wtorek, 8 grudnia 2015

Jin "Nieprawdziwa miłość" cz. 2





Jednak to jest ostatnia część.



Ostrzeżenie: lekkie przekleństwa, przygotujcie chusteczki.
 

Dziwnym trafem byłaś oparta na swoim łóżku we własnym pokoju..... wiedziałaś dokładnie, że tamten dzień Ci się nie przyśnił, oraz że jest prawdziwy. Wiedziałaś, Jin wrócił do Ciebie. Chciałaś wszystkim wokoło opowiadać o tym, lecz jak na razie czekało Cie pozbieranie się z ziemi i przygotowanie do pracy. Byłaś jakby obserwowana przez cały dzień. Nie wiedziałaś co to znaczy. Wmawiałaś sobie, że to tylko zły dzień. W głowie co jakiś czas słyszałaś dziwne pomoce do pracy. Dziwiło Cię to jak i reszta tego dnia. Co chwilę coś Ci nie pasowało nie było naturalne...
- czekaj... przecież to nigdy tak nie stoi... co tu jest grane? - powiedziałaś do siebie bojąc się o własne myśli? (Tak się da? XD)
-  ___ wstawaj już dwunasta zaraz do pracy się spóźnisz... - w swojej głowie znów usłyszałaś ten głos.
- Jin? Gdzie Ty.... -  rozglądałaś się po pomieszczeniu, którego ściany zaczęły poruszać się w twoja stronę tworząc coraz to mniej miejsca.
Gdy już zaczęły zagniatać twoje ciało zamknęłaś oczy chcąc wyobrazić sobie że to tylko sen...

**

-  ___ nic Ci nie jest? -  machnął przed moimi oczami ręką zatroskany  Hoseok.
- Gdzie ja jestem.... czekaj nie odpowiadaj.... w szpitalu? -  rozejrzałaś się wokoło. -  czemu? Zgniotły mnie...
-  co Ty gadasz... - wtrącił Yoongi. -  czemu byłaś całą noc przy grobie Jin'a? Czemu tam do cholery siedziałaś ? -  zdenerwował się, widocznie się zamartwiał.
-  ... -  pozostawiłaś to bez komentarza.
-  DO CHOLERY ODPOWIEDZ!-  krzyknął.
-  przestań! Dopiero  się obudziła i trzeba odczekać. Sama powie, gdy przyzwyczai się do sytuacji. -  Jimin staną w mojej obronie chcąc uspokoić Yoongi’ego.

** 

Kilka dni później nadal dziwnie się czułaś. Lecz Jin'a nie było. Wczoraj uświadomiłaś sobie, że nie miałaś amuletu i to przez to Jin'a mogło nie być. Wiedziałaś, że on znajduje się dokładnie tam gdzie go zostawiłaś, więc prawdopodobnie został w środku ostatniego Twojego miejsca spoczynku.
Wypisali Cię dzień później i pierwsze gdzie się udałaś to właśnie do niego. Zawołałaś, a chłopak pojawił się, oraz oddał Ci zgubę. Wyszłaś jak najszybciej z cmentarza, by nie robić zamieszania, gdy będą chcieli Cię odnaleźć.
Rozmawiałaś z chłopakiem poprzez własny umysł. On mógł czytać twoje „mentalne kwestie” wypowiedziane mu niemo, a Ty słyszałaś go tak samo jak wcześniej.
W środku dnia oznajmił Ci, że wysłannik z niebios przybył niedawno i określił czas, w którym musi znaleźć miłość. Miał czas do południa, ponieważ zaczną ginąć ludzie.
*ale którzy ludzie? Czy powiedział dokładniej?*
- z tego co wiem najbliżsi nam, bo zostałaś wplatana w ta sytuację – uprzedził Cię - od tamtego pamiętnego bycia w szpitalu przez mnie. -  przyznał się -  Tak. To ja Cię doprowadziłem do tego stanu. – posmutniał nagle.
*nie zrobiłeś tego celowo?*
-  oczywiście. Ja bym nigdy Cię nie skrzywdził umyślnie. Wiesz o tym.
*Tak to prawda. Wiem* uśmiechnęłaś się mimowolnie. *ale jakim cudem znalazłam się szpitalu?* spojrzałaś na niego pytającym wzrokiem.
- zasugerowałem NamJoonowi, żeby zobaczył czy Cię tu nie ma, gdy Cię właśnie szukali. -  jego dłonie zaczęły o siebie nawzajem pocierać w geście podenerwowania na moją reakcję.
*dziękuję* uśmiechnęłaś się. 

**

Nie mieliście już pomysłów na szukanie przeznaczonej dziewczyny dla SeokJina byłaś padnięta, więc położyłaś się spać po odprowadzeniu Jin'a do krypty.
Obudziła Cię zrozpaczona mama, która miała Ci coś do zakomunikowania.
-  kochanie... przed chwilą policją się o Ciebie pytała i oznajmiła, że... - zrobiła pałzę jakby nie była pewna czy Ci to powiedzieć w ten sposób. - YoonGi zginął pożarze swojego mieszkania. Był tam jedyny. – z jej oczu popłynęły łzy.
-  CO!? TO NIEMOŻLIWE! - twoje oczy zaczęły niemożliwie i szybko przeciekać. Zdecydowanie za wiele łez się z nich wydostało, zanim wyszłaś z pod kołdry i wbrew wszystkiemu oraz nie wypełniając nawet porannej toalety ubrałaś jakieś ciuchy i pobiegłaś na cmentarz opowiedzieć  tym Jin'owi. On jednak został już poinformowany przez wyższe siły.
-  ___ robiłem wszystko co mogłem... - jemu tez oczy się szkliły od słonych łez.
Przytulił mnie.... on mnie przytulił... to było możliwe...? Jakim cudem.
Duch otarł swoje oczy i przemówił kolejny raz.
- każda śmierć będzie nam dawała podpowiedź. Tak mi powiedzieli…
-  co ile... będą.... te ofiary...? -  tylko to się dla ciebie w tym momencie liczyło.
- co 12 godzin. - jego wzrok utkwił na czubkach butów.
- czyli mamy jakieś 9 godzin żeby znaleźć odpowiedź. Nie chce nikogo stracić więcej. -  spojrzałaś na zegarek, który wyświetlił Ci twój telefon.
Ale to nie zmieniało faktu, że niebyło żadnego pomysłu na wykonanie tego zadania.
Dokładnie po 9 godzin upłynęło i  zakuło Cię serce. Myślałaś że umierasz ... jednak za chwilę dostałaś wiadomość, że niejaki Jeon JungGuk został potrącony śmiertelnie przez auto terenowe.
Następnie usłyszeliście w wiadomościach, że stacja benzynową wybuchła, prawdopodobnie wybuch wywołał niedopałek papierosa zrzucony na ziemię. Zginął jeden człowiek. Kim Namjoon – pracownik danej stacji.
Bóg nie dawał forów. To już wiedziałaś.
 Był miłosierny jak i okrutny zarazem, bo pozwalał niewinnym ginąć przez jednego ducha. Tym razem "dostaliśmy " w spadku po zmarłych... jeden dar... czytanie sobie w myślach. Wiedziałam wszystko co on. Lecz dary służyły nam tylko przez te 12 godzin. Później zostały zamienione na kolejne.
Następnie kilka godzin nie mogłam się pozbierać. Już trzech najlepszych przyjaciół zginęło, a ty nie miałaś czasu ich pożegnać czy nawet pochować. Przerastało Cię to. Miałaś mętlik w głowie, nie wiedziałaś o czym myśleć. Zapomniałaś o zdrowym rozsądku. Po prostu poniosła Cie chwila i rozniosłaś mieszkanie, a raczej swój pokój.
Wszystko stanęło do góry nogami.
Nie spostrzegłaś nawet, gdy Jin próbował za wszelką cenę przypomnieć  Ci cel misji. On chyba został pozbawiony uczuć przez te chore boskie zasady.
Gdy w końcu zwróciłas na niego uwagę to usłyszałaś  z radia komunikat, że Syn burmistrza przedawkował narkotyki i leży w szpitalu, w śpiączce farmakologicznej, której się już najprawdopodobniej nie obudzi. Chwilę później komunikat został uaktualniony o zgon pacjenta. Nie można było nic zrobić. Do oczu ponownie napłynęły łzy. Tym razem jednak postanowiłaś, że po prostu znajdziesz ta sukę za wszelką cenę. (chodzi o przeznaczoną Jin’owi dziewczynę  jakby ktoś się nie połapał XD)
Teraz Jin odzyskał wspomnienia dotyczące jego kontaktów z kobietami. I wiedział, że to na pewno, któraś z jego nielicznych koleżanek. To także zbytnio nie pomogło. Więcej czasu myśleliście, żeby ją znaleźć niż chodzili by ją spotkać. Ty nie miałaś ochoty ruszyć się z miejsca w obecnej sytuacji. Mimo że coś ciągło Cię do myślenia, że to Ty jesteś ta jedyną dla SeokJina to odrzuciłaś tą myśl. Wszystkie znaki co do Ciebie się sprawdzały, ale Ty nadal nie wierzyłaś. Kolejne 5 godzin później kolejna wiadomość przyszła SMSem. Mama Jimina znalazła go martwego w zimnej wodzie w łazience, gdy wróciła z zakupów. Od razu wszystkich poinformowała, szczególnie najlepszą jego przyjaciółkę.
Wtedy Cię olśniło.
-  Jin to ja jestem tą dziewczyna.... patrz... - wskazałam na wiadomość, która przed chwilą odczytałam. -  w każdej z linijek tekstu wiadomości zostawionej przez Jimina, jako pierwsza litera Nowego akapitu, są kolejno ustawione litery mojego imienia.
-  faktycznie. Ale co mamy zrobić, by się przekonać... - zapytał patrząc się na mnie.
-  TAEHYUNG! - Po raz kolejny tego dnia doznałam olśnienia. -  on jest ostatni. Musimy go uratować. -  szybko wzięłam parę potrzebnych przedmiotów oraz kurtkę i natychmiast pobiegliśmy w stronę domu chłopaka. 

>>>””<<<

-  a więc nic się nie zmieniło Pani ____?
-  czy mogę odwiedzić w końcu mojego przyjaciela? - zirytowana zapytałam.
-  Tak już.. - mężczyzna otworzył drzwi co sali widzeń.
Usiadłam spokojnie na krześle, widząc twarz swojego przyjaciela uśmiechniętego mimo wszystko.
- już jutro wychodzisz.. przyjdę po Ciebie, oppa.
 -  będę czekać. - Pierwszy raz usłyszałam ten wesoły ton głosu od 10 lat.
Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Odebrałam mojego kochanego Tae Tae z przed budynku więzienia. Pierwsze gdzie poszliśmy to na groby naszych przyjaciół. Później zaś, poszłam z nim nad klif. Złapałam go za rękę.
- Czy naprawdę tego chcemy? - spytaliśmy się oboje w tym samym czasie.
-  Dla nas. - uścisnęliśmy sobie mocniej dłonie.
Obiecaliśmy sobie tuż przed rozprawą sądową, że gdy tylko załatwimy wszystkie ziemskie sprawy to dołączymy do naszych przyjaciół. 

Skończyliśmy. Razem. Ramię w ramię. Dla przyjaciół.



By. Yoona

PS. Zauważyłam, że na końcu to bardziej V niż Jin lecz jednak tak zostawię. Wybaczcie, że nie ma, żadnego nawet pocałunku. Jakoś nie pasowało mi go tutaj umieścić.
PPS. Ostatnia część tyczy się zamordowania przez V (na mv) podajże swojego ojca.

oraz bonus:
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz