut już długi
czas. Wypowiedział je mój już były chłopak Lee SeokLin. (jeśli przypadkiem
znacie takiego piosenkarza to ja w żadnym wypadku nie chciałam go obrazić.
Wiecie każde imię może być przypadkowo zajęte.). To był po prostu kawał idioty
i drania, przez którego dostałam anemii. Dostał za swoje od Jimin’a, V’sia i
Kookiego. Przez nich na rozdaniu nagród siedział z podbitym okiem i skręconą
kostką. Nie wniósł oskarżenia przez to, że wiedział o tym jak bardzo lubi mnie
BTS i o konsekwencjach mojego złamanego serca. Z resztą chłopaki go nawet raz
czy tam dwa razy ostrzegali przed tym co się stanie w takim wypadku.
Pogodziłam się z tym faktem. Nie potrzebne było mi to co się
stało SeokLin’owi, ale może dzięki temu szybciej się pozbierałam? Tego się
prawdopodobnie nie dowiem.
**Co ja mam więcej wam pisać? Po prostu kocham chłopaków
i chce dla nich jak najlepiej, zresztą
jak pewnie każda A.R.M.Y czytająca mojego bloga i nie tylko. Może to
dziwne, ale pewnie BABYZ które to przeczytały z myślą, że to będzie gównie o
B.A.P się zawiodły, lecz jeśli byście tego chciały to możecie pisać z kim
byście chciały scenariusze zobaczyć, a ja postaram się jak najlepiej spełnić
wasze oczekiwania. I myślę, że przemyślę bardziej każdy scenariusz zanim go
opublikuję.**
Dziękuję
za uwagę: Yoona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz