poniedziałek, 11 kwietnia 2016

WE FEEL THIS BEAT "spotkanie z Babcią"



 Kolejna część do opowiadanka już gotowa. 
Postanowiłyśmy razem z Moon, że dołączać będziemy także (może nawet w większości)
same pojedyncze scenki. W ten sposób częściej by się coś nowego pojawiało na blogaszku.
Piszcie poniżej czy podoba wam się ten pomysł.  / Yoona, Moon





Poczułam jak ktoś trąca delikatne mnie za ramię i cicho wymawia moje imię. Z wielką niechęcią otworzyłam oczy. Zdziwiłam się na widok Jimina, który chyba jeszcze nie zauważył, że się obudziłam i dalej kontynuował budzenie.
  -     Mi, no wstawaj - przeciągnął.
  -     Przecież nie śpię - mój głos był trochę zachrypnięty - co ty tutaj robisz? - Wzrokiem starałam się wychwycić tarcze zegara. Oczy prawie nie wyszły mi z orbit na widok szóstej godziny.
  -     Przyjechałem, zabrać cię na wycieczkę - odpowiedział z uśmiechem.
  -     Chyba oszalałeś... - Mruknęłam, a on tylko poszerzył uśmiech i wyciągnął mnie z łóżka.
  -     Ubieraj się szybko - polecił i zniknął za drzwiami.
Stanęłam przed szafa i zaczęłam
przeglądać jej zawartość. Nie wiadomo, o co mogło chłopakowi chodzić, a ja nie chciałam dać się zaskoczyć. Naciągnęłam na siebie jeansy i bluzę, ale do plecaka na wszelki wypadek upchnęłam krótkie spodenki i koszulkę. Przeprowadziłam jeszcze poranną toaletę i udałam się z Jiminem do samochodu. Byłam bardzo ciekawa dokąd chce mnie zabrać, jednak zmęczenie wzięło górę i odpłynęłam na samym początku podróży.
Obudziłam się dopiero, gdy Jimin zatrzymał samochód. Przeciągnęłam się na fotelu i rozejrzałam wokół. Staliśmy na jakiejś przydrożnej stacji benzynowej. W ogóle nie kojarzyłam miejsca w którym się znajdowaliśmy. Spojrzałam na fotel kierowcy, ale nie dostrzegłam tam nikogo, dopiero teraz zwróciłam uwagę na sylwetkę mojego chłopaka odbijającą się w przednim lusterku. Opierał się o karoserię samochodu i pił kawę. Wyglądał pociągająco z tymi podwiniętymi rękawami i skupioną miną. Otworzyłam drzwi i podeszłam do niego i również oparłam się o samochód.
  -     Myślałem, że śpisz - uśmiechnął się łagodnie - to dla ciebie - podał mi małą papierową torebeczkę i ucałował w skroń.
  -    Dziękuje, kochanie - zajrzałam do środka i wyszczerzyłam się na widok słodkich bułek i małej buteleczki kakao.
  -     Wyciągnąłem cię bez śniadania, a to najważniejszy posiłek w ciągu dnia! Teraz wcinaj - pociągnął mnie za policzek.
  -     A ty jadłeś? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
  -     Ja? Pewnie, nie przejmuj się tym.
  -     Jakoś ci nie wierzę - ostatnio coraz bardziej martwiłam się, czy chłopak dostatecznie o siebie dba, nie podobał mi się jego napięty grafik - ty wcinaj - dodałam i przysunęłam mu kawałek bułki przed same usta - powiedz 'aaa' - wywrócił oczami, ale rozchylił posłusznie wargi - grzeczny chłopiec - pochwaliłam go z uśmiechem.
  -     Zawsze jestem grzeczny - jego zadziorny uśmiech świadczył o czymś zupełnie innym, ale posłusznie zabrał się za jedzenie.
-     Tak w ogóle, to gdzie jedziemy? - Jeśli wierzyć mojemu telefonowi, to jechaliśmy już od trzech godzin.
  -     Chcesz sobie popsuć niespodziankę?
  -     O, lubię niespodzianki! Ale nie możesz mi powiedzieć czegokolwiek? - Zrobiłam minę szczeniaka.
  -     Mi - nachylił się nad moim uchem - nic ci nie powiem - skrzywiłam się na te słowa - to co? Możemy jechać?
  -     Niech będzie, już o nic nie zapytam.
Nasza podróż zakończyła się dopiero dwie godziny później. Przejeżdżaliśmy przez wieś, aż nie dojechaliśmy do wielkiego domu, zbudowanego z białej cegły i nakrytego granatową dachówką. Wokół roztaczał się sporych rozmiarów ogródek, a całą posiadłość otaczało czarne, ozdobne ogrodzenie.
  -     Mam nadzieję, że ci się spodoba - Jimin zgasił silnik i zostawił samochód na podjeździe.
Wysiadłam z samochodu i zaciągnęłam się powietrzem.
  -     Co będziemy tutaj robić? Co to w ogóle jest? - Nie za bardzo wiedziałam, gdzie się znajdujemy i co Park zaplanował.
  -     Chciałem ci przedstawić moich dziadków - uśmiechnął się szeroko, a ja chyba zbladłam - spokojnie, oni nie są straszni, więc się nie denerwuj!
  -     Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Złapałam się za głowę - jak ja wyglądam!
  -     Dla mnie wyglądasz ślicznie, więc nie przejmuj się tym - skrzyżował nasze palce - poza tym ja jestem obok.
Wciąż czułam się niepewnie, jednak ufałam mu, a jego obecność skutecznie zaczynała mnie rozluźniać.
Babcia Jimina bardzo ucieszyła się na nasz widok. Nawet mnie objęła! Oczywiście doskonale wiedziała, że przyjedziemy, więc przygotowała dla nas wczesny obiad. To była góra jedzenia. Cały czas rzucała, że my się chyba głodzimy i nie dała się przekonać do innych racji.
  -     Jimini, może jeszcze dokładkę? Taki mizerny jesteś!
  -     Babciu, zaraz pęknę, naprawdę. Ale - rzucił mi spojrzenie - Miyoon wygląda na głodną - chyba oszalał, przecież ja nigdy tyle nie jadam!
  -     Nie, ja już - zaczęłam nieśmiało - naprawdę już podziękuję - i w tym momencie na moim talerzu wylądował duży kawałek pieczonego mięsa.
  -     Jedz, żebyś była silna - starsza kobieta posłała mi uśmiech i zauważyłam że jej oczy znikają wtedy, podobnie jak u jej wnuka.
Czułam, że muszę mimo wszystko zostawić pusty talerz, więc prawie płacząc zabrałam się za jedzenie. Niestety deser musiałam sobie podarować, gdyż było to już ponad moje siły.
Dziadek Miniego miał wrócić dopiero na kolację, bo miał coś ważnego do załatwienia. Usiedliśmy więc w trójkę w salonie. Babcia na dużym fotelu, a nasza dwójka na kanapie po drugiej stronie stolika.
  -     Cieszę się, że przyjechaliście - powtórzyła już po raz kolejny tego dnia - Jimin dużo mi o tobie opowiadał. Wypowiadał się o tobie tak dobrze, że aż zaczynałam wątpić, czy jesteś prawdziwa - zaśmiała się, a Miniego oblał lekki rumieniec.
  -     Oczywiście, że jest prawdziwa - oburzył się lekko - po prostu ja mam szczęście. No i Mi zresztą też.
  -     Pewnie, jestem największą szczęściarą pod słońcem - uniosłam kąciki ust do góry.
  -     Aż serce rośnie, gdy się na was patrzy! Oby układało wam się dzieci jak najlepiej.
Cieszyłam się, że starsza kobieta mnie polubiła i nawet zaproponowała, żebym zwracała się jak do swojej babci. Rozmowa głównie dotyczyła naszych planów na przyszłość. Oczywiście nie mogło się obyć bez krępujących pytań o ślub czy dzieci ale zbywaliśmy je krótkim: "Mamy czas.", co było zresztą zgodne z prawdą.
Kiedy skończyliśmy, mieliśmy zobaczyć swoje pokoje na dzisiejszą noc. Nie mieliśmy takiego zamiaru, ale babcia nie wyobrażała sobie, że nie przenocujemy.
  -     Nie sądzicie, że pozwolę wam wracać dzisiaj! Nawet nie próbujcie się ze mną kłócić!
Miałam przyszykowany stary pokój Jimina, a jemu dostał się pokój na strychu. Nie było przecież mowy, żebyśmy spali razem, co raczej nas smuciło, ale postanowiliśmy przetrwać to jakoś.
Jimin stwierdził, że skoro nasz pobyt tutaj znacznie się wydłużył, to powinniśmy udać się na spacer po okolicy. Nie przewidział jednak, że lunie deszcz i z naszej wycieczki nic nie wyjdzie. Leżałam więc na łóżku, wciąż trawiąc obfity posiłek, a Mini miał w czymś pomóc babci. W pewnym momencie jednak wszedł do pokoju i rzucił się na łóżko obok mnie.
  -     Muszę ci coś pokazać - objął mnie ramieniem - to niespodzianka.
  -     Już kolejna dzisiaj - zachichotałam.
  -     Wstawaj - pociągnął mnie do góry - kazałbym ci zamknąć oczy, ale to byłoby zbyt niebezpieczne.
Trzymając mnie za rękę, doszliśmy do schodów prowadzących na strych. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale on tylko rzucił: "Spodoba ci się."
Stanęliśmy przed drzwiami, jednak zanim je otworzyliśmy, dłoń Miniego zasłoniła mi oczy. Przeszliśmy przez kawałek pokoju i dopiero wtedy pozwolił mi cokolwiek zobaczyć. Przede mną leżał koc, a na nim poukładane były poduszki, różnej wielkości i z różnymi motywami na poszewkach. Obok stały świeczki i wielki piknikowy kosz.
  -     Chciałem cię zabrać na piknik, ale pogoda nam trochę pokrzyżowała plany, więc to musi ci wystarczyć - podrapał się po głowie i starał się ukryć swoje lekkie zawstydzenie.
-     To jest niesamowite - objęłam go za szyję.
Zobaczyłam błysk w jego oku i zaraz jego dłonie spoczęły na mojej tali. Pchnął mnie delikatnie do tyłu  i siadł na mnie okrakiem.
  -     Pokazać ci inne niesamowite rzeczy - wymruczał wprost do mojego ucha, a  moja temperatura gwałtownie wzrosła - to zamknij oczy - posłusznie wykonałam jego polecenie. Słyszałam jak coś wyciąga z koszyka obok - a teraz otwórz - przede mną szczerzył się Jimin, ściskający w ręce słoik dżemu truskawkowego. - Zaręczam ci, że jest niesamowity - parsknął śmiechem i ja mimo woli również się do tego przyłączyłam.
  -     Dobra, daj go! Zobaczymy, czy nie koloryzujesz - posłałam mu zadziorny uśmiech.
Wyciągnął dwie łyżeczki i podał mi jedna. Nabrał trochę przetworu i wsunął mi  łyżeczkę do ust. Zrobiłam dokładnie to samo i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wykorzystałam chwilę nieuwagi chłopaka i nabrałam trochę dżemu na palce i przejechałam po jego policzku. Posłał mi zdziwione spojrzenie, ale starał się szybko odegrać. Próbowałam się bronić przed truskawkową pysznością, jednak ostatecznie i tak moją twarz zdobiły czerwone plamy. Odpuściliśmy dopiero, gdy opuściły nas siły i skończył się dżem. Częściowo zjedzony, ale tylko częściowo.
  -     Babcia będzie wniebowzięta, że tak nam smakowało - Mini pokładał się że śmiechu na podłodze.
  -     Pewnie dostaniemy zapas na cały rok - oparłam się o jego klatkę piersiową.
  -     Na pewno! Może nawet dostaniemy na dwa lata - skupił na chwilę na mnie wzrok, a ja poddałam się jego spojrzeniu
- wiesz co? Do twarzy ci z dżemem - uśmiechnął się, a ja parsknęłam.
  -     Tak sądzisz? Ty też się nieźle prezentujesz z truskawkami. Dobrana z nas para!
  -     Też tak sądzę - pochylił się nade mną i złączył nasze usta - słodko smakujesz - dodał i w pełni zatracił się w pieszczotach moich ust.
Wieczorem wrócił dziadek Jimina. Był niskim mężczyzną z burzą włosów na głowie. Był bardziej zdystansowany względem mnie niż jego żona, ale nie odbierałam tego w zły sposób. Na szczęście podczas kolacji nie panowała niezręczna atmosfera, głównie dzięki starszej kobiecie, która co chwilę wymyślała nowy temat do dyskusji. Nawet ja mimo swojego  nieśmiałego usposobienia udzielałam się dość chętnie. Po skończonym posiłku, który był równie obfity jak obiad zresztą, rozeszliśmy się do swoich pokoi. Oczywiście Jimin poszedł mnie najpierw odprowadzić.
  -     Ale się najadłam - rzuciłam się na łóżko, głaszcząc mój brzuch - czy ty chcesz mnie utuczyć?
  -     Ja? Dlaczego?
  -     Jeszcze pytasz? W życiu tyle nie zjadłam!
  -     Wiesz, kochanego ciałka - kątem oka widziałam jak skupia swój wzrok na mojej klatce piersiowej - nigdy za dużo - poderwał jednak głowę i odchrząknął.
  -     Czy ty właśnie patrzyłeś się na mój biust? - Usiadłam i posłałam mu podejrzliwe spojrzenie.
  -     Ja? Zdawało ci się - zaśmiał się głupkowato.
  -     Jimin, czy ty mi coś sugerujesz?
  -     Ja? Oczywiście, że nie! Jesteś śliczna i lepiej jak już pójdę - cmoknął mnie w czoło - babcia ci pokazywała, gdzie możesz wziąć prysznic, więc ja już pójdę. Dobranoc.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, a jego już wywiało. To urocze, że wciąż krępowały go takie rzeczy.
Przeciągnęłam się i podeszłam do mojego plecaka. Cale szczęście, że spakowałam dodatkowe ciuchy. Marzyłam w tym momencie o gorącym prysznicu i miękkiej kołdrze.
Wszystkie te wydarzenia mimo że bardzo przyjemne były jednak męczące.
Świeżo umyta rozłożyłam się na łóżku. Chciałam przed snem się jeszcze trochę porozciągać, jednak było mi zbyt wygodnie, żeby się gdziekolwiek ruszyć. Sen zdawał się być coraz bliżej, a wszystko wokół, jakby zdawało się mnie usypiać. Dlatego początkowo myślałam, ze tylko mi się wydaje, że ktoś woła moje imię. Jimin? Poderwałam się do siadu i obserwowałam jak mój chłopak skrada się w moją stronę.
  -     Już się bałem, że zasnęłaś - usiadł na łóżku i przysunął się w moją stronę.
  -     W sumie to właśnie zasypiałam, ale nieważne. Stało się coś?
  -     Chciałem ci tylko powiedzieć, że dla mnie jesteś piękna i - wziął głęboki oddech - kocham cię za to, że jesteś obok i że mogę na ciebie zawsze liczyć - czułam, że łzy powoli zbierają się w kącikach moich oczu - więc proszę, nie zmieniaj się - przejechał dłonią po moim policzku.
-     Jimin - szepnęłam jego imię - czy ty się dobrze czujesz?
  -     Zabiłaś romantyzm tej chwili - westchnął zrezygnowany.
  -     To podejrzane, zwykle się tak nie zachowujesz - zastanowiłam się.
  -     To już nie mogę powiedzieć mojej wspaniałej dziewczynie, że ją kocham? - stopniowo zmniejszał dystans między nami.
  -     No możesz, ja też ciebie kocham... - Czułam, że moje policzki przybierają różowy odcień.
  -     Tylko na to czekałem.
Wbił się w moje usta, a ja wplotłam moje palce w jego włosy. Pocałunki stawały się coraz bardziej intensywne i zachłanne tak, ze zaczęło nam brakować powietrza. Kiedy zszedł na moją szyję jęknęłam mimo woli.
  -    Chce się dzisiaj z tobą kochać - wyszeptał w między czasie.
Oboje pragnęliśmy się nawzajem i nie uwzględniliśmy, że nie jesteśmy sami. Na nieszczęście zrobiła to babcia Jimina przemierzająca korytarz. Zatrzymała się pod drzwiami i delikatnie zapukała.
  -     Miyoon, śpisz już?
Patrzyliśmy w tamtą stronę i nie dowierzaliśmy, co się dzieję. Jimin najciszej jak potrafił podszedł do okna i otworzył je. Posłałam mu spojrzenie, które kategorycznie kazało mu się odsunąć z tamtego miejsca, ale on je zignorował. Stanął na parapecie i wysunął nogi na zewnątrz. Miałam ochotę wciągnąć go do środka, ale w tym momencie babcia postanowiła upewnić się, czy na pewno śpię. Weszła do środka, a Mini zniknął po drugiej stronie.
  -     Obudziłam cię? - Zaczęła starsza kobieta.
  -     Nie, jeszcze nie spałam.
  -     O, to dobrze. Lubisz spać przy otwartym oknie? Może lepiej je przymknę bo się przeziębisz.
  -     Bardzo pani dziękuję - uśmiechnęłam się, chociaż wcale nie było mi do śmiechu.
  -     Chciałam ci tylko życzyć dobrej nocy - dodała wychodząc.
  -     Dziękuję, wzajemnie.
Kiedy drzwi się za nią zatrzasnęły, wyjrzałam, czy nie widać Miniego na zewnątrz. Nie było po nim śladu. Jednak chwilę później parsknęłam śmiechem, gdy usłyszałam, jak tłumaczy babci, że spacery nocą dobrze wpływają na jego zdrowie, szczególnie, gdy chodzi się na bosaka.
Wcześniej ustaliliśmy, że wyruszymy najszybciej jak się da. Babcia oczywiście starała się opóźnić tę chwilę. W sumie podobało mi się u starszego małżeństwa i z chęcią bym ich jeszcze odwiedziła, tym bardziej że dziadek Jimina zaproponował nam, żebyśmy wpadli, jak tylko będzie okazja.
  -     Naprawdę nie możecie zostać chociaż jeszcze jednego dnia? - Staruszka próbowała nas zatrzymać jeszcze na podjeździe.
  -     Niestety babciu, taka praca  - Jimin objął ją staruszkę - niedługo znów przyjedziemy.
  -     Oczywiście! Nie widzę innej opcji -uśmiechnęła się szeroko - a to - wskazała na koszyk w rękach - macie dać część chłopakom i resztę zjeść, jasne?
  -     Oczywiście! Nie widzę innej opcji - chłopak starał się zachować tak samo jak babcia, za co skarciła go pacnięciem w ramię.
  -     Nie śmiej się ze starej kobiety! Masz mnie słuchać!
  -     Jakiej starej kobiety? Ja tu żadnej nie widzę. Jest tylko moja najlepsza babcia pod słońcem - ucałował jej policzek, a ona znów go pacnęła. -  Za co to?
  -     Kto cię tego wazeliniarstwa uczył, hm? Nie podlizuj się tylko masz zjeść wszystko! Sama skóra i kości niedługo z ciebie zostaną. Dbaj o siebie!- widać było, że szczerze martwi się o swojego wnuka.
  -     Dobrze, babciu - odebrał od niej koszyk i zaniósł do bagażnika.

Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie wyściskał na pożegnanie. Jak na staruszkę, to miała dużo siły. W drodze powrotnej starałam się wyłapać wszystkie szczegóły otaczającej nas scenerii, niestety ale za pierwszym razem przespałam tę okazję. Okolica była bardzo malownicza. Domy różniły się od siebie, ale każdy zdawał się kryć w sobie coś niezwykłego. Każdy był zajęty swoimi obowiązkami i nikt nie zwracał na nas większej uwagi.
  -     Cieszę się, że mnie tu zabrałeś - kątem oka spoglądałam na dwójkę dzieci walczących ze sobą za pomocą długich gałązek, które za pewne służyły za miecze - to miejsce jest wspaniałe, następnym razem zostańmy na dłużej, dobrze? - posłałam Jiminowi uśmiech.
  -     Pewnie, byłoby świetnie, wtedy pokaże ci gdzie, przesiadywałem całymi dniami - wydawał się podekscytowany samym mówieniem o tym.
  -     Już się nie mogę doczekać - dodałam i powróciłam  do widoków zza szyby.

by, Moon
HOPE YOU LIKE IT!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz