sobota, 28 lutego 2015

Bang YongGuk (B.A.P) "Ratunek" (Całość)



 


Ostrzerzenie: +16 





Obudziłaś się w ciemnym, zimnym, pomieszczeniu. Twoje zmysły szalały od smrodu i wszechobecnej ciemności. Z tego co czułaś, ubrana byłaś skąpo. Czułaś wżynające się w twoje nadgarstki żelazne kajdany. Zauważyłaś też że były one przymocowane do ściany. Ta zaś była cała obdrapana i tynk z niej schodził. Ale nie byłaś sama w pomieszczeniu. Było tam co najmniej jeszcze kilka kobiet. Słyszałaś ich oddechy. Tak było cicho. Nie wiedziałaś co się stało. Zadawałaś sobie to pytanie od początku. Ostatnie co pamiętałaś to ból głowy tak mocny, że nie do wytrzymania. Wtedy zemdlałaś, ale ktoś, a raczej silny umięśniony mężczyzna podniósł Cię i wsadził do jakiegoś dużego Van’a. Zmęczona kolejny raz odpłynęłaś do krainy Morfeusza.

***

Obudziły Cię promienie słońca prześwitujące przez kraty w jedynym oknie w tym pomieszczeniu.  Nareszcie widziałaś cały pokój. Nie był duży, ale za to widziałaś swoje „współlokatorki” także przytwierdzone w ten sam sposób do ścian.
Usłyszałaś pisk opon, który miał świadczyć o nadjechaniu samochodu. Wywnioskowałaś że to twój porywacz chce się upewnić czy jego towar jest „dobrze” przechowywany.
Domyśliłaś się co tu się dzieje już dobre kilka godzin temu. Wystarczyło, że zobaczyłaś te kobiety i swój strój, a właściwie jego brak. Jedynym co na sobie miałaś to prześwitujące figi. Bałaś się o swój los. Przecież byłaś jedną z najlepszych uczennic na najlepszym uniwerku w kraju. Pomylić że coś takiego musiało się właśnie tobie przydarzyć, gdy sądziłaś że jesteś najszczęśliwsza na świecie. 
Zobaczyłaś i usłyszałaś jak strażnik otwiera ciężkie drzwi. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna wraz z dwoma mężczyznami (prawdopodobnie ochroniarzami) i innym chłopakiem który wyglądał na nie więcej niż 25 lat.
Najważniejszy z nich pokazał palcem na ciebie i powiedział coś do tego strażnika. Potem dostał do ręki walizkę z prawdopodobnie dużą sumą pieniędzy w środku i kazał Cię zabrać.  Podniósł Cię bez problemu inny mężczyzna w kapturze. Gdy byłaś w jego ramionach (już odkuta od ściany) szepnął Ci do ucha ciche „Nie rzucaj się to wyjdziemy z tego cało ____.” Zdziwiłaś się z kąd on znał twoje imię.  Ale nie przejmowałaś się, tylko wtuliłaś w jego mięśnie.
Wyszliście z celi i udaliście się po schodach na górę. Sadziłaś, że on Cię zabierze z tego okropnego miejsca. Niestety się pomyliłaś. Położył Cię na łóżku z aksamitną pościelą. Potem bez słowa rzucił do ciebie pudełko z jakimiś tabletkami, a do tego dorzucił batonika czekoladowego. Nie wiedziałaś dlaczego kazał Ci … mimo że czuł jak się cała trzęsiesz ze strachu. Po prostu mowę Ci odjęło, ale czego ty się spodziewałaś po takim miejscu i ludziach. Zauważyłaś kartkę na stoliku obok łóżka. Wzięłaś ją do rąk i przeczytałaś zawartość:

Kochana _____,
Wiem, że obiecałem, że Cię stąd wydostanę i to zrobię,
 ale na razie musisz się poddać klientom.
Jak tego nie zrobisz to małe szanse byś się stąd wydostała.
 Przepraszam. B.Y

Po jakiejś godzinie do pokoju ktoś zapukał. Nie czekając na odpowiedź wszedł do środka i zaczął się 
do ciebie zbliżać. Ty odruchowo się cofałaś.  Pomyślałaś o liście. Mimo, że sądziłaś, że to tylko podpucha byś nie stawiała oporu, to wierzyłaś w niego i tego B.Y kimkolwiek on był chciałaś by okazał się przyjacielem. 


Ten człowiek, lub inaczej podły drań prawdopodobnie zdradzający własną żonę cały czas zbliżał się do Ciebie. Nie mogłaś mu odmówić, ale też nie chciałaś się zgadzać. Im bliżej podchodził tym bardziej się dziwił, że nie chcesz i się nie uśmiechasz. W końcu natrafiłaś na ścianę. Musiałaś jak najszybciej podjąć decyzję. Myśląc o liście zamknęłaś oczy i poddałaś się. Co miałaś niby zrobić. Inaczej miałabyś większe kłopoty. Tak bardzo tego nie chciałaś i do tego ten człowiek był wręcz odrażający.
***
Mężczyzna bez słowa ubrał się i wyszedł z pomieszczenia. Zostawił tylko na stoliku obok łóżka pieniądze.
Jak tylko wyszedł rozpłakałaś się. Nie mogłaś uwierzyć, że swój pierwszy raz przeżyłaś właśnie z jakimś obleśnym facetem za pieniądze. Jak mogłaś się na to zgodzić? Teraz dopiero zrozumiałaś jak to jest być „rzeczą” w rękach innych. Przypomniałaś sobie swoje „wybryki” z kilku lat wcześniej. Powiedzmy to szczerze, nie byłaś najmilszą osobą na uniwersytecie. Dokładniej, dziewczyną, wychowaną w bogatej rodzinie. Cóż, nie pasowało to do ciebie. Wszyscy chcieli widzieć Cię jako złą osobę wiec taką się stałaś i pomiatałaś wszystkimi. Obiecałaś sobie, że jeśli tylko się stąd wydostaniesz to będziesz najmilszą i najukochańszą osobą na świecie.
Tymczasem do pokoju wszedł (tak myślałaś) ten sam chłopak co wcześniej Cię tu przyniósł. Spojrzałaś na jego już odkrytą twarz.  Szczerze, myślałaś, że wyglądał przystojniej jak Cię tu niósł. Chociaż był dobrze zbudowany i nie wyglądał staro, a wręcz przeciwnie.
- Jestem YoungJae. Wybacz, że wcześniej się nie przedstawiłem.
- TY!? Może lepiej idź. Wole być sama. Miałeś mnie stąd wydostać? – byłaś wściekła i podniosłaś liścik machając nim w powietrzu.
-  Co to niby jest? -  wyrwał Ci list z ręki. Przeczytał.
- Może byś coś powiedział? - wkurzyłaś się jeszcze bardziej.
- Bang Ci to powypisywał? Dlaczego? Chyba to obserwowanie dało efekty. – zaśmiał się wypowiadając ostatnie słowa.
- Co? O co Ci chodzi? Jakie obserwowanie?
- No wiesz. My nie bierzemy pierwszych lepszych lasek do domku. My sprawdzamy czy jesteście fajne  i czy się nadajecie.  Ciebie wybrał Bang.
- Więc nie ty mi to zostawiłeś? – wskazałaś na kartkę papieru, którą trzymał YoungJae.
- Nie. Na pewno mój lider w sensie ochroniarzy.



Stałaś w tym samym miejscu wpatrzona w list, który trzymał chłopak. Nic dziwnego, przecież właśnie dowiedziałaś się o tym że na każdym kroku, który zrobiłaś byłaś obserwowana. Po kilku minutach siadłaś zrezygnowana na łóżku dalej niedowierzając. YoungJae czując się niepotrzebny wyszedł z pokoju zostawiając wcześniej papier na komodzie. Szczerze mówiąc nawet tego nie zauważyłaś przez jakieś kilka godzin. Później znowu jakby zaczęłaś się modlić o pomoc do Boga, o którym jakbyś zapomniała. Jak to mówią „Jak trwoga to do Boga”. Nigdy nic Ci nie brakowało, więc z reguły niepotrzebny był Ci Bóg i wiara. W duchu miałaś nadzieję, że mimo to wysłucha twojej prośby i pomoże Ci w tej sytuacji. Postanowiłaś oddać się patrzeniu przez okno. Siedziałaś przed nim długo i wpatrywałaś się w postać siedzącą na krześle wraz z kilkoma kolegami. Był w śród nich ten którego już znałaś. Szczerze mówiąc to podsłuchiwałaś ich.
Wieczór:
To był już czwarty dzień w tym miejscu. Byłaś wykończona i z chęcią byś nawet ze sobą skończyła, no właśnie, jakbyś tylko miała czym.  Modliłaś się o to by nie było tego dnia więcej „gości”. Pytałaś się też siebie „Czy Ci ludzie żon nie mają?”.  Mimo, że tyle wycierpiałaś to dziś czułaś się okropnie i myślałaś, że jak zaśniesz to się nie obudzisz.
Wszedł do pokoju jak myślałaś kolejny „klient”, więc zrobiłaś to co zawsze czyli przyjęłaś swoją pozycje, którą pokazała Ci jedna z koleżanek. Mina twoja jednak nigdy nie była zbyt…. po prostu nie miałaś nawet zamiaru się uśmiechać. Jednak ten uśmiechnął się do Ciebie i kazał się ubrać w normalne ciuchy. Zdziwiłaś się po co kazał to robić skoro zaraz…. może? Tym razem się uśmiechnęłaś i zobaczyłaś tą twarz, którą widziałaś przez okno. Był to Bang YongGuk, ten który tu rządził. Spytałaś się o co chodzi. Ten tylko złapał twoją dłoń i popatrzył prosto w oczy. Czułaś jego niepokój lecz i coś dziwnego czego nie mogłaś zrozumieć. Chwilę potem Wyszliście z pokoju i normalnym krokiem udaliście się do tego samego Van’a którym dostałaś się do tego miejsca. Niestety mężczyzna oczywiście zapomniał kluczyków, a ktoś już się zorientował że mnie nie ma.  Myślałaś że to In jest tu szefem, ale tylko ochroniarzy i tych co tu kobiety przyprowadzali.
Byłaś przerażona. Biegliście przez las. Ci którzy was gonili już dawno zginęli w tyle a wy wciąż biegliście. Potknęłaś się. Upadłaś i uderzyłaś głową w jakiś pień. Zemdlałaś.

- Gdzie ja jestem? – przebudziłaś się o dziwo w miękkiej pościeli w jakimś domu.  
 

- Spokojnie. To tylko motel. Musiałem Cię tu przynieść przez twój niefortunny wypadek. – Wyjaśnił uśmiechając się.
 

- A oni co tu robią? – przestraszyłaś się jeszcze bardziej jak zobaczyłaś pozostałych ochroniarzy z tamtego miejsca.
 

- To moi przyjaciele. Od dawna planowaliśmy ucieczkę. To ja nalegałem by Cię stamtąd zabrać. Pozwól że Ci ich przedstawię. To znany Ci już YoungJae, dalej DaeHyun, HimChan, JongUp i Zelo, najmłodszy z nas.
 

- Widać, że słodki. – uśmiechnęłaś się mimowolnie.



By, Yoona


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz