Była to osoba, której się najmniej spodziewałam. Pomógł mi
wstać z ziemi łapiąc częściowo w pasie, a częściowo łapiąc moją dłoń,
swoją ciepłą i delikatną ręką pogłaskał
mnie po włosach. Zaraz potem przytulił mnie delikatnie, a ja jego. Oboje
byliśmy mocno zdziwieni widokiem nas. Patrząc na mnie trochę się zdziwił.
- Gdzie Kai? Przecież ostatni raz widziałem was razem. Późnej
rozpłynęliście się w powietrzu razem z nami. Wszystkich zniosło gdzieś. Tylko
jedna osoba jest zdolna do znalezienia wszystkich członków. – złączył
sugestywnie ramiona na piersi.
- Czyli kto? – zapytałam również złączając ramiona.
- Kai. Skoro ty wiesz gdzie jest to zaprowadź mnie. – Lay
chciał właśnie ruszyć jednak ja stałam w miejscu.
- Co się dzieje? Coś z nim nie tak?
- Chodzi o to, że to nie może być ten sam Kai, jakiego znałam
na Ziemi. Dobierał się do mnie. A wcześniej jeszcze na początku jeszcze na
Ziemi mówił, że nie możecie się zbliżać w ten sposób, bo kogoś możecie zranić
lub zabić.
Usiedliśmy wtedy na konarze drzewa, wcześniej zapalając małe
ognisko, by się ogrzać. Lay zaczął opowiadać.
- Wiesz, ten członek naszej ‘cywilizacji darów’ jako jedyny,
był tak zwanym ‘psem na baby’. Wszystkie dziewczyny się w nim podkochiwały. Gdy
się dowiedział, że nie może zbliżać się do normalnych ludzi, po prostu się
załamał. Zawsze cieszył się popularnością i przez to stał się w jakiś sposób
wredny i zawistny. Jak kiedyś przechodził obok domu znienawidzonego przez nas
obywatela, zobaczył go z dziewczyną. Byli w trakcie zbliżenia. Teleportował się
do środka i jednym ruchem zabił go. Od tamtej pory nie boi się zabijać, choć
nigdy poza tym jednym razem, nie zgładził nikogo, nawet muchy. Brzydził się
tego. Sam został nazwany przez lud, „mścicielem”. Robił wszystko, by swój czyn
odpokutować, lecz nigdy się to nie stało. Wtedy gdy dowiedział się też o twoich
uczuciach nie był zbyt przejęty tym i po prostu wmówił Ci, że Cię kocha, by
dostać nową parę rąk, która zrobi dla niego wszystko. Próbowaliśmy Cię ostrzec, ale jak widać
niezbyt przekonująco.
- Co ty mówisz? Kai nie jest taki. Powiedziałby mi. –
zraniona spuściłam głowę w dół i łzy spłynęły po moim policzku by wylądować na
moich kolanach.
Usłyszałam wołanie, był to Kai. Szukał mnie wołając:
- Mina, nie chciałem, przepraszam. Zrozum mnie. Kocham Cię.
Chciałam do niego podejść i przytulić się do niego, lecz Lay
pociągnął mnie za konar i schował sam wychodząc z ukrycia. Miałam szczelnie
zamknięte oczy na poleczenie chłopaka.
- Lay? Co ty tu robisz, jak się cieszę z tego spotkania.
- Mina wie o morderstwie. Już Cię nie chce. – usłyszałam lecz
to niebyła prawda. Tak nigdy Lay się nie odzywał. O co chodzi?
Usłyszałam ryk, a później jakby zwierze szarpało ciało. Moje
ręce zaczęły się trząść, a mimo to otworzyłam oczy i spojrzałam. Nie było tam
Lay’a, jedynie jakiś wilk i Kai próbujący z nim walczyć.
- Złożyłem przysięgę nie zabijać i tego nierobie więc odejść
i odpuść. – krzyknął do bestii.
Ta nic się nawet nie ruszyła, lecz zaraz to ja dostałam przypływu
odwagi i wyciągnęłam zamocowany przy kostce na prawej nodze sztylet wbijając go
w zwierzę. Swoje działania zakończyłam głośnym okrzykiem „Ale ja nic nie
przysięgałam!”. Chłopak spojrzał na mnie, tak, że miałam ochotę od razu podbiec
i wtulić się w niego bez zastanowienia. Z trudem się powstrzymałam.
- Kto ty jesteś? Co to jest? I co się tu dzieje? – nie
marnując czasu schowałam nuż do pochwy. Oczekiwałam szybkiej odpowiedzi.
- Chodźmy do domku. Tu jest zimno? – chłopak rozłożył ręce
chcąc mnie otulić i prze teleportować na
miejsce.
- Dobrze. – powiedziałam łapiąc go, tylko za dłoń.
***
Moje nogi dotknęły drewnianej podłogi w saloniku. Widząc, że
mogę puścić rękę Kai’a , siadając na sofie zadałam mu te same pytania. Nie
ukrywałam swojego zaniepokojenia połączonego ze strachem.
- Mina, to był tak zwany zmiennokształtny. Na tej planecie
jest ich dużo. Szukają pożywienia w nocy, a dokładniej żywią się strachem lub
mięsem, ale tylko zwierząt. Są tymi złymi, zawsze z nimi walczyliśmy, ale odkąd
władca trzyma ich pod własną opieką nie możemy nic zrobić. To najbardziej
mściwe i przebiegłe stworzenia. Jak widać dałaś
się nabrać na sztuczkę z przyjacielem. To ich najczęstsza taktyka.
Spoglądają w twój umysł i widzą najbardziej bliską Ci osobę, później zmieniają
się w jej podobiznę i sprawiają byś się bała.
- Ale mówią tylko prawdę?
- Niestety w pewnych sprawach tak. – chłopak pochylił głowę.
Był załamany, że się o tym dowiedziałam.
- Mówił o zabójstwie? Czy to prawda? – pochyliłam się i
łapiąc delikatnie jego podbródek podniosłam do góry jego głowę.
- Nie jestem z tego zadowolony. Wtedy byłem w pewien sposób
zazdrosny. To był impuls. Nie chciałem, żeby tak to się skończyło. To brzemię
zawsze będzie we mnie. Po tym zdarzeniu pomagałem każdemu, który tego potrzebował.
Chciałem odpokutować swoje winy. – nagle z jego oczu poleciały łzy, a ja
wiedziałam, że mówi prawdę i że żałuje.
Przybliżyłam się do niego przytulając się do jego ramienia,
by później normalnie się w niego wtulić. Chyba podniosłam go na duchu tym co
zrobiłam, bo się uśmiechną ukradkiem przez łzy.
- Myślałem, że jak się dowiesz to mnie zostawisz. – powiedział głaskając mnie po włosach
- Jak się kogoś kocha to za nic się go nie opuści. –
popatrzyłam w jego mokre oczy.
- Kocham Cię, choć nie powinienem. Przepraszam za to
wcześniej, byłem zbyt spragniony bliskości.
- Nic nie szkodzi, ale gdyby nie ta moc to dawno bym miała
Cię dla siebie całego. – uśmiechnęłam się przewracając go na materac.
I tak oto zaczęłam wojnę poduszkową, która nie wiadomo ile
trwała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz