czwartek, 3 grudnia 2015

Jin "nieprawdziwa miłość" cz.I



#HappyJinDay

Troszkę to trwało lecz skończyłam pierwszą z podajże dwóch części mojego scenariusza. Mam nadzieję, że warto było czekać.
Pamiętajcie by zostawić po sobie mini recenzję... ^^ 

Kolejny scenariusz z serii I NEED U. 


Cz.1

- Czemu to ja zawsze muszę być pierwsza? - wyjąkałaś kiedy wypadło, że to ty musisz pierwsza wejść do tej strasznej krypty.
Plan wyglądał tak. Ten kto wyciągnie najmniejszy patyk z garści ten pierwszy idzie zbadać kryptę. Inaczej będzie musiał przebiec najbardziej zatłoczoną ulicą w samej bieliźnie, w środku dnia.
No cóż właśnie wybierałaś się w samym środku Halloween do krypty na strasznym, wręcz średniowiecznym cmentarzu. Nie miałaś wyjścia, bo za żadne skarby nie chciałaś pokazać swojego odkrytego ciała tysiącom ludzi na ulicy.
Umówiliście się na dwudziestą przy wejściu do domu umarłych. Nie zamierzałaś brać tego zbyt pochopnie, lecz zjadłaś chyba cały zapas jedzenia w swoim domu. Spakowałaś też kilka potrzebnych rzeczy do małego plecaczka w kwiatuszki.
Nie wiedziałaś co tam cię czeka,  a przez to ze wierzyłaś w istnienie duchów to bardzo się bałaś.
- w końcu co tam się może stać? Umrę? Tak, na pewno umrę. - bałaś się i trzęsłaś jak jakiś mały piesek.
Mimo to o umówionej godzinie stałaś przed wejściem do tego strasznego, dla ciebie, miejsca. Chciałaś uciec jak najdalej, ale twoja ciekawość nie pozwalała na to.
Dziesięć minut później reszta twoich kolegów stała koło ciebie. Uśmiechnięci od ucha do ucha patrzyli jak chwile potem wchodzisz do krypty przestraszona.
Za tobą wrota się zamknęły, a ty wręcz trzęsłaś się z zimna jak i ze strachu. Szłaś przed siebie, no cóż musiałaś....
Na szczęście latarka mogła pomóc Ci coś widzieć w ciemnościach. Krążyłaś po całej okazałości korytarza światłem latarki, by tylko wmówić swojemu bojaźliwemu mózgowi, że tu jest przytulnie i miło, lecz nic nie mogło go oszukać.
Co jakiś czas przechodziłaś obok jakiegoś grobu, a raczej samej płyty nagrobnej, bo samego mieszkańca na szczęście nie zobaczyłaś. Myślałaś, że nogi zaraz odmówią Ci posłuszeństwa, przez to, że już ledwo się na nich trzymałaś. Chcąc nie chcąc usiadłaś na jednej z kamiennych płyt. Wcześniej odruchowo powiedziałaś "przepraszam" by samego zmarłego nie denerwować swoim postępkiem, który nie był zbytnio miły dla jego samego. Wiedziałaś tam chwilę póki twoje serce nie przyzwyczaiło się do tego miejsca i póki nie odzyskałaś czucia w dolnej partii ciała.
Nie przestając obserwować przestrzeni przed sobą, czyli jakiś dwóch metrów, które dzieliły Cię od ściany naprzeciwko Ciebie. Nagle usłyszałaś czyjś oddech, był spokojny i powolny. Chwilę później uświadomiłaś sobie, że to nie mógł być on twój, bo przecież Ty dalej nie mogłaś uspokoić siebie oraz idącego za tym oddechu. Obejrzałaś się w każdą stronę korytarza lecz nikogo nie widziałaś, a oddech dalej czułaś na swych ramionach. W końcu przemogłaś się i spojrzałaś w miejsce zaraz obok Ciebie. Krzyknęłaś nieopanowanym oraz głośnym wrzaskiem. Czy ty właśnie zobaczyłaś ducha?
Przetarłaś oczy i spojrzałaś ponownie. Tym razem go nie zobaczyłaś. Uznałaś że to była jakaś omama wzrokowa spowodowana strachem. Nawet nie zauważyłaś że jeden z twoich przyjaciół - TaeHyung - podbiegł i odrazu spytał się co się stało. Martwił się. Jak ukazała mu się twoja twarz nie czekając ani chwili, przytulił Cię i chciał wyjść z tobą na zewnątrz. Jednak twoje nogi niestety dalej nie działały jak trzeba więc upadłaś. Wtedy TaeTae - bo tak na niego lubiłaś mówić oraz wymyślił to jeden z twoich przyjaciół, którego nie było już między wami. - wziął Cię w ramiona i wyniósł z krypty.
Kiedy za powrót ujrzałaś światło już latarni oświetlające twoją bladą i strachu twarz aż zmrużył oczy.
-  co się stało? Czemu krzyczałaś? -  spytał zaciekawiony Yoongi.
-  w… widziałam Jin'a.... -  powiedziałaś jąkając się.
-  czekaj... Ale nie mogłaś.... on wiesz... – Jimin, aż otworzył szeroko oczy które teraz wyglądały jak denka butelek.
- pewnie to przez strach... po co tam Cię puszczaliśmy... -  zastanawiał się Namjoon.

***

W domu poczułaś się bezpieczniej niż kiedykolwiek. Wzięłaś prysznic i szybkim krokiem udałaś się do swojego łóżeczka.
No mogłaś zasnąć. Cały czas miałaś przed oczami wyraz twarzy Jin'a wiedziałaś ze to on. Miałaś też pewność, że on już dawno opuścił wasz świat. Ciekawość nie pozwalała Ci zasnąć. Wreszcie koło piątej nad ranem postanowiłaś pójść tam.... zebrałaś wszystko co potrzebne i wyszłaś niepostrzeżenie z domu. Przeklinałaś fakt, że od Twojego domu do cmentarza było zaledwie pięć min drogi wolnym krokiem, więc szłaś jak najwolniej, by tylko mieć więcej czasu na ponowne przemyślenie za i przeciw tej wyprawie.
-  muszę sobie to udowodnić. Inaczej nie przeżyje następnych dni. - mówiłaś do siebie przez całą drogę.
Stanęłaś ponownie przed wrotami do zaświatów i przeszłaś zaraz po upewnieniu się, że nikt nie idzie za tobą lub nie chce Cię nastraszyć. Tą samą drogą szłaś zaskakująco szybko. To miejsce znajdowało się bardzo blisko co Cię nieco zdziwiło.
Stanęłaś w tym samym miejscu co wcześniej.
-  Jin? Jesteś tutaj? -  postawiłaś troszkę dziwne pytanie, jak na miejsce, w którym się znajdowałaś.
Usłyszałaś przytłumiony głos. - tak... _____? - zaraz potem ujrzałaś sylwetkę swojego przyjaciela, siedzącego na własnym grobie z nogą założoną na drugą.
- czy Ty.... czemu..? - nie mogłaś się zdecydować na jedno pytanie.
Ku swojemu zdziwieniu nie bałaś się jego, to mogłaś przyznać. Od zawsze byłaś blisko z Jin'em i roń Boże nie bałaś się go, nawet w takiej sytuacji.
Zaraz gdy usłyszał twoje jakże zgrabnie ułożone zadane pytanie to nie zawahał się uśmiechnąć oraz lekko zachichotać pod nosem. Opowiedział Ci co tu robi.
A mianowicie przekazał Ci, że siedzi tu od swojej śmierci. Kiedy go znaleziono jego ciało dalej funkcjonowało, lecz ratownicy spisali go na straty. Nie mogłaś uwierzyć, że ktoś taki jak „ratownik medyczny”, może chcieć czyjejś śmierci więc mówił dalej, a Ty uważnie go słuchałaś. Oznajmił Ci, że to byli jego koledzy, którzy próbowali go zabić za to, że nie pozwolił im zgwałcić bezbronnej  dziewczyny. -  natychmiast gdy to dotarło do twych uszu zaczęłaś się niepokoić.
-  wiem.... to brzmi niedorzecznie lecz to szczera prawda. Myślę, że jesteś jedną z osób którym mogę zaufać. -  popatrzył się na Ciebie z niepewnością.
-  oczywiście. – zapewniałaś -  zawsze to wiedziałeś jak i ja to Ci zagwarantowałam swoją przyjaźnią - uśmiechnęłaś się -  opowiadaj dalej.
- kiedy już moje ciało straciło ostatnią krople esencji życia - kontynuował - moja dusza została uwolniona, lecz ze względu no to, że nie doświadczyłem miłości to nie mogłem się ruszyć z Ziemi. Tak powiedział mi anioł, którego spotkałem między światami. Przybył z samego nieba jako wysłannik Boży, który miał mi to oznajmić.
-  Ale czemu nie pozwolił Ci po prostu zmartwychwstać? I czemu akurat w ten sposób chce to rozegrać?
-  Jak sama wiesz On nie lubi dawać w sposób łatwy dla nas, ludzi. Nie wiem czemu mi dał drugą szansę na miłość, gdy jedna okazała się pomyłką. To przez jedną dziewczynę postanowiłem to zrobić. Zrozum... byłem zdruzgotany... więc zrobiłem napar i wiesz co dalej było. -  poleciała mu, długo jedna gorzka łza.
Podeszłaś do niego z zamiarem otarcia mu jej, lecz nie mogłaś go dotknąć.
- spokojnie.... jestem duchem więc nikt mnie nie dotknie, ani nie zobaczy, a co za tym idzie... nie zrani. -  uśmiechnął się w sposób bolesny dla twoich oczu. 
- co mogę zrobić, byś mógł ruszyć w dalszą wędrówkę? – zapytałaś ze łzami w oczach.
- anioł mówił, że muszę znaleźć osobę, która mnie zobaczy oraz zakocha się...- z jego wyrazu twarzy wyczytałaś, że sam tego nie rozumie.
- ale jak ktoś ma ....
- ona mnie zobaczy. Bóg mi ja pokaże, gdy będzie blisko. Tak mówił... więc mu wierze. Był przekonujący więc..
-  chodźmy szukać, więc dziewczyny. - uśmiechnęłaś się ochoczo.
Chodziłaś z nim po mieście przez dobre parę godzin lecz nikt go nie zauważył. Miałaś go odprowadzić tuż przed zachodem słońca. Wcześniej jednak czekała Cię praca, jak zawsze po piętnastej zaczynałaś zmianę w sklepie spożywczym. Nie było łatwo szczególnie, że słyszałaś pouczenia ze strony wszechwiedzącego o ładzie i pożarku Jin’a.
- Ciężki dzień to był dla mnie... -  powiedziałaś sapiąc, gdy wbiegłaś do krypty. -  mogłam się nie zgadzać... – złapałaś się za biodro lekko je uciskając.
- amulet to moja dusza. A raczej jest do niej przytwierdzony. Tam gdzie będzie on ja też się znajdę. Więc to ty musisz dbać o to bym się tu znalazł o odpowiedniej godzinie… wybacz.
-  Ale czemu wcześniej mi nie powiedziałeś? Zmieniłabym zdanie... może. -  chytry uśmieszek pojawił się na twoich delikatnych ustach.
Siedziałaś z nim prawie całą noc przez co ją zarwałaś. Jedynie pod sypiałaś nad ranem na jego grobie. (Wiem dziwnie to brzmi) Obudziło Cię pukanie w drewno.
- jak? co się dzie.....? - prawie nieprzytomna zadałaś pytanie wymierzone w ciemność przed sobą.

by:Yoona 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz