Szłam na zakupy świąteczne, bo mieszkałam tylko z tatą i
młodszą siostrą . Oni idąc na zakupy zawsze o czymś zapominali, więc spisałam
potrzebne rzeczy i wyszłam.
Ubrana byłam w białą, koronkową sukienkę i czarne
koturny. Jak zawsze wychodząc z domu musiałaś zgubić się po drodze, wchodząc w
jakaś boczną uliczkę. Chciałam zadzwonić do taty, więc szłam wybierając jego
numer. Nagle wpadłam na kogoś i poczułam ciepło w okolicach klatki piersiowej.
Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć , bo chłopak zaczął od razu przepraszać.
-Mianhae, nie chciałem…- rozpoczął przepraszanie.
-Nic się nie stało, to moja wina, powinnam była bardziej…-
nie zdążyłam skończyć, bo chłopak złapał mnie za rękę i mocno szarpną.
Pobiegliśmy do jakiegoś sklepu z ciuchami, ale niestety nie
znałam nazwy. Wbiegliśmy do niego, aż ekspedientki się na nas dziwnie
popatrzyły. Przyspieszyłam kroku, aby nie wyglądało to dziwnie. Chłopak wziął po drodze beżową sukienkę i
ruszył w stronę szatni.
- Masz i idź ją przymierz. – powiedział.
Posłusznie weszłam do przebieralni i zaczęłam się przeglądać
w lustrze. Ciepło, które poczułam, kiedy zderzyłam się z chłopakiem było
spowodowane plamą kawy na mojej sukience. Zdjęłam więc zalane ubranie, po czym
włożyłam czyste. Chłopak wiedział co
bierze. Sukienka była w moim stylu, a także wyglądała jakby była uszyta
specjalnie dla mnie. Miałam tylko jeden problem… nie mogłam zapiąć zamka.
Wychyliłam się więc za kotarę, a chłopak od razu wparował do środka.
- I jak? – spytał.
- Mam mały problem – zarumieniłam się.
- Ach, już Ci pomagam. – podszedł bliżej, a ja podniosłam
kosmyk włosów.
Chłopak szybko poradził sobie z zamkiem.
- Arraso – podziękowałam.
- Nie ma za co, wyglądasz pięknie… - zmierzył mnie wzrokiem
raz jeszcze - … tylko te buty, one nie pasują. Usiądź tu i poczekaj chwilkę. –
wskazał na fotel w przedsionku. Wyszłam z szatni i zajęłam wskazane miejsce.
Obejrzałam się w prawo i ujrzałam kobietę, szepczącą do męża.
- Ty też mógłbyś być dla mnie taki miły.
W tej chwili chłopak wrócił z pudełkiem butów, i szepnął mi
do ucha.
- Czerwony nie pasuje.
- Ty zbocz uchu. – powiedziałam szeptem, a on się
uśmiechnął. Zaczął zdejmować moje buty i zakładać nowe.
- Arraso, ale poradzę sobie sama.
- Zawaliłem to teraz to naprawię.
- Zauważyłeś jak ta kobieta na nas….? - zapytałam.
- Tak…, kochanie wstań proszę. – poprosił.
- Co?? – spytałam szeptem.
- Prosiłem, abyś wstała złotko. – kontynuował mocno
akcentując ostatnie słowo.
- Dobrze już wstaje tylko tak nie mów. – dalej mówiłam
szeptem.
- Kotku, jak wyglądam? – spytałam z uśmiechem.
- O 1000 razy piękniej. – słodził mi coraz bardziej.
Żeby pobudzić sytuację podeszłam do niego i pocałowałam go w
policzek.
- Arraso, tyle, że mnie na to nie stać. – dodałam szepcząc
mu do ucha.
- Ja zapłacę. – odpowiedział.
-Jak to? Nie mogę ci na to pozwolić.
Podeszliście do kasy.
- Proszę skasować buty i sukienkę, moja dziewczyna nie będzie się przebierać, ponieważ jej
poprzedni strój został zniszczony. – potem zwrócił się do mnie – A ty poczekaj
chwilkę.
Nawet nie zauważyłam kiedy do mnie podszedł, gdy podziwiałam
piękno naszyjnika z serduszkiem.
- Błyszczy prawie tak ślicznie jak twoje oczy.
- Dziękuje – powiedziałam czując jak moje policzki pokrywa
rumieniec.- chodźmy już.
Wyszliście ze sklepu.
- Poczekaj chwilkę muszę coś załatwić. – poprosił.
- Poczekam tutaj. – mówiąc to podeszłam do ławeczki siadają
na niej.
Po paru minutach wrócił.
- Mianhe, ale się nie przedstawiłam. – zaczęłam mówić, gdy
tylko do mnie podszedł. – Jestem _____.
- Miło mi Cię poznać, jestem Kai. Ale to tylko takie moje
przezwisko. – uśmiechnął się słodko.
- Podoba mi się, tak jak ty.
- Oj, nie przesadzajmy. – zarumienił się.
- Nie chciałabym przerywać tej wspaniałej rozmowy, lecz
muszę udać się na zakupy świąteczne.
- Ale super. Mogę iść z tobą? – zapytał się mnie.
- No ja nie wiem, czy mogę zadawać się z nie znajomymi. –
droczyłam się z nim.
- Jacy tam nie znajomi.
- No dobra, chodź. – pociągnęłam go za rękę.
- Mam jeszcze jedną prośbę. Czy pomogłabyś mi pomóc
przygotować obiad dla 13 osób?
- Co?
- Potrzebuje żebyś zrobiła wraz ze mną zakupy, a następnie
pomogła coś ugotować.
- Ja nigdy nie gotowałam dla tylu osób.
- Dasz radę, _____. Poza tym dostałem takie zadanie, a gdyby
nie ty to pewnie kupiłbym gotowce.
- No dobrze… - nie zdążyłam skończyć, bo Kai rzucił się na
mnie i zaczął ściskać.
- Możesz mnie puścić, dusisz mnie. – powiedziałam nie mogąc
prawie wydusić słowa.
- No tak, mianhe.
- Masz morze jakieś pomysły na taki obiad?
- Znaczy się ja planowałem kupić hanwoo i upiec, ale nie mam
pomysłu na konkretne danie.
- Chciałam Ci powiedzieć jedno : moim pomysłem jest
połączenie kuchni polskiej i koreańskiej.
Zrobił wielkie oczy i dziwnie się mi przyglądał.
- Co jest? – spytałam
- Skąd ty wiesz o kuchni polskiej?
-No nie wiem, może
taka dziewczyna zupełnie niepodobna do Koreanki jest no nie wiem z POLSKI!
- Ale ty tak płynnie posługujesz się koreańskim, ja
myślałem, że ty jesteś mulatką!
- Nie, pod żadnym pozorem.
- Dobra, odbiegliśmy trochę od tematu. Więc co masz zamiar
zrobić?
- Chodź do sklepu.
Gdy odnalazłam się już w okolicy, od razu ruszyłam do
najbliższego sklepu mięsnego. Kupiłam koreańską wołowinę i parę żeberek.
Następnie poszłam do sklepu z warzywami i zakupiłam buraki, a także
konserwowego selera i kukurydzę.
Resztę zakupów zrobiłam w sklepie spożywczym. Po skończonych
zakupach byliśmy strasznie obładowani. Kai widząc liczbę siatek z zakupami
sięgną po telefon.
- Baekyon, mogłabyś przyjechać… - dalej się nie wsłuchiwałam
w rozmowę. Denerwowało mnie tylko to, że Kai rozmawiał z jakąś dziewczynę. –
Dobrze, czekamy, buziaki. – teraz to się już we mnie gotowało. Niestety nie
mogłam tego pokazać.
- I co? – spytałam zaciekawiona.
- Zaraz ktoś po nas podjedzie. – odpowiedział.
Po paru minutach czekania na ulicy pojawił się mini van, a w
nim chłopak z dziewczyną, która była ładna. Oboje wysiedli z pojazdu i podeszli
do nas.
- Cześć Kai. – dziewczyna podeszła i ucałowała mojego
towarzysza w policzek.
- Witaj piękna. – odpowiedział jej.
Zaraz po niej przyszedł chłopak, którego białko oka
zajmowało większą jego część.
- Hej, jestem D.O., a to Baekyon. – przedstawił się i
dziewczynę.
- Hejka, jestem ____. – uśmiechnęłam się.
- Może już pojedziemy. – pospieszał Kai.
- Jasne pakujcie bagaże. – zaśmiała się Baekyon – chcesz
jechać z przodu? – zapytała mnie.
Widząc jak Kai podchodzi do miejsca kierowcy od razu się
zgodziłam. Zajęłam wyznaczone miejsce, a dziewczyna usiadła z tyłu. Chłopcy do
końca spakowali siatki i ruszyli do drzwi samochodu, ku mojemu zdziwieniu Kai
otworzył tylne drzwi i zajął miejsce u boku poznanej Baekyon. Zaczęłam znowu
się denerwować, ponieważ przez całą drogę się śmiali.
Gdy dojechaliście na miejsce, staliście pod dużym, białym
domem. Wszyscy zaczęli wysiadać. Każdy zabrał parę reklamówek i ruszył do
środka. Ja poszłam za nimi. Weszłam do domu, był pięknie umeblowany. – Ale było
tam strasznie cicho.
- Chodź, pójdziemy do kuchni i zaczniemy gotować. – oznajmił
ciemnowłosy chłopak.
- Dobrze. – odpowiedziałam i ruszyłam za nim.
- potrzebujecie pomocy? – spytała Baekyon.
- Nie! – rzuciłam w jej stronę.
- Okej. Kai, jesteśmy jakby co u góry. Dostaliście wolne z
okazji świąt.
- A gdzie reszta? – spytał chłopak.
- Kupują prezenty.- krzyknął D.O. wchodząc po schodach.
Para poszła do góry, a ja zostałam znów sam na sam z Kai’em.
- Co masz zamiar ugotować? – spytał zaciekawiony tym, co
akurat wyciągam z siatek.
- Więc tak, z kuchni Polskiej mam zamiar zrobić barszcz
czerwony z uszkami, a z azjatyckiej hanwoo z ryżem i warzywami. Co ty na to?
- Super! – krzyknął uradowany. – Nigdy bym czegoś takiego
nie wymyślił.
- No fajnie, że Ci się podoba. – zarumieniłam się.
Wzięliście się od razu do pracy. Po niecałej godzinie
większość była gotowa. Kleiłam ostatnie uszko, a Kai objął mnie w pasie.
Momentalnie się odwróciłam. Przyciągnął mnie do siebie, by przycisnąć swoje
wargi do moich. Na początku nie odwzajemniałam pocałunków, ale jego usta były
takie miękkie i delikatne, że nie mogłam się powstrzymać. Potem wepchnął swój
język do moich ust i pieścił nimi moje podniebienie. Odłożyłam uszko trzymane w
ręce i wplotłam palce w jego włosy. Jedną rękę włożyłam pod jego koszulkę, by
poczuć jego skórę na torsie, podnoszącą się co chwile od oddychania. Chłopak
wtedy posadził mnie na blacie. Zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej. Nagle
usłyszeliśmy :
- Co tu się wyprawia, bo na pewno nie gotowanie!! – to był
Baekyon, która weszła właśnie nalać sobie soku.
Zarumieniłam się schodząc z blatu.
- Wiesz już skończyliśmy. – powiedziałam wkładając uszko do
gotującej się wody.
- Lepiej przenieście się do sypialni, bo chłopaki zaraz
wrócą, a później zrobimy przymiarkę strojów. Idźcie ja dokończę.
Weszliśmy do jego pokoju. Był nadzwyczajnej w świecie
posprzątany, ale i tak się dziwiłam, że chłopak może mieć tak zadbany pokój.
Usiadł koło mnie i zaczął się do mnie przytulać. Odwróciłam głowę w jego
stronę. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- Przepraszam za tamto w kuchni… - odsunął się nieco ode mnie.
- Nie ma za co. Odkąd Cię spotkałam dzisiaj chce, żebyś był
przy mnie zawsze. Chyba się w tobie zakochałam.
- Chcesz zostać moją dziewczyną? – zapytał, ale na tyle
cicho, że ledwo co go słyszałam. Spuścił głowę.
- Oczywiście, a jakby inaczej.
Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki. Wyszliśmy z pokoju.
Okazało się, że są to znajomi Kai’a.
- To moi przyjaciele z zespołu. – powiedział.
- To ty jesteś w jakimś zespole? – zapytałam zaskoczona.
- Tak, nazywamy się EXO.
- Aha, no tak, słyszałam, to wy pracujecie z tą wytwórnią,
jak jej tam było…?
- SM Entertainment. – dokończył za mnie.
- Ach no tak, współczuje.
- Nie ma czego, lubię swoją prace. Chodźmy na duł do kuchni.
Sprawdzimy jak tam z naszym wyśmienitym daniem. – uśmiechnął się.
-Jak zeszliśmy na duł okazało się, że nikogo tam niebyło, bo
wszyscy rozeszli się po pokojach pakować prezenty. Po skończeniu przygotowań
talerzy itd., poszłam na zakupy.
Kai’owi kupiłam naszyjnik z literką mojego imienia, a całej
reszcie bransoletki z ich imionami. Wróciłam do dormu chłopaków i wszystko było
odświętnie przygotowane. Zadzwoniłam jeszcze do taty, by powiedzieć mu, że mnie
nie będzie. Nie był zły. Skoczyłam tylko do pokoju Kai’a, aby się umalować i
byłam gotowa. Przed kolacją mój chłopak przedstawił mnie wszystkim jako swoją
dziewczynę. Po tym zaczęliśmy składać sobie życzenia. Kai podszedł do mnie,
kiedy właśnie była nasza kolej na składanie sobie życzeń. Uklęknął przede mną z
czerwonym pudełeczkiem w dłoni. Otworzył je.
- Będziesz tak oficjalnie moją dziewczyną? – spytał, ale
znał odpowiedź.
- Tak! – odparłam i od razu przytuliłam się do niego też
klękając.
Włożył pierścionek na mój palec i wstał. W tym Momocie
zorientowałam się , że wszyscy się na was patrzą i że zaczęli bić brawa. Potem
usiedliśmy do stołu jak jedna wielka rodzina, a ja zaczęłam roznosić jedzenie.
Wszystkim bardzo smakowało. Wreszcie przyszedł czas na prezenty. Dałam każdemu
po kolei. Wszyscy bardzo się z tego cieszyli. Na koniec dałam Kai’owi
naszyjnik. On miał dla mnie taki sam tyle, że z literką „K” jak Kai. Dostałaś
również parę naszyjników i kolczyki. To
były najlepsze święta w moim życiu.
By: Jaemin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz