środa, 17 grudnia 2014

EXO, powers and me: Rozdział VII "Rozstanie"

Wiem, że dawno nie  pisałam, ale w końcu dostałam ukochanej weny. Ale ostatnio było o tyle źle, że miałam jeszcze opowiadania na głowie.





Kolejny dzień bez chłopaków. Czy to nie jest najgorszy miesiąc w moim życiu? Tęsknie za exo, mimo że przy sobie mam Kai’a i tak brakuje  mi reszty. Tego wiecznego śmiechu Baekhyun’a gilgotanego przez wiecznie uśmiechniętego Chanyeol’a. Tego jak codziennie rano byłam witana przez wyśmienite zapachy śniadania przygotowanego przez D.O. Jak Chen za wszelką cenę chciał mnie rozśmieszyć, a jak mu się to udawało to cieszył się jak dziecko przez co rozśmieszał Tao i Lu Han’a oraz Se hun’a. SuHo, który zawsze łagodził spory i dawał dobre rady. Xiumin’a, który zawsze przykrywał mnie kocem i robił kakao. A nawet Kris’a, który zawsze starał się bym go nie lubiła, ale mu to nie wychodziło.  Lay’a, który zawsze patrzył czy mi się nic nie stało jak tylko przez dłuższy czas mnie nie widział.
Ostatnio padł jeden pomysł, a mianowicie, byśmy się rozdzielili i poszli na głębsze poszukiwania chłopaków. Nie chciałam się na to zgadzać, lecz to było konieczne jeśli chce znaleźć pozostałych chłopaków. Ustaliliśmy, że ostatni dzień spędzimy razem, a jutro z rana pójdziemy w różne strony.
Przygotowałam śniadanie z jedzenia kupionego przez Kai’a na pobliskim targu. Kiedy to robiłam poczułam czyjeś ręce oplatające moje biodra i wargi przyciśnięte do mojego prawego ramienia. Odruchowo się uśmiechnęłam, ale nie mogłam oderwać się od przygotowania posiłku, bo mógłby się spalić. Tylko odwróciłam na chwilę głowę, aby pocałować ukochanego.
Zasiadając w ciszy przy posiłku jak nigdy zaniemówiliśmy oboje. Czułam, że nie powinnam być osobą, która będzie się pierwsza żegnać. Wiedziałam też, że będę za nim niemiłosiernie tęsknić. Był ranek a ja już tęskniłam za jego ciałem i tym przepięknym uśmiechem.
Przez cały dzień zachowywaliśmy się jak jacyś nieznajomi. Nie mogłam tak po prostu nie zamienić z nim nawet słowa i zostawić go samego. Postanowiłam pozwolić sobie na coś o czym bez przyczyny bym nie pomyślała. Chciałam dać mu coś dzięki czemu będzie wiedział co do niego czuję.
Południe. Postanowiłam przejąć inicjatywę. Podeszłam do niego siadając na łóżku i tak bez przyczyny musnęłam swoimi wargami jego szyję.
- Kochanie, co robisz? – powiedział prawie niesłyszalnie.
- Chce się do Ciebie zbliżyć jak chyba widać. – mimowolnie odkleiłam usta od niego patrząc mu w oczy.
- Nie mam nastroju. – powiedział ozięble.
- Jeszcze tydzień temu chciałeś to zrobić, a dziś nie. Co się dzieję. – szepnęłam opiekuńczo przyciskając usta do jego policzka.
- Powodem tego jesteś ty i to, że boję się, że be zemnie coś Ci się stanie. – popatrzył na mnie z łzą w oku.
Przytuliłam go mówiąc mu do ucha ciche „nic mi się nie stanie, będę uważać”. Chłopak na t słowa podniósł się z miejsca.
- Nie, nic nie będzie dobrze jeśli nie będę tego wiedział zawsze.
- Spokojnie jak tylko znajdę chłopaków to będę bezpieczna. Nie sadze, że są daleko.
- Dobrze. Ale jeśli w ciągu dwóch dni nikogo nie napotkasz to wracasz powrotem tu, a jeśli tak to też razem z nimi. Też tu wtedy będę.
- Nie, Kai to zajmie za dużo czasu, a my go nie mamy już. Spotkamy się za miesiąc pod murami zamku. Arraso? – patrzyłam w jego oczy przepełnione smutkiem.
- Jeśli tak sądzisz to niech tak będzie. Kocham Cię. – pocałował mnie po czym jak oparzony odsunął się.
- Co się stało? – zdziwiłam się.
Chłopak nie odpowiedział tylko wyszedł i aż do wieczora  nie wrócił. Bałam się jak cholera o niego i te jego pomysły. Nigdy na tak długo nie znikał, a jak coś to mówił ile go nie będzie. Przyszedł po zachodzie słońca. Całą twarz miał mokrą z resztą jak ubranie. Za nim szedł ktoś, ale nie dostrzegłam na początku twarzy. Gdy byli na tyle blisko, że zauważyłam drobne ranki na twarzy chłopaka powstałe, podczas naszej ostatniej potyczki z której wylądowaliśmy tutaj, także zobaczyłam wizerunek drugiego mężczyzny. Był to nie kto inny jak SuHo. Na początku myślałam, że mam omamy ale jednak się myliłam. Podeszli bliżej, ale zanim to zrobili ja byłam już przy liderze tuląc go mocno.
- Myślałam, że mamy słabe szanse by kogoś znaleźć, ale jesteś. Tęskniłam. Jak go znalazłeś Kai?
- Tak jak zawsze, wywołałem bójkę. Nie mogę Cię puścić samej, jak mówiłem jesteś zbyt ważna. Nie tylko dla mnie.
Po tym jak się odkleiłam w końcu od bruneta poszłam zrobić im coś do jedzenia i picia oraz po świeże ubrania dla Kai’a.
Siedzieliśmy do późna w nocy, ale musieliśmy się położyć więc wyszło na to, że spałam na jednym łóżku z Kai’em a SuHo sam na łożu mojego chłopaka.
Gdy się obudziłam poczułam rękę Kai’a na moim brzuchu. Było to słodkie, że aż tak chciał bym była przy nim. Jednak było już dość późno więc musiałam przerwać ten stan idealny, w którym się znalazłam. Obudziłam go pocałunkiem w czoło.
- Musimy się zbierać. – odsunęłam kosmyk włosów z jego oczka.
- Wiem, ale chce być z tobą jeszcze.
- Obiecuje, że jak znowu się spotkamy to żadna siła nas nie rozdzieli. Arraso?
- Dobrze, ale to będzie tortura, choćby dzień bez ciebie.
- To tylko miesiąc, na pewno damy radę.
- Wiecie rozumiem, ale może się pośpieszycie bo dochodzi południe. – Suho wparował do pokoiku.
- Ok. – Wstałam z łóżka przeciągając się.
Rozstaliśmy się około 16 i zgodnie z ustaleniami ja i SuHo szliśmy na wschód, a Kai na zachód.

By : Yoona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz