poniedziałek, 24 listopada 2014

EXO, powers and me: Rozdział VI "Fałszywy wilk"



Była to osoba, której się najmniej spodziewałam. Pomógł mi wstać z ziemi łapiąc częściowo w pasie, a częściowo łapiąc moją dłoń, swoją  ciepłą i delikatną ręką pogłaskał mnie po włosach. Zaraz potem przytulił mnie delikatnie, a ja jego. Oboje byliśmy mocno zdziwieni widokiem nas. Patrząc na mnie trochę się zdziwił.
- Gdzie Kai? Przecież ostatni raz widziałem was razem. Późnej rozpłynęliście się w powietrzu razem z nami. Wszystkich zniosło gdzieś. Tylko jedna osoba jest zdolna do znalezienia wszystkich członków. – złączył sugestywnie ramiona na piersi.
- Czyli kto? – zapytałam również złączając ramiona.
- Kai. Skoro ty wiesz gdzie jest to zaprowadź mnie. – Lay chciał właśnie ruszyć jednak ja stałam w miejscu.
- Co się dzieje? Coś z nim nie tak?
- Chodzi o to, że to nie może być ten sam Kai, jakiego znałam na Ziemi. Dobierał się do mnie. A wcześniej jeszcze na początku jeszcze na Ziemi mówił, że nie możecie się zbliżać w ten sposób, bo kogoś możecie zranić lub zabić.
Usiedliśmy wtedy na konarze drzewa, wcześniej zapalając małe ognisko, by się ogrzać. Lay zaczął opowiadać.
- Wiesz, ten członek naszej ‘cywilizacji darów’ jako jedyny, był tak zwanym ‘psem na baby’. Wszystkie dziewczyny się w nim podkochiwały. Gdy się dowiedział, że nie może zbliżać się do normalnych ludzi, po prostu się załamał. Zawsze cieszył się popularnością i przez to stał się w jakiś sposób wredny i zawistny. Jak kiedyś przechodził obok domu znienawidzonego przez nas obywatela, zobaczył go z dziewczyną. Byli w trakcie zbliżenia. Teleportował się do środka i jednym ruchem zabił go. Od tamtej pory nie boi się zabijać, choć nigdy poza tym jednym razem, nie zgładził nikogo, nawet muchy. Brzydził się tego. Sam został nazwany przez lud, „mścicielem”. Robił wszystko, by swój czyn odpokutować, lecz nigdy się to nie stało. Wtedy gdy dowiedział się też o twoich uczuciach nie był zbyt przejęty tym i po prostu wmówił Ci, że Cię kocha, by dostać nową parę rąk, która zrobi dla niego wszystko.  Próbowaliśmy Cię ostrzec, ale jak widać niezbyt przekonująco.
- Co ty mówisz? Kai nie jest taki. Powiedziałby mi. – zraniona spuściłam głowę w dół i łzy spłynęły po moim policzku by wylądować na moich kolanach.
Usłyszałam wołanie, był to Kai. Szukał mnie wołając:
- Mina, nie chciałem, przepraszam. Zrozum mnie. Kocham Cię.
Chciałam do niego podejść i przytulić się do niego, lecz Lay pociągnął mnie za konar i schował sam wychodząc z ukrycia. Miałam szczelnie zamknięte oczy na poleczenie chłopaka.
- Lay? Co ty tu robisz, jak się cieszę z tego spotkania.
- Mina wie o morderstwie. Już Cię nie chce. – usłyszałam lecz to niebyła prawda. Tak nigdy Lay się nie odzywał. O co chodzi?
Usłyszałam ryk, a później jakby zwierze szarpało ciało. Moje ręce zaczęły się trząść, a mimo to otworzyłam oczy i spojrzałam. Nie było tam Lay’a, jedynie jakiś wilk i Kai próbujący z nim walczyć.
- Złożyłem przysięgę nie zabijać i tego nierobie więc odejść i odpuść. – krzyknął do bestii.
Ta nic się nawet nie ruszyła, lecz zaraz to ja dostałam przypływu odwagi i wyciągnęłam zamocowany przy kostce na prawej nodze sztylet wbijając go w zwierzę. Swoje działania zakończyłam głośnym okrzykiem „Ale ja nic nie przysięgałam!”. Chłopak spojrzał na mnie, tak, że miałam ochotę od razu podbiec i wtulić się w niego bez zastanowienia. Z trudem się powstrzymałam.
- Kto ty jesteś? Co to jest? I co się tu dzieje? – nie marnując czasu schowałam nuż do pochwy. Oczekiwałam szybkiej odpowiedzi.
- Chodźmy do domku. Tu jest zimno? – chłopak rozłożył ręce chcąc mnie otulić i prze teleportować  na miejsce.
- Dobrze. – powiedziałam łapiąc go, tylko za dłoń.
***
Moje nogi dotknęły drewnianej podłogi w saloniku. Widząc, że mogę puścić rękę Kai’a , siadając na sofie zadałam mu te same pytania. Nie ukrywałam swojego zaniepokojenia połączonego ze strachem.
- Mina, to był tak zwany zmiennokształtny. Na tej planecie jest ich dużo. Szukają pożywienia w nocy, a dokładniej żywią się strachem lub mięsem, ale tylko zwierząt. Są tymi złymi, zawsze z nimi walczyliśmy, ale odkąd władca trzyma ich pod własną opieką nie możemy nic zrobić. To najbardziej mściwe i przebiegłe stworzenia. Jak widać dałaś  się nabrać na sztuczkę z przyjacielem. To ich najczęstsza taktyka. Spoglądają w twój umysł i widzą najbardziej bliską Ci osobę, później zmieniają się w jej podobiznę i sprawiają byś się bała.
- Ale mówią tylko prawdę?
- Niestety w pewnych sprawach tak. – chłopak pochylił głowę. Był załamany, że się o tym dowiedziałam.
- Mówił o zabójstwie? Czy to prawda? – pochyliłam się i łapiąc delikatnie jego podbródek podniosłam do góry jego głowę.
- Nie jestem z tego zadowolony. Wtedy byłem w pewien sposób zazdrosny. To był impuls. Nie chciałem, żeby tak to się skończyło. To brzemię zawsze będzie we mnie. Po tym zdarzeniu pomagałem każdemu, który tego potrzebował. Chciałem odpokutować swoje winy. – nagle z jego oczu poleciały łzy, a ja wiedziałam, że mówi prawdę i że żałuje.
Przybliżyłam się do niego przytulając się do jego ramienia, by później normalnie się w niego wtulić. Chyba podniosłam go na duchu tym co zrobiłam, bo się uśmiechną ukradkiem przez łzy.
- Myślałem, że jak się dowiesz to mnie zostawisz.  – powiedział głaskając mnie po włosach
- Jak się kogoś kocha to za nic się go nie opuści. – popatrzyłam w jego mokre oczy.
- Kocham Cię, choć nie powinienem. Przepraszam za to wcześniej, byłem zbyt spragniony bliskości.
- Nic nie szkodzi, ale gdyby nie ta moc to dawno bym miała Cię dla siebie całego. – uśmiechnęłam się przewracając  go na materac.
I tak oto zaczęłam wojnę poduszkową, która nie wiadomo ile trwała. 



By: Yoona 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz